Ogłaszam urlop udanie zakończony, także można się już śmiało zgłaszać na zabiegi :)
Przy okazji wyjazdu naszła mnie taka mała refleksja, którą chciałbym się podzielić.
W czasach gdy pracowałem na etacie, w pracy za którą niespecjalnie przepadałem – urlopy wyglądały zupełnie inaczej. Tygodnie przed było wielkie czekanie, odliczanie dni, życie przyszłością. W trakcie było spięcie, żeby ten czas wykorzystać jak najefektywniej, żeby pogoda dopisała, żeby wszystko wyszło zgodnie z planem, itd. No i przez cały wyjazd towarzyszyło uczucie uciekającego czasu, poczucie że dni mijają zbyt szybko i lada moment będzie trzeba znowu wracać do pracy. Po urlopie przez jakiś czas było życie przeszłością i wspominanie miłych chwil.
Krótko mówiąc – taki urlop to było dosłowne wydarcie sobie kawałka wolności, którym nawet nie można było się w pełni nacieszyć, ze względu na jego ograniczoną ilość w roku.
Teraz, kiedy żyję robiąc to kocham robić, wszystko wygląda zupełnie inaczej. Zauważyłem, że od dłuższego czasu już żyję każdym dniem, jakby właśnie ten dzień był najważniejszy. Liczy się to, co jest teraz, na resztę przyjdzie czas we właściwym momencie.
Praktycznie do samego wyjazdu nawet nie myślałem za bardzo o tym, że w ogóle wyjeżdżam gdzieś – skupiałem się na tym tylko na tyle, na ile wymagały tego kwestie organizacyjne. Dopiero idąc na pociąg, poczułem że to się dzieje :)
W trakcie wyjazdu chłonąłem każdą chwilę, ale już bez tej zachłanności sprzed lat – na luzie cieszyłem się tym co jest i nie miałem spięcia związanego z średnio optymistycznymi prognozami pogody na końcówkę urlopu. W ogóle nie skupiałem się na upływie dni, a myśląc o powrocie do domu i pracy czułem tylko przyjemność. Miałem swoje sprawy, którymi chciałem się zająć i czułem chęć na popracowanie z moimi klientami, więc powrót kojarzył mi się jednoznacznie pozytywnie.
I wiecie co?
Zauważyłem, że przed wakacjami, w trakcie i po powrocie z nich – cały czas czuję się tak samo dobrze. Pierwszy raz w życiu czuję taką ciągłość dobrego samopoczucia. Mogę sobie chodzić po moich ukochanych górach albo siedzieć w domku i cały czas jest mi tak samo dobrze, miło i przyjemnie.
Ze względu na piątkowe burze, wróciłem nawet ten dzień wcześniej i szczerze mówiąc nie zrobiło mi to żadnej różnicy, bo i tak się nasyciłem wyprawami, a po za tym nie wiem czy moje nogi miały by siłę na więcej, bo ładną pogodę wykorzystałem w pełni :D
Naprawdę fajnie jest poczuć ten kontrast z latami poprzednimi i zauważyć, że żyje się tak dobrze i przyjemnie na co dzień, że nawet urlop, który do tej pory był wydarzeniem tak wyjątkowym, nie robi specjalnej różnicy.
Właśnie dlatego tak ważne jest to, aby robić to co się naprawdę lubi i kocha robić. To całkowicie zmienia sposób życia. A jak się nie wie co się chce robić albo jak to przejawiać – zbliżając się do swojej prawdziwej natury, pracując nad relacją z samym sobą – siłą rzeczy będziecie się do tego zbliżać.
Każdy człowiek bez wyjątku ma w sobie potencjał do tego, aby przejawiać siebie w pełnej zgodzie ze sobą, w zgodzie ze swoimi preferencjami i tym co lubi, w pełnym szczęściu, spełnieniu i radości z życia.
I właśnie tego Wam z całego serca życzę :)
Komentarze są zamknięte.