Wygląd fizyczny naszego ciała jest kwestią, która potrafi wzbudzać negatywne emocje – szczególnie wśród kobiet, które od wieków, społecznie miały budowaną presję na to, że mają sobą reprezentować pewne standardy. W dzisiejszych czasach co prawda panowie też są coraz bardziej podczepiani pod te oczekiwania, ale wciąż dzieje się to na mniejszą skalę i nie jest tak głęboko zakorzenione jak w przypadku kobiet.
Tutaj warto zwrócić uwagę również na istotne zjawisko, jakim jest konkurowanie między kobietami – te przez bardzo długi czas, sprowadzone głównie do roli matek i kur domowych, mogły między sobą wyróżniać się głównie urodą i jakąś tam ogładą w obyciu. A takie okoliczności prowokowały do tego, aby „niszczyć konkurencję” poprzez przemoc psychiczną. Mimo, że to mężczyźni mieli oczekiwania wobec kobiet w kwestii wyglądu, to największe spustoszenie w samoocenie naszego wyglądu często siały kobiety kobietom.
Aby zniszczyć fizycznie czyjąś urodę trzeba by było się posunąć do ciężkiego przestępstwa, więc nie pozostawało nic innego jak niszczyć samoocenę „konkurentek”, poprzez umniejszające komentarze czy tworzenie wymyślonych wad („ale masz wielki nochal”). A jako, że wygląd fizyczny jest kwestią BARDZO subiektywną to stosunkowo łatwo jest manipulować jego oceną, jeśli uruchomi się odpowiednie EMOCJE.
No właśnie, emocje. One potrafią tak łatwo przesłonić prawdę i zaślepić. Każdy manipulator wie, że jeśli chce komuś nałożyć filtr postrzegania samego siebie, to najłatwiej to zrobić poprzez zaszczepienie w kimś odpowiednich emocji, które będą się nakręcać i pogrążać ofiarę w iluzjach. Wystarczy tylko przygotować odpowiedni grunt i zapalić ogień emocji, a potem raz na jakiś czas – dolać odrobinę benzyny (np. poprzez drobną uszczypliwość, która uderza w czuły punkt).
Większość ludzi, która nie cierpi swojego wyglądu, nie zauważa, że to nie jest tak, że ich ciało obiektywnie jest obrzydliwe. Jeśli nie wyglądasz tak, że wszystkie dzieci uciekają z krzykiem i płaczem, a staruszki mdleją i dostają zawału na twój widok, to raczej nie jest aż tak szpetny jak ci się wydaje :) Po prostu możesz mieć subiektywne emocje, które narosły wobec twojej INTERPRETACJI tego jak wyglądasz i jeśli chcesz poczuć się atrakcyjniej, to w pierwszej kolejności potrzebujesz zmienić te emocje i oceny, a dopiero potem myśl o ewentualnych zmianach w swoich wyglądzie. Przy czym ja wychodzę z założenia, że raczej fizycznie powinniśmy zmieniać rzeczy, które są niezdrowe (np. gdy jesteś niezdrowo chudy czy otyły) czy ewentualnie defekty wynikające z różnego rodzaju chorób czy wypadków, jeśli sprawiają ci poważny dyskomfort.
No i tutaj przechodzimy do jednego z kluczowych wniosków – ogromna część ludzi ocenia negatywnie swój wygląd (albo co najmniej nie docenia swojej urody wkładając ją w ramy nudnej do bólu przeciętności) kierując się jedną, strasznie głupią i ograniczającą rzeczą – PORÓWNYWANIEM się. A do czego się porównujemy? Ano oczywiście do obowiązujących kanonów piękna i tego, co jest NAJBARDZIEJ pożądane. Szukamy tego, co według naszego gustu, oczekiwań, wyobrażeń i poglądów stanowi IDEAŁ piękna i porównujemy siebie z tym ideałem. Sprawdzamy nasz nos, sylwetkę, tyłek, itd.
I teraz co kluczowe – dochodzimy do błędnego wniosku, że jeśli ten kanon piękna ma np. mały i zadarty nosek, a nasz własny nos jest bardziej kluchowaty, to oznacza, że on jest brzydki, ponieważ jest INNY. I to jest najgłupsze i najbardziej ograniczającego przekonanie – że jest tylko JEDEN wzorzec piękna, a wszystko co odstaje od tego wzorca jest gorsze.
To jest tak jakby powiedzieć, że wzorcem piękna wśród kwiatów są róże, więc takie tulipany są obrzydliwie brzydkie, bo wyglądają tak bardzo inaczej niż ta pożądana róża. Mamy tak wiele różnorodnych kwiatów i każdy gatunek jest piękny na swój unikalny sposób. Z ludźmi jest dokładnie tak samo.
My po prostu mamy social media i popkulturę, które tworzy pewne trendy i promuje wybrany wizerunek, ale to nie znaczy zaraz, że cała reszta już nie jest atrakcyjna. Szczególnie, że ludzie mają bardzo zróżnicowany gust.
A jeśli chodzi o trendy urodowe, to one sprawiają, że na ulicach zawsze jest pełno klonów – kobiet, które próbują wyglądać w ten sam określony sposób. Z jednej strony rozumiem, że to się podoba wielu mężczyznom, ale czy to rzeczywiście pomaga się wyróżnić i zwrócić na siebie uwagę? Ja bym się bał z taką partnerką pójść do galerii handlowej, bo jakbyśmy się rozdzielili, to potem bym nie wiedział, która to ta moja :D
Oczywiście to taki mały żarcik i mam nadzieje, że nikt nie poczuje się urażony :) Chciałbym tylko w ten sposób podkreślić, że może właśnie odstawanie od kanonów piękna może być zaletą i pozytywnym wyróżnikiem. Istnieje przecież ogrom ludzi, którzy mają inny gust niż ślepe podążanie za trendami i zawsze będzie tak, że jakbyśmy nie wyglądali – jakaś część populacji na nas nawet nie spojrzy, ale zawsze trafi się ktoś, kto będzie po prostu zachwycony. Rzecz w tym, że tych zachwyconych trzeba jeszcze podświadomie dopuścić do naszej przestrzeni, a tutaj na przeszkodzie może stać właśnie zaniżona samoocena i nadmierny krytycyzm wobec siebie.
Stąd prosty i banalny wniosek – polub się ze swoim wyglądem, doceń go i pozwól sobie zobaczyć swoje piękno (a ono zawsze tam jest, niezależnie od twojej fizycznej specyfiki). Im bardziej pozwolisz wybrzmieć własnemu pięknu, tym więcej osób będzie „dopuszczone” do tego, aby je rzeczywiście podziwiać, doceniać i kochać :)
No i jeszcze mała wskazówka na koniec – to jak świat odbiera nasz wygląd fizyczny w dużej mierze wynika też z tego, jaką energią emanujemy. Im więcej w nas radości, miłości czy energii życiowej, tym bardziej wzbudzamy pozytywne uczucia w innych, które rzutują na to jak jesteśmy odbierani i oceniani również w kontekście naszej fizyczności. Już sam szczery uśmiech doda więcej urody niż jakakolwiek operacja plastyczna :)
Komentarze są zamknięte.