Sporo osób odczuwa co najmniej dyskomfort (który w niektórych przypadkach przeradza się to nawet w lęk i potrzebę ucieczki) w sytuacjach, które stawiają je w centrum uwagi większej grupy ludzi.
Przede wszystkim im więcej osób i im mniej je znamy (możemy też je znać od lat, ale bez większej bliskości, z pozycji dystansu) tym bardziej umysł będzie przytłoczony, ponieważ nie będzie w stanie w czasie rzeczywistym badać i analizować wszystkich tych osób, aby wyłapać reakcje, oczekiwania i emocje, dostosowując się do nich. Szczególnie, że będąc w centrum uwagi prawdopodobnie wykonujemy jakieś zadanie (np. przemawiamy) i większość zasobów musimy przekierować na wykonanie tego zadania. To wszystko odbiera nam poczucie kontroli, które z poziomu lęku możemy podtrzymywać na co dzień, w „zwyczajnych” sytuacjach, gdy trzymamy się na uboczu i możemy sobie na spokojnie wszystko analizować i kontrolować. Tutaj okoliczności odbierają nam takie możliwości, zmuszając nas do zupełnie innego podejścia. A im bardziej jesteśmy przyzwyczajeni do analizowania, dostosowywania się i kontroli siebie oraz otoczenia, tym bardziej nadzy, bezbronni i przerażeni będziemy się czuć, będąc w centrum uwagi.
Powszechność samego problemu wynika również z faktu, że takie skupienie uwagi innych ludzi na naszej osobie, często dotyka wszelkich naszych negatywnych oczekiwań i emocji związanych z interakcjami międzyludzkimi.
Niezależnie od tego czy doświadczyliśmy dużych traum czy po prostu „zwykłych”, przykrych doświadczeń, które ukształtowały nasze oczekiwania wobec ludzi, te oczekiwania będą się szczególnie silnie ujawniać właśnie w sytuacjach, gdy nasza kontrola jest tak mocno ograniczona i otacza nas większa „masa ludzka”, która może być źródłem przeróżnych wzorców. W końcu nie możemy mieć pewności, co siedzi w głowach tym wszystkim ludziom i czy któryś z nich nie zareaguje na nas w sposób, który nas podświadomie przeraża czy dotyka naszych czułych punktów (np. krytyką, agresją, czepialstwem, wyśmianiem, umniejszeniem, zignorowaniem, znudzeniem, podburzaniem innych przeciwko nam, niedocenieniem, niezrozumieniem, manipulacją, wypaczeniem naszego przekazu, itp. itd.). Możliwości jest całkiem sporo, a praktycznie każdy z nas ma w tych kwestiach swoje czułe punkty, których dotykanie wywołuje w nas dyskomfort lub silniejsze reakcje emocjonalne.
Ważnym krokiem w uzdrowieniu tematu będzie z pewnością znalezienie i nazwanie po imieniu naszych własnych słabych punktów. Dużo łatwiej jest poradzić sobie z lękiem, kiedy już chociaż wiemy czego dokładnie się boimy. To jest zbyt ogólne, gdy sobie powiemy, że po prostu boimy się być w centrum uwagi, bo tak naprawdę to nie boimy się samej uwagi, ale tego co ona za sobie niesie (potencjalnie).
Im dokładniej nazwany i zbadany lęk, tym mniejsza jest jego siła oddziaływania. To już przynosi częściową ulgę.
Dalej nie pozostaje nam już nic innego jak sobie na spokojnie pracować z nazwanym tematem, wykorzeniając z podświadomości przyczyny lęku i zastępując je nowymi, pozytywnymi wzorcami. :)
Komentarze są zamknięte.