Każdy, kto był surowo i okrutnie traktowany w dzieciństwie, potrzebuje nauczyć się pewnej ważnej rzeczy – kochającego współczucia dla samego siebie.
Poprzez współczucie nie mam jednak na myśli niezdrowego współodczuwania polegającego na tym, że dostrajamy się do czyjegoś nieszczęścia i się w nim pogrążamy. Chodzi o zdrowe współczucie, którego fundamentalnymi składowymi są: akceptacja, wyrozumiałość, ciepło i życzliwość.
Brak tego współczucia sprawia, że z łatwością przychodzi nam traktowanie siebie bardzo krytycznie, surowo, wymagająco, bezlitośnie, a często i skrajnie niesprawiedliwie. Przesuwa się nasza granica tego, na co pozwalamy sobie i światu wobec nas. Godzimy się na okrutne słowa, nieprzyjemne czyny i umniejszające oceny.
Bywa, że taka osoba, gdy wchodzi w rozwój duchowy (mnie samego też to nie ominęło) jeszcze jest dumna z siebie, jak wiele jest w stanie znieść: „Nie patyczkuj się ze mną, możesz mi wywalić najgorszy syf prosto w twarz, nie przejmuj się i ciśnij bez ograniczeń”. Ma to swój plus, że przynajmniej mamy jakąś otwartość na to, żeby rzeczywiście usłyszeć te niewygodne fakty, ale tutaj warto tutaj zauważyć, że można przecież tą otwartość połączyć mimo wszystko z delikatnością wobec siebie. Absolutnie nie musi, a wręcz nie powinno to być tak brutalne i nieczułe jak zachowania toksycznych rodziców.
Gdy zdarza się, że mam takich klientów, z nieukrywaną przyjemnością daje im do zrozumienia, że będę szczery i bezpośredni, ale mimo wszystko pozostanę delikatny i wspierający, ponieważ właśnie na takie traktowanie zasługują. Chyba nic nie sprawia mi takiej przyjemności w tej pracy, jak pokazywanie skrzywdzonym, wewnętrznym dzieciom, że zasługują na dużo więcej dobra i miłości, niż im się wydaje :)
To jest bardzo ważne dla naszego wewnętrznego dziecka, aby zatrzymać ten krąg emocjonalnej przemocy wobec samego siebie. Przestawiać stawiać siebie w roli zwykłej szmaty, którą można pomiatać tak po prostu, za nic. To dziecko potrzebuje, aby ktoś stanął po jego stronie – ochronił je, postawił zdrowe granice, zadbał o jego bezpieczeństwo, dobrobyt i ogólne samopoczucie. Ono potrzebuje uznania, że jego uczucia są WAŻNE. Że to nie jest coś, co możemy sobie tak po prostu deptać, a coś świętego, intymnego i zasługującego na troskę. A tym kimś musisz być ty sam, ponieważ jesteś JEDYNĄ osobą, która może całościowo, skutecznie i długofalowo dbać o swoje wnętrze. Życzliwe duszyczki mogą cię wspierać w tym procesie, ale nikt nie zrobi tego za ciebie na tym fundamentalnym poziomie.
Pamiętaj o jednym – bycie lojalnym wobec siebie, stawanie po swojej stronie, ochrona siebie, dbanie o swoje uczucia, realizowanie potrzeby miłości, szczęścia i bezpieczeństwa – to są twoje święte prawa. Absolutnie nikt nie powinien ci ich odbierać, a jeśli ktoś próbuje – po prostu mu nie pozwól na to. Ty nie robisz nic złego, gdy chcesz tylko zadbać o te swoje podstawowe prawa. Coś złego robi ten, kto chce ci je odebrać, w imię własnych, egoistycznych korzyści. Nie daj sobie wmówić, że to ty jesteś egoistą w takim układzie.
Nie ma co czekać – już dziś spróbuj zastąpić stare, automatyczne reakcje krytyki, oschłości i nadmiernych wymagań ciepłem, życzliwością, wsparciem i wieloma innych pozytywnymi uczuciami, których przecież tak bardzo pragniesz. Te uczucia przyniosą ci ulgę i ukojenie, rozpuszczą lód w sercu i pokierują cię w twoim życiu ku temu, co jest naprawdę dobre właśnie dla ciebie. :)
Komentarze są zamknięte.