Wiele osób mocno przywiązuje się do konkretnej wizji własnej osobowości, twierdząc: „ja taki już jestem i się nie zmienię”. To, czego nie zauważają to fakt, że spora część ich sposobu bycia nie jest czymś naturalnym dla nich, a zwykłymi uwarunkowaniami.
Przez całe życie (a szczególnie jego początek) kształtują nas różne emocje i doświadczenia. Lęk, żal, złość czy niemoc wykrzywiają to, co w nas prawdziwe, odsuwając nas od naturalnych działań i reakcji wypływających z serca.
To, co nazywamy „swoją osobowością” to w sporej części nic innego jak MECHANIZMY OBRONNE, które powstały jako reakcja na traumy, trudne doświadczenia czy braki w zaspokojeniu podstawowych uczuć. Doświadczając danych zjawisk przez dłuższy czas, przyzwyczajamy się do tych mechanizmów obronnych do tego stopnia, że stają się naszą drugą skórą. Nawet gdy zagrożenie wygasa, one pozostają z nami, jeśli nie pracujemy nad transformacją ich w świadome działania (a zazwyczaj nie pracujemy). A skoro przez praktycznie całe życie doświadczaliśmy siebie funkcjonującego z poziomu tych mechanizmów obronnych to nie znamy innej wersji siebie i łatwo uwierzyć, że to właśnie ta jest tą najprawdziwszą.
Wchodzenie na drogę rozwoju duchowego jest uczeniem się siebie na nowo. To poszerzanie świadomości faktu, że spora część tego z czym się utożsamialiśmy albo co uważaliśmy na swój temat do tej pory, wcale nie jest prawdą, albo co najwyżej jest półprawdą.
Jednym z największych błędów jakie można popełnić na tej drodze to próba realizacji różnego rodzaju celów (np. związki, zarabianie) bez zmieniania siebie. Poprzez zmienianie siebie nie mam jednak na myśli zastępowania jednych wyobrażeń innymi czy bycie na siłę „lepszą wersją siebie” (co zazwyczaj wynika z nieakceptacji i odrzucania siebie). Chodzi o poszerzanie samoświadomości i odkrywanie PRAWDY o sobie, która musi się różnić od tego, co ci się wydaje w tym momencie. Gdybyś już teraz miał pełną świadomość tego, jaki jesteś naprawdę, to nawet nie byłoby jakiegokolwiek tematu braków, problemów czy cierpienia. Po prostu byś funkcjonował w pełnym szczęściu, spełnieniu i miłości.
Ważne jest to, aby pozwolić sobie zbudować zdrowy dystans i nie przywiązywać się do tego, co WIEMY o sobie. W zamian budujemy uczuciową samoświadomość, która polega na tym, że po prostu CZUJEMY zarówno poszczególne aspekty siebie, jak i całość naszego jestestwa. Pełne czucie siebie osiągamy oczywiście dopiero w momencie oświecenia, stąd też założenie, że dopóki jestem na tej drodze – nie wiem i nie rozumiem wszystkiego na swój temat. Zamiast tworzyć sobie zamknięty zbiór wyobrażeń, lepiej wyobrazić sobie otwartą przestrzeń, której FRAGMENTY widzimy bez pełnego jeszcze obrazu, co ona zawiera. Dopiero takie podejście daje nam właściwe nastawienie do odkrywania siebie, otwierając nas na to, że każdego dnia teoretycznie może nas coś zaskoczyć w tych kwestiach.
Komentarze są zamknięte.