Myślę, że każdy z nas patrząc w swoją przeszłość, dojdzie do wniosku, że gdzieś, kiedyś można było coś zrobić lepiej, bardziej o coś zadbać czy podjąć zupełnie inną decyzję. To jest całkowicie normalne, że nie jesteśmy idealni i nie wiedziemy idealnego życia, usłanego samymi dobrymi decyzjami.
Niestety część ludzi nie potrafi akceptować swoich ograniczeń, pielęgnując żal do siebie, poczucie rozczarowania, niezadowolenie czy wręcz złość na siebie. To jest szczególnie silne u tych, którzy w dzieciństwie mieli bardzo wymagających rodziców, takich, którzy nie potrafili podejść z luzem do dziecięcych niedoskonałości.
To, że taka postawa jest emocjonalnie nieprzyjemna i męcząca jest dość oczywiste, ale negatywnych skutków jest więcej. Przede wszystkim zmienia się nasz stosunek do życia i działania. W zależności od osobowości i pozostałych wzorców funkcjonowania może przybrać to różne formy. U jednej osoby pojawi się „lenistwo”, czyli tak naprawdę lękowe wycofanie z działania i unikanie go za wszelką cenę. W tym wypadku działanie (a raczej ocena jego skutków w wykonaniu własnym bądź innych) po prostu kojarzy się z czymś tak nieprzyjemnym, że nie chcemy mieć z tym w ogóle do czynienia.
W innym przypadku nasze działanie przerodzi się w chory perfekcjonizm, który absolutnie nie toleruje żadnych niedoskonałości. A perfekcjonizm jak to perfekcjonizm, choć potrafi mieć pewne zalety, to generalnie nigdy się nie opłaca, ponieważ jest nieefektywny w działaniu (poświęcamy na coś znacznie więcej czasu, energii i zasobów niż realnie ma to znaczenie) i wyjątkowo męczący.
Kolejnym wzorcem będzie ciągłe umniejszanie naszych własnych działań. Możemy nawet dobrze funkcjonować w świecie i ogólnie robić kawał dobrej roboty, ale nam to się nigdy nie będzie podobało. Wciąż szukając dziury w całym będziemy nieustannie podważać, umniejszać i czepiać się detali, byleby tylko znaleźć jakiś problem. Tak bowiem działa umysł, który za bardzo przyzwyczaił się do pielęgnowania niezadowolenia, a jak się bardzo chce, to ZAWSZE się znajdzie jakieś powody, aby je czuć.
Niezadowolenie czy rozczarowanie to emocje, które w zbyt dużym natężeniu są bardzo silną trucizną dla naszej duszy. Jak w przypadku każdej innej, negatywnej emocji – to nie jest problem, gdy odczuwamy je okazjonalnie i w uzasadnionych przypadkach. Problem jest w tym, kiedy one stają się naszym sposobem na życie. Ciągłe samobiczowanie się z powodu błędów, przeszłości, niedoskonałości czy czegokolwiek innego jest niezwykle destrukcyjne i niezwykle niepotrzebne.
Może się zdarzyć, że coś takiego będzie nam potrzebne, aby się ogarnąć, ale to w najlepszym razie będzie jednorazowa terapia szokowa, która może nas wyciągnąć z jakiegoś letargu czy zaślepienia. Jednak jedno to jest raz dać sobie w mordę na opamiętanie (ogólnie polecam raczej jednak z miłością do siebie podejść, ale czasami człowiek nie potrafi inaczej się ogarnąć), a co innego okładać się ciągle i ciągle, całymi latami. Jeśli twoja twarz jest już opuchnięta od tego emocjonalnego okładania się i dawno straciła czucie, to w czym ma pomóc kolejny cios? Co to ma zmienić? To już jest tylko bicie z bezradności i frustracji, a co najistotniejsze – w przeciwieństwie do wspomnianej terapii szokowej – nie ma na celu tobą potrząsnąć, abyś się ogarnął, a jest już tylko zwykłym wyżywaniem się na sobie. A to już siłą rzeczy nie prowadzi do niczego dobrego.
Wszyscy jesteśmy tylko ludźmi. Od czasu do czasu popełniamy błędy, zaniedbujemy ważne sprawy, ulegamy własnym zaślepieniom, lecimy sobie w kulki, niepotrzebnie poddajemy się, nie wykorzystujemy swojego potencjału w pełni, nie radzimy sobie, poddajemy się własnym słabościom. To jest ludzkie i zwyczajne. Oczywiście to wszystko może pojawiać się w różnym natężeniu, ale nie ma człowieka, który nie doświadczałby tego w ogóle. Nie powinniśmy się potępiać z samego faktu, że posiadamy zwykłe, ludzkie słabości i ograniczenia. Nawet jeśli nie radzimy sobie znacznie bardziej niż nasze otoczenie, to powinno to po prostu być informacją, że potrzebujemy popracować nad ogarnięciem się.
A to wymaga patrzenia do przodu, a nie ciągłego oglądania się za siebie. Zamiast nieustannie potępiać się za przeszłość, po prostu twórz lepszą przyszłość. Czasu nie cofniesz i zmienisz tego, co już było, ale jak najbardziej masz wpływ na to, co może być. A to ma znacznie większe znaczenie, bo przeszłości już nie ma, a cała przyszłość jest jeszcze przed tobą :)
Komentarze są zamknięte.