Gdy czytamy o prawie przyciągania, kreacji i afirmacjach, a interesuje nas temat pieniędzy, dość łatwo dojść do wniosku: „A po co mi praca? Po prostu wykreuje sobie dostatek pieniędzy i nie będę musiał pracować”. Taki koncept kusi szczególnie tych, którzy bardzo nie lubią swojej pracy.

W praktyce jednak okazuje się, że to wszystko nie jest takie proste.

Z uczciwych źródeł większych pieniędzy, które nie wiążą się z pracą możemy wymienić takie opcje jak:

*Spadek – tutaj jednak ktoś musi umrzeć, więc nie jest to ani przyjemna opcja, ani też nie mamy na to żadnego wpływu. Sama sytuacja kreuje się więc całkowicie poza nami, a od naszych intencji zależy tylko to, czy się w ogóle na to załapiemy (tu jeszcze ważne będą intencje pozostałych członków rodziny). Nawet jeśli w Twojej rodzinie są starsze, schorowane osoby z dużym majątkiem, a ty jesteś na liście spadkobierców – siedzenie i czekanie na czyjąś śmierć nie jest ani dobre, ani nie jest to odpowiedzialny plan na swoje finanse.

* Konkursy i loterie – wygrana w totka to marzenie wielu osób, ale tutaj niestety muszę was rozczarować. Każda osoba, która kupiła kupon chce wygrać, więc na poziomie energetycznym mamy tutaj walkę intencji ogromu ludzi. Tu jest tak wiele presji, emocji i innych wpływów, że nie przebijecie się przez to żadną ilością modlitw i afirmacji. Oczywiście ktoś te nagrody wygrywa i teoretycznie możecie to być wy, ale to raczej będzie tak, że ta wygrana przyjdzie do was (np. nagle natchnie was na kupno kuponu), a nie tak, że sami to wymusicie, gdy akurat są wam potrzebne pieniądze. Dużo łatwiej może być przebić się w konkursach i loteriach organizowanych na mniejszą skalę, ale to z kolei wymaga też całkiem sporej otwartości i zdecydowanie nie robiłbym z tego sposobu na życie.

* Prezenty – czasami możemy po prostu coś dostać od kogoś, ale dopóki nie mamy wujka milionera, który zechce nas tak po prostu utrzymywać bez większego powodu, to raczej takie źródła pieniędzy powinniśmy traktować jako zwykły bonus.

* Życie na koszt rodziny/partnera – zazwyczaj nie będzie to zdrowy schemat, gdyż w większości przypadków budowany jest na pasożytnictwie i manipulacji. Można co prawda stworzyć zdrowy, świadomy układ wymiany, gdzie jedna osoba zarabia, a druga odciąża partnera na wiele innych sposobów (np. zajmuje się domem i innymi obowiązkami) i to może być ok, ale tutaj jak zawsze diabeł tkwi w szczegółach. Po pierwsze – taki układ powinien pojawić się naturalnie, wynikać z potrzeb OBOJGA partnerów i powinna być otwartość na możliwość rezygnacji z niego w razie potrzeby. Chodzi o to, że nie przyciągamy sobie partnera na zasadzie, że on ma być sponsorem naszego życia i tylko w takim układzie go akceptujemy, bo to już nie jest miłość, a zwykły układ biznesowy. Po drugie – życie pisze różne scenariusze i trzeba mieć gotowość na to, że z różnych powodów być może będziemy musieli zamienić się rolami (np. partner choruje albo padł mu biznes, więc to my idziemy teraz do pracy). Po trzecie – nawet jeśli partner może i chce nas utrzymywać, bo ma do tego zasoby – trzeba być świadomym, że stajemy się całkowicie zależni od jego prosperity, a zaniedbujemy swoją własną. Sam fakt, że udało się stworzyć taki układ jeszcze nie świadczy o tym, że rozwinęliśmy otwartość na bogactwo, a jedynie o tym, że rozwinęliśmy otwartość na cudze bogactwo :) A tak jak ktoś nam dał, tak samo może zabrać (albo się po prostu zawinąć razem ze swoimi pieniędzmi, choćby po prostu umierając). Takie układy mogą być korzystne jako coś przejściowego, co daje nam przestrzeń do rozwijania własnej prosperity na luzie albo realizowania się w innych sferach życia, ale trzeba mieć na uwadze, że jeśli dążymy do pełnego urzeczywistnienia, to prędzej czy później będziemy musieli się zabrać za samodzielne działania w kwestii pracy i pieniędzy.

