Wiele osób ma problem z ustalaniem tego jak powinno wyglądać branie i dawanie w bliskich relacjach. Szczególnie, że zaburzenia w tych kwestiach mogą wypływać zarówno po naszej, jak i po drugiej stronie. Gdy jesteśmy w związku partnerskim i zarówno my sami, jak i partner nie mamy poukładane w tym temacie, to potrafi zrobić się niezły bałagan.

Aby więc ułatwić sobie życie, spróbujemy sobie zobrazować jak to powinno wyglądać w zdrowej relacji, na przykładzie związku partnerskiego.

Zacznijmy od zwizualizowania sobie pustej przestrzeni, w której jesteś tylko ty i drugi człowiek – twój potencjalny partner. Zarówno ciebie, jak i niego otacza kolorowa bańka, które reprezentuje wasze życiowe przestrzenie (wasze sprawy, emocje, potrzeby, oczekiwania, ograniczenia, problemy – dosłownie wszystko, co jest częścią waszego życia). Załóżmy, że twoja bańka jest żółta, partnera niebieska. Nie jesteście jeszcze razem i nie macie ze sobą do czynienia, więc odległość między wami jest na tyle duża, że wasze bańki w ogóle się nie dotykają.

Teraz poznajecie się, budujecie relacje, zaczynacie poważny związek. Zbliżacie się do siebie coraz bardziej, więc wasze bańki zaczynają się przenikać, a wymieszane kolory tworzą wspólną, zieloną przestrzeń. Im jesteście ze sobą bliżej, tym większy obszar waszych baniek staje się wspólnym obszarem, ale nigdy nie dochodzi całkowitego zjednoczenia, ponieważ technicznie nie jest to możliwe (musielibyście stać się jedną osobą, która zawsze czuje, chce i doświadcza tego samego). Zawsze będziecie mieli całkiem porządny kawałek waszych niezależnych przestrzeni (oraz tych dzielonych z innymi ludźmi) – jest to całkowicie zdrowe, normalne i oczekiwane w dojrzałej relacji.

Nie ma tutaj żadnych odgórnych założeń co do tego, jakie powinny być docelowe proporcje – to jest kwestia bardzo indywidualna, zależna od waszych potrzeb i elastycznie zmieniająca się w czasie, zależnie od okoliczności.

I teraz powinno wyglądać to tak:
1. To, co znajduje się w żółtej przestrzeni jest twoją sprawą i to ty decydujesz.
2. To, co znajduje się w niebieskiej przestrzeni jest sprawą partnera i to on decyduje.
3. To, co znajduje się w zielonej przestrzeni jest waszą wspólną sprawą i tutaj musicie decydować wspólnie, przy założeniu, że wasze głosy mają identyczną wartość.

Przy czym warto mieć na uwadze, że w życiu nie zawsze wszystko ma takie proste podziały, więc niektóre tematy będą w różnych proporcjach dotykać częściowo wspólnych, a częściowo indywidualnych przestrzeni. Tutaj więc trzeba uwzględnić to, że jeśli dana kwestia dotyczy bardziej spraw którejś ze stron (czy bardziej uderza w jej interesy), to jej głos powinien liczyć się w większym stopniu – nie znaczy jednak, że z automatu powinien być decydujący.

Aby to wszystko działało, niezwykle ważny jest szacunek, empatia i brak chorego egoizmu. Co równie ważne, każdy z partnerów będzie chciał dbać o wszystkie 3 przestrzenie – nie tylko wspólną i swoją własną, ale również prywatną przestrzeń partnera, bo jak się kogoś kocha to się chce dla niego jak najlepiej. To jest tzw. miłość nieegoistyczna :)

Tutaj tworzymy bardzo proste, ale niezwykle ważne założenia:

