Bywają osoby sceptyczne do rozwoju czy zwyczajnie niecierpliwe, które zarzucają, że „wszyscy mówią o tej miłości, ale nikt nie mówi jak ją rzeczywiście osiągnąć”. Zdarzają się też osoby, które w trakcie sesji, już po kilku czy kilkunastu minutach pracy nie wytrzymują i rzucają: „no dobrze, ale jak ja mam osiągnąć X?”.

Wspólnym elementem obu przypadków najczęściej będzie oczekiwanie na gotowe rozwiązanie, które ma przeprowadzić przez cały proces od początku aż do samego końca z pięknym rezultatem końcowym. Niestety rozwój duchowy czy terapia to nie gotowanie i tutaj nie ma uniwersalnych, gotowych przepisów.

Gdy gotujemy, to jajko zawsze będzie jajkiem, a mąka mąką. Mamy pewne stałe, niezmienne właściwości, więc dość łatwo możemy ustalić, że wykonując określone działania z określonymi składnikami osiągniemy zawsze zbliżony efekt. W przypadku rozwoju naszym głównym składnikiem jest człowiek, gdzie w przeciwieństwie do jajek – każda jednostka cechuje się diametralnie innymi właściwościami. Jako ludzie jesteśmy tak niesamowicie złożeni i różni od siebie, że po prostu nie da się stworzyć uniwersalnych rozwiązań, które będą działać dla każdego.

Z tego wynika prosty wniosek – nie ma jednej drogi do miłości, jest ich tyle, ile istnieje ludzi. Stąd też ten „brak konkretów”, który jest zarzucany przez niektórych – duchowy nauczyciel może bowiem co najwyżej pokazać narzędzia, nauczyć uniwersalnych (ale co za tym idzie – też ogólnych) prawd, a większymi konkretami może się wykazać pracując już indywidualnie nad wybranym przypadkiem.

Stąd też, gdy pracuję z nowym klientem w nawet najbardziej oklepanym temacie, z którym miałem już do czynienia dziesiątki razy – dla mnie to zawsze jest praca od zera. Każda osoba to zupełnie inna historia, inne uwarunkowania i inne potrzeby. Jednej osobie mogę powiedzieć, aby spróbowała wybaczyć matce, gdy widzę, że to właśnie nieumiejętność odpuszczenia jest problemem. Jednak już drugiej osobie z podobnym problemem, mogę doradzić, aby TERAZ nawet nie myślała o wybaczaniu, ponieważ najpierw musi być wyrażona złość, której wyrazić nie było wolno i bez tego próby wybaczania pogłębią tylko konflikt wewnętrzny (dyplomatycznie mówiąc).

Jeśli ktoś próbuje spłycać tego typu rzeczy, każdemu jak leci mówiąc mądrości typu: „idź, wybacz matce, bo bez tego coś tam”, to znaczy, że ta osoba ma bardzo płytkie postrzeganie tego jak działa rozwój duchowy. Prawdziwy mistrz nie zgrywa kogoś, kto ma odpowiedź na wszystko i potrafi powiedzieć: „A ja nie wiem co masz zrobić, nie pracowałem z tobą, nie znam twoich uwarunkowań, póki nie wgryziemy w temat, to nie ma mam dla ciebie odpowiedzi”.

Tutaj tak naprawdę potrzebujemy spojrzeć na rozwój duchowy od nieco innej strony niż ta, do której możemy być przyzwyczajeni w kontekście typowych działań życiowych. Nie możemy sobie tworzyć ani szukać sztywnych planów, które będziemy realizować punkt po punkcie, ponieważ to tak nie działa. Potrzebujemy spojrzeć na to wszystko raczej jak na wejście w dynamiczny proces, który ulega nieustannym przemianom. Jeden, spontaniczny przebłysk świadomości potrafi w ułamku sekundy zmienić całą perspektywę, a jako że rozwój duchowy polega głównie na poszerzaniu i oczyszczaniu świadomości – ta perspektywa będzie się ciągle i ciągle zmieniać.

Dlatego, gdy pracuję z klientami, zawsze skupiam się na tym, co potrzebujemy ruszyć na TU I TERAZ. Niektórych to frustruje, bo oni chcą już znać CAŁĄ drogę do celu, a ja zawsze szczerze im mówię, że to co się teraz dzieje, to jest odkrywanie tej drogi kawałek po kawałku :) Zdaję sobie sprawę, że nie zawsze jest to łatwe, ponieważ wymaga to pewnego zaufania, że cały ten proces dokądś prowadzi, ale niestety nie da się tego przeprowadzić inaczej. Realnie możemy się skupić na konkretach dotyczących tylko najbliższej przyszłości, a co do reszty – możemy tworzyć ogólne założenia, jakiś luźny plan, ale to i tak będzie się zmieniać z czasem, więc nie ma co się za bardzo do tego przywiązywać. To jest też kwestia tego, że mamy na wierzchu pewne emocje i uwarunkowania, i ani ja, ani nawet Bóg nie wie tego, jak i kiedy dana osoba z nimi poradzi, aby można było ruszyć kolejne warstwy. A że teoretycznie ta praca może skręcić w różnych kierunkach, to nigdy nie wiemy jaki będzie trzeba wykonać następny krok, dopóki nie znajdziemy się w tym miejscu. Niektórzy „wszystkowiedzący”, zapominają o tym, jak nieograniczona jest wolność WOLNEJ WOLI, która niezależnie od tendencji, potrafi zaskakiwać swoimi wyborami. Gdy z kimś pracuję, mogę wiedzieć z grubsza co ta osoba powinna zrobić i w jakim kierunku powinna pójść, aby było lepiej, ale ja nie wiem, co ona rzeczywiście z tym zrobi, jak sobie poradzi, co jej się przydarzy w międzyczasie czy jakie, ukryte czy mniej oczywiste tendencje się jeszcze ujawnią po drodze.

Stąd dla mnie tylko jedna strategia ma sens: „Teraz zajmij się tym, co ustaliliśmy jako ważne na teraz, a co później, to się okaże później :)”.

To samo tyczy się określania ram czasowych – ja sobie obecnie pracuje nad jednym tematem, ale czy dojdę do oczekiwanego efektu za tydzień czy za 10 lat (po przepracowaniu wielu innych spraw) to nie mam zielonego pojęcia i nie muszę tego wiedzieć. Wiem, co mam robić w tej chwili i właśnie to robię, więc po co sobie zaprzątać głowę czymś więcej? :)

Puszczenie nadmiernej kontroli i zaufanie to podstawa w tych kwestiach :)

Komentarze są zamknięte.