* Inwestowanie – ten punkt tak naprawdę nie powinien się tutaj znaleźć, ponieważ, aby sensownie inwestować, trzeba zdobyć wiedzę i doświadczenie, więc jest to jednak już pewna forma pracy. Uznajmy jednak, że jest to coś innego niż praca :) Tutaj wielu rozwojowców również lubi sobie sporo obiecywać, ale trzeba wziąć pod uwagę kilka kwestii. Po pierwsze, na dobry początek trzeba mieć już jakieś większe środki, jeśli chcemy budować duże kwoty, które miałyby nam pozwolić nie pracować. Po drugie – są różne formy inwestowania, ale generalna zasada jest taka, że te w miarę bezpieczne i stabilne przynoszą dość małe zyski, a duże pieniądze można zarobić na tych bardziej ryzykownych. A to z kolei oznacza wchodzenie w przestrzenie, gdzie podobnie jak w przypadku loterii – mamy do czynienia z grą intencji i silnymi wpływami z zewnątrz, które KOMPLETNIE nie zależą od naszego chciejstwa. Tu możemy co prawda wypracować sobie dostęp do intuicji, która będzie nas prowadzić i odpowiednio kierować w tym, gdzie i kiedy wkładać/wyciągać pieniądze. Teoretycznie więc da się tutaj stworzyć działający model, ale to wymaga bardzo dobrego kontaktu ze swoją intuicją, mimo wszystko pewnej wiedzy i doświadczenia, a przede wszystkim chłodnego, nieemocjonalnego umysłu, co jest najtrudniejsze. Ironią jest to, że najłatwiej jest tym, którzy już nie mają problemu z pieniędzmi, ponieważ w nich to nie wywołuje takich emocji i presji na to, że koniecznie MUSI się udać. W praktyce więc trzeba mieć do tego predyspozycje i po prostu lubić w tym siedzieć (śledząc różne notowania, wiadomości ze świata, itp.), ale to i tak staje się po prostu jedną z form pracy. A skoro to i tak wymaga pracy, to równie dobrze możemy majątek zbijać robiąc coś zupełnie innego, co może być bardziej bliższe naszym potrzebom i predyspozycjom. Patrząc realistycznie nie ma co zakładać, że cokolwiek pozwoli nam po prostu wkładać pieniądze i je mnożyć w nieskończoność, bez naszego zaangażowania i/lub ryzyka straty (no chyba że zadowala nas lokata na kilka procent w skali roku).

Zdarzają się jednostki, które stają się nawet bajecznie bogate mimo braku własnego wkładu w to (spadki, wygrane, bogaci partnerzy, itd.), ale to są wyjątki od reguły i większość z nas będzie jednak musiała się zaangażować w swoją prosperitę. I ma to sens, ponieważ gdybyśmy wszyscy mieli wygrać w totka i siedzieć na tych milionach, to kto by pracował na te wszystkie produkty i usługi, które moglibyśmy za te pieniądze kupić? Bardzo ważną częścią prosperity jest właśnie to, aby uczestniczyć w zdrowej wymianie między światem, a nami.

To, co powinno być naszym celem, to nie pieniądze za nic, ale znalezienie swojego miejsca w świecie tak, aby tworzyć jakąkolwiek wartość dla innych, w zgodzie ze sobą (czyli robimy to, co lubimy i do czego mamy predyspozycje), otrzymując w zamian satysfakcjonujące wynagrodzenie. Jeśli nie lubimy pracy i nie chcemy pracować, to rozwiązaniem nie jest ucieczka od pracy, ale uzdrowienie stosunku do niej tak, aby odnaleźć się w działaniach, które nam pasują.

Wiele osób nie dostrzega faktu, że to, co mamy nieuzdrowione w temacie pracy, to co sprawia, że tak bardzo buntujemy się przeciwko jakiejkolwiek pracy, jest równocześnie tym, co ogranicza naszą prosperitę i utrudnia czy wręcz uniemożliwia pozyskiwanie pieniędzy z pozapracowych źródeł. Zamiast więc szarpać się i kombinować na siłę jak unikać pracy, lepiej jest po prostu zająć się naszymi intencjami do niej i uzdrawiać tak długo, aż odkryjemy, że ten świat naprawdę oferuje nam możliwość robienia czegoś wartościowego dla innych w sposób, który może nam w pełni odpowiadać. Odpowiadać jednak z poziomu uzdrowionego serca, a nie z poziomu zbuntowanego dziecka, które się obraża na sam koncept pracy :)

Komentarze są zamknięte.