Zielona przestrzeń to wspólne dobro, do którego każdy wkłada tyle, ile chce, może i potrafi. Każda z osób bierze z tej przestrzeni ile chce i potrzebuje, uwzględniając jednak fakt, że nie jest tutaj sama i druga strona też ma swoje potrzeby, więc trzeba się rozsądnie dzielić wspólnymi zasobami. Pozostajemy elastyczni wobec okoliczności, np. jeśli partner jest chory, to naturalnym jest to, że więcej dajemy niż bierzemy, choćby przejmując część jego obowiązków kosztem własnych przyjemności. Gdy pojawia się nierównowaga w braniu/dawaniu to rozmawiamy i pracujemy nad tym, aby wypracować taki system, w ramach którego nikt nie pozostaje pokrzywdzony. Jeśli nie jest to możliwe w danym związku, ponieważ któraś ze stron nie współpracuje albo jej potrzeby/oczekiwania za bardzo się gryzą z naszymi, to taka relacja nie ma sensu i trzeba ją zakończyć. Nie ma sensu się męczyć, jeśli nie jesteśmy w stanie stworzyć przestrzeni, która jest budująca dla obu stron.

Żółta/niebieska przestrzeń to taka, która albo w ogóle nie dotyczy wspólnej relacji, albo jest dla nas na tyle ważna, że chcemy pozostawić dla siebie pełną decyzyjność. To mogą być na przykład kwestie związane z naszą rodziną, realizacja ważnych życiowych marzeń, relacja z Bogiem czy bardzo osobiste, intymne emocje, które chcemy zachować tylko dla siebie. Każdy człowiek ma pełne prawo do takich obszarów, które należą TYLKO do niego i absolutnie nikt inny nie może w nie ingerować. Może się jednak zdarzyć, że ta nasza przestrzeń będzie kolidować z potrzebami partnera, uderzać go emocjonalnie czy rodzić jakiś problem. Partner ma prawo nas o tym poinformować, wyrazić swoje odczucia, potrzeby i oczekiwania, ale to ty decydujesz, czy zechcesz mu coś oddać/poświęcić z tej swojej przestrzeni czy też nie.

To oczywiście działa w obie strony.

Aby być uczciwym, warto wcześniej partnera uświadomić, że pewne sprawy są święte i nietykalne, szczególnie, gdy widzimy potencjalny konflikt interesów. Jeśli kategorycznie nie chcesz mieć dzieci, zamierzasz w przyszłości przeprowadzić się do innego kraju, czy masz sztywne plany związane z karierą, których nie zamierzasz poświęcać dla związku – niech partner wie na co się pisze, zanim się zaangażuje emocjonalnie w relację. Celowe ukrywanie tego czy tworzenie iluzji, że możesz zmienić zdanie (gdy w danym momencie tego w ogóle nie widzisz) jest okrucieństwem wobec człowieka, który pragnie stworzyć DZIAŁAJĄCY związek. Możesz oczywiście nie być pewny, co będzie i co przyniesie przyszłość, ale to po prostu mów szczerze i otwarcie jak to wszystko widzisz. Niech partner sam zdecyduje czy chce podejmować ryzyko.

Pamiętaj, aby nie poddać się manipulacji, jakoby tworzenie związku oznaczało tworzenie tylko zielonej przestrzeni. Zdrowy związek nigdy nie zagarnia CAŁOŚCI, a bierze tylko tyle, ile jest realnie potrzebne, aby wspólnie egzystować w miłości i szczęściu. Bardzo duża część będzie wspólna, ale nie wszystko! No i kluczowe jest to, aby czuć, że jesteśmy RÓWNORZĘDNYM partnerem w związku, a nie kimś kto nieustannie ma się naginać pod oczekiwania drugiej strony.

Ostatecznie chodzi o to, aby stworzyć taki układ, który odpowiada wszystkim stronom, zbudowany na równości, szacunku, wsparciu i empatii. I mimo że nie zawsze da się pogodzić potrzeby obu partnerów, cały system nieustannie zmierza do stanu równowagi, pilnując tego, aby nikt nie był pokrzywdzony, uszczęśliwiając wszystkich na tyle, na ile się da i kreując zdrowe, korzystne kompromisy.

Komentarze są zamknięte.