Masz pełne prawo do tego, aby być szczęśliwym, nawet jeśli w twoim życiu są ludzie, którzy mają inne pomysły na ciebie.
Niestety w naszym społeczeństwie dosyć powszechne jest zjawisko odmawiania ludziom prawa do ich szczęścia w imię pewnych obowiązków, idei, ideologii czy innych pomysłów. I choć oczywiście istnieje wiele zobowiązań, które powinniśmy traktować poważnie to niekoniecznie powinniśmy je realizować w sposób, który nam narzucają inni.
Jednym z popularniejszych przykładów są zobowiązania dorosłych już dzieci wobec ich rodziców. Nasi rodzice będąc osobami, które nas wychowywały i kształtowały, mają ogromną przewagą nad nami, ponieważ mogą wykorzystywać przeciwko nam słabości, które świetnie znają. W końcu sami aktywnie uczestniczyli w ich powstawaniu. To sprawia, że naprawdę mnóstwo dzieci toksycznych rodziców ma bardzo duży problem z uwolnieniem się z ich „strefy wpływów”. Za każdym razem gdy tylko próbują się od niej oddalić, naciskane są ich najsłabsze punkty i podejmowane są działania, które mają największy wpływ na ich emocje i psychikę. Trzeba mieć bardzo dużo samozaparcia czy świadomości, aby nie ulec temu i podjąć najlepsze dla siebie decyzje.
Taki rodzic może sobie rościć prawo tak naprawdę do czegokolwiek – aktywnej, fizycznej opieki nad nim, poświęcenia mu ogromnych ilości uwagi, wspierania finansowo, załatwiania za niego podstawowych spraw, brania odpowiedzialności za problemy, które sam sobie generuje, wkładania cię w rolę służącego i niewolnika bez własnych uczuć czy potrzeb, zabawiania go i dotrzymywania towarzystwa…
Wszystko to zazwyczaj jest uzasadniane tym, że rodzic cię urodził, wychował i zapewnił ci to czy tamto. Tu oczywiście nie ma znaczenia, czy rzeczywiście zrobił to wszystko, czy zrobił to w ogóle dobrze i czy przy okazji też może zniszczył ci psychikę i samoocenę. Dziecko dowiaduje się, że przychodząc na ten świat z inicjatywy rodziców, zaciągnęło u nich niespłacalny dług. Niespłacalny, ponieważ niezależnie od tego jak wiele byś poświęcił dla rodziców, nie usłyszysz, że „jesteśmy już kwita, jesteś wolny”. Nawet jeśli poświęcisz 2 razy więcej czasu i kilkukrotnie więcej zasobów na opiekę nad nimi, niż oni poświęcili na opiekę nad tobą – toksyczny rodzic w życiu nie przyzna, że zrobiłeś dla niego więcej niż on dla ciebie, a wręcz będzie odwracał tą narrację, wciąż i wciąż dając ci do zrozumienia, że robisz za mało i nie jesteś dość dobry. A gdy tylko postanowisz przesunąć granicę choć o milimetr, szybko się okaże się, że jesteś niewdzięcznym gnojem czy innym egoistą.
Największym problemem w tym wszystkim jest to, że oczywiście mamy świadomość tego, że coś tutaj jest nie w porządku, ale nie potrafimy z tym nic zrobić, ponieważ bardzo silnie uderza w nas poczucie obowiązku wobec rodzica (zazwyczaj wzmacniane przez naciskanie na nasze czuły punkty). W końcu matka nas urodziła (a mogła zabić!), do lekarza byliśmy zabierani (a przecież mogli pozwolić nam umrzeć), byliśmy karmieni (a mogli nas zagłodzić), mieliśmy ubrania (a mogliśmy biegać na golasa po mieście, jak wiele innych dzieci). Tyle poświęceń i wyrzeczeń, a przecież rodzic mógł wybrać dla siebie atrakcyjniejszą alternatywę w postaci więzienia za skrajne zaniedbanie dziecka i doprowadzenie do śmierci czy innego nieszczęścia.
Tak, najbardziej tragikomiczne w tym wszystkim jest, że ci najbardziej wymagający rodzice często realizowali wobec dziecka kompletne minimum (a często nawet i mniej), a mają wymagania takie, jakby stworzyli temu dziecku najcudowniejsze warunki, jakie tylko człowiek może sobie wyobrazić. Oczywiście to są skrajne przykłady i w wielu domach były takie bonusy jak wyjazdy na wakacje, kupowanie zabawek czy inne rzeczy, które wykraczają poza egzystencjalne minimum. Tylko jakie to ma znaczenie, jeśli dziecko było wiecznie zaszczute, przerażone, szmacone, wyzywane, ignorowane albo stawało się świadkiem rzeczy, których dziecko nie powinno doświadczać (np. przemocy czy pijackich awantur).
