Gdy pracujemy nad uwolnieniem się od różnego rodzaju wzorców, musimy pamiętać o jednej, bardzo ważnej rzeczy. Praca z obciążeniami i uwalnianie negatywów to tylko część całej pracy. Równie istotne jest również budowanie nowej, pozytywnej wizji siebie i swojego życia – wizji, która ma zastąpić stary, znany nam dobrze świat.

Cała trudność polega na tym, że te największe i najtrudniejsze tematy wiążą się z pewną „filozofią życia”, której mogliśmy doświadczać CAŁE swoje życie, a często – nawet od wielu, wielu wcieleń. A to oznacza, że podświadomość będzie bardzo przywiązana do pewnych emocji, schematów, nastawień, oczekiwań czy sposobu myślenia w konkretnych obszarach życia. Wprowadzenie większych, głębszych zmian w tych kwestiach może wymagać od nas praktycznie częściowej zmiany naszej osobowości. To oznacza konieczność zmienienia się jako osoba, stania się innym człowiekiem niż dotychczas.

Tymczasem sporo ludzi chciałoby raczej zmienić zewnętrzne warunki życia na lepsze, ale pozostając wciąż tą samą osobą, co w praktyce często będzie się wykluczać. Jeśli ktoś jest mocno przesiąknięty np. mentalnością ofiary i jego filary osobowości są zbudowane na zmęczeniu ludźmi, rozczarowaniach, oczekiwaniu na cierpienie, wycofaniu, niechęci, zgorzknieniu, itd. to z tej pozycji będzie bardzo ciężko realizować szczęśliwe, spełnione życie. Nie wystarczy też, że ten zgorzkniały i wycofany człowiek, w swoim zgorzknieniu i wycofaniu będzie próbował się dostrajać do sukcesów, szczęścia, dobrobytu i innych przyjemnych zjawisk.

Jemu może się wydawać, że jak zacznie dostawać od świata i ludzi to, czego mu brakuje, to wtedy będzie szczęśliwy i radosny. Problem w tym, że on musi się nauczyć też tego szczęścia i radości w oderwaniu od tego, co dostaje czy czego nie dostaje od świata. Musi nauczyć się co to w ogóle oznacza być radosnym i szczęśliwym człowiekiem. Jak to działa, z jakimi odczuciami i nastawieniem to się wiąże, skąd to wypływa, jak to w sobie wywoływać, jak napędzać tymi uczuciami swoje życiowe motywacje i nastawienie.

Nie wystarczy sama motywacja do nie bycia ofiarą. Trzeba jeszcze stworzyć jakąś wizję siebie jako osoby szczęśliwej, radosnej, spełnionej, którą spotykają dobre rzeczy w życiu. Następnie musimy tą wizję poczuć na różnych poziomach, zrozumieć i przyswoić, a ostatecznie – przyjąć i zjednoczyć się z nią. I to jest najtrudniejsze w tym wszystkim. Ten kto się w życiu nacierpiał, z łatwością jest w stanie przyjąć to, że nie chce już cierpieć. Najbardziej wymagające jest jednak to, aby rzeczywiście zobaczyć i poczuć siebie jako osobę w pełni szczęśliwą. To się po prostu tak bardzo gryzie z dotychczasowym doświadczeniem i wszelkimi wyobrażeniami czy oczekiwaniami, które wokół tego się zbudowały. Człowiek się zmroził, stłumił, schował za mechanizmami obronnymi. Jeszcze przed chwilą był albo wciąż jest w strefie wojny, wojny na której działy się straszne i okropne rzeczy. A teraz mu mówią, żeby wyszedł na łąkę pełną kwiatów i cieszył się słońcem? Tak po prostu, jak gdyby nigdy nic?

To jest trudne i wymaga czasu, wymaga różnych procesów, takich które odtłumiają, uwalniają czy wpuszczają światło. Warto jednak od samego początku mieć świadomość tego wszystkiego, o czym sobie dziś mówimy, aby już od pierwszych kroków budować tą pozytywną wizję i każdego dnia, kroczek po kroczku, sięgać po nią :)

Komentarze są zamknięte.