Nie można wybiórczo skupiać się tylko na rzeczach pozytywnych i wartościowych, z całkowitym pominięciem tego, co było złe i negatywne, a takie podejście uwielbiają toksyczni, roszczeniowi rodzice. Tutaj jednak trzeba powiedzieć wprost:
„Dobre uczynki nie wymazują odpowiedzialności za złe”.
Świat nie działa tak, że ja ci dam bardzo dużo pieniędzy, a potem będę mógł cię bić i wyzywać do woli, jednocześnie oczekując wdzięczności, bo przecież „dostałeś ode mnie tak wiele”.
Absolutnie nigdy nie musisz być wdzięczny za jakikolwiek toksyczny układ, który uderzał w twoje podstawowe prawa jako człowieka, niezależnie od tego, ile pozytywnych elementów on w sobie zawierał.
To nie ma znaczenia jak wiele poświęcił i dał ci rodzic. Jeśli w tym wszystkim był toksyczny do takiego stopnia, że nie potrafiłeś tworzyć normalnego, szczęśliwego życia i potrzebowałeś lat terapii, aby stanąć na nogi czy w ogóle polubić siebie, to nie jesteś takiemu człowiekowi absolutnie nic winny. Jeśli ktoś „wystawia ci rachunek” za to, że był gównianym rodzicem i oczekuje w zamian noszenia go na rękach, mimo że to jego rodzicielstwo cię niemal zniszczyło, to jest zwyczajnie bezczelny. I to trzeba nazwać po imieniu, a nie ulegać narracji skupionej na wielkich poświęceniach rodzica, które często są wyolbrzymione i wycięte z szerszego kontekstu. A tutaj właśnie ten kontekst jest kluczowy.
Jeśli miotacie się w niepewności co jest dobre, a co nie, gdzie postawić granice, co dać, a czego nie dać to tutaj warto uświadomić sobie kluczową kwestię.
Jeśli masz choć w podstawowym stopniu otwarte serce i starasz się pielęgnować miłość w sobie to wszystko staje się dość proste. Twoje serce zawsze będzie czuło niewymuszoną, swobodną i naturalną chęć odwdzięczania się ludziom, którym REALNIE zawdzięczasz coś dobrego. Jeśli więc ktoś jest dla ciebie dobry i masz z tą osobą zdrową, nietoksyczną relację to przy otwartym sercu twoja wdzięczność będzie realizować się naturalnie i spontanicznie.
A co najważniejsze – będzie ona twoją inicjatywą (nawet jeśli będzie to pod wpływem czyjejś prośby czy potrzeby), a nie czymś ci narzuconym. To ty decydujesz, co dajesz, ile dajesz, jak dajesz, kiedy dajesz. Zauważ, że jak byłeś dzieckiem, a rodzic był twoim opiekunem, to on decydował o tym co robi i jak robi. Kiedy rola się odwraca i ty masz być w roli opiekuna, to niby dlaczego decyzyjność ma nadal zostać po stronie rodzica? Nie daj się złapać na tą manipulację.
Pamiętaj, że odmawiając toksycznemu rodzicowi to nie jest tak, że to ty mu coś robisz. Jeśli twoje serce byłoby skłonne wspierać rodzica, który traktowałby cię z miłością i szacunkiem, to tak naprawdę ten rodzic sam sobie robi krzywdę. Potrzeba miłości naszych rodziców jedną z silniejszych potrzeb każdego dziecka. I każde dziecko jest w stanie naprawdę wiele zrobić za tą miłość. Prawda jest więc taka, że ci wszyscy rodzice mogliby naprawdę dużo dostawać od swoich dzieci (przynajmniej tych, które nie są mocno zaburzone i pozamykane na miłość), gdyby tylko sami okazali miłość swoim dzieciom. Jeśli ktoś wybrał drogę terroru i znęcania się nad dzieckiem – niech płaci za to cenę w postaci samotnej starości. Oszczędźcie sobie cierpienia i nie pielęgnujcie toksycznych wzorców swoich rodziców. Zagryzając zęby i dając im to, czego chcą mimo całej toksyczności, dajecie im do zrozumienia, że można być toksycznym gnojem i nie ponosić za to żadnej odpowiedzialności. A to nie ma nic wspólnego z miłością czy współczuciem, a jest chorą uległością, z której nigdy nie wynika nic dobrego.
Masz pełne prawo wybierać swoje własne szczęście, a dobry, kochający rodzic będzie się cieszył przede wszystkim tym, że jego dziecko jest szczęśliwe. Bo to jest ważne dla każdego rodzica z otwartym sercem. A gdy masz takiego kochającego, dobrego rodzica to często okazuje się, że twoje szczęście potrafi być współgrać z potrzebami waszej wspólnej relacji :)
Komentarze są zamknięte.