Dzisiaj nieco inny niż zwykle, ale dość ciekawy temat. Czy rzeczywistość, w której się zanurzamy oglądając film, czytając książkę czy grając w grę niesie za sobą prawdziwe doświadczenie? Czy są to gorszej jakości doświadczenia niż te, które niesie ze sobą „realne” życie? Czy spacer po lesie jest doświadczeniem wyższej jakości niż przeżywanie przygód w fikcyjnym, książkowym świecie?

Część osób od razu powie, książka czy film to nie są prawdziwe doświadczenia, tylko uciekanie od rzeczywistości. Tutaj jednak trzeba sobie zadać pytanie – która rzeczywistość jest prawdziwa i co o tym decyduje? Czy tylko doświadczenia na płaszczyźnie materialnej (a więc to, czego fizycznie doświadczamy naszym ciałem w fizycznym świecie) są prawdziwe? A co z taką miłością? Czy ona jest prawdziwa tylko wtedy, gdy doświadczam jej fizycznie z drugim człowiekiem? Jako samo niefizyczne uczucie w duchowym sercu już się nie liczy? A co z istotami, które żyją poza płaszczyzną fizyczną i które fizycznie się nie przejawiają? Czy ich doświadczenia są nieprawdziwe?

Jeśli oglądam film i on wywołuje we mnie jakieś przemyślenia, emocje czy odczucia, to o ile same wydarzenia przedstawione w filmie są oczywiście fikcją, to już moje doświadczenie nie. W końcu czuję prawdziwe emocje i mam prawdziwe przemyślenia. To, że doświadczyłem ich przebywając bardziej na płaszczyźnie astralnej (świecie emocji i wyobrażeń) w żaden sposób nie ujmuje ich jakości czy prawdziwości.

Swego czasu grałem w grę, która w bardzo złożony i realistyczny sposób pozwalała wcielić się w kowboja żyjącego pod koniec XIX wieku w Ameryce. Bardzo klimatyczna produkcja, która sprawiała, że człowiek wsiąkał w przedstawiony świat i czuł się, jakby naprawdę doświadczał życia w tamtej rzeczywistości. I mimo, że nic co rozegrało się na ekranie komputera nie było prawdziwe, to prawdziwe było poczucie przygody, której doświadczyłem i wszelkie emocje, jaka ona ze sobą niosła. Ba, wręcz czułem, że mogłem doświadczyć coś, czego nie mógłbym i nie chciałbym doświadczyć w świecie fizycznym, bo to jednak niosłoby za sobą zbyt wiele wyrzeczeń i niegodności, a ryzykowanie swoim prawdziwym życiem nie jest zbyt dużą atrakcją dla mnie :)

Osobiście uważam, że tego typu wirtualne doświadczenia potrafią bardzo fajnie wzbogacać nasze życie czy nawet zaspokajać pewne potrzeby, tylko po prostu jak we wszystkim, musi być umiar i równowaga. Skoro żyję w materialnym świecie jako materialna istota, to jednak te materialne doświadczenia będą dla mnie kluczowe i zdecydowanie nie mogę uciekać czy zaniedbywać tej płaszczyzny rzeczywistości. Spacer po wirtualnym lesie nigdy nie przebije doświadczenia prawdziwego, fizycznego lasu, choć z drugiej strony gra czy film może mi pozwolić doświadczyć w jakimś stopniu prawdziwych i wymyślonych miejsc do których nie mam dostępu fizycznie. Bieganie po Paryżu w czasach rewolucji francuskiej, eksploracja kosmosu czy jazda konna po dzikiej jeszcze i niezabudowanej prerii USA to coś, na co nie mogę sobie pozwolić w fizycznym świecie. W grze mogę tego doświadczyć, co prawda w sposób nieco „upośledzony”, bo nie wszystkie fizyczne zmysły tego doświadczają, ale wzrok i słuch w połączeniu z wyobraźnią i uczuciami/emocjami to już dostatecznie dużo, aby przeżyć coś z jednej strony fikcyjnego, ale częściowo jednak prawdziwego.

Tutaj jedynie, aby zachować tą równowagę, trzeba po prostu mieć świadomość, że te wirtualne doświadczenia siłą rzeczy są ograniczoną namiastką doświadczeń opartych całkowicie na realnym życiu. To nie sprawia, że one są z tego powodu jakieś gorsze czy mniej wartościowe, ale trzeba mieć świadomość, że o ile się świetnie sprawdzają jako dodatek do naszego życia, to absolutnie nie nadają się jako substytut, który miałby nam zastąpić te bardziej realne doświadczenia. Potrzebujemy prawdziwych relacji, prawdziwej aktywności fizycznej, widoku rzeczywistego słońca, ogarnięcia swoich materialnych spraw, itd. Tutaj nie może być tak, że oglądanie seriali czy granie w gry służy jako ucieczka od życia, które nas przytłacza czy frustruje. Nie możemy też szukać zaspokojenia fundamentalnych potrzeb w świecie wirtualnym, bo nie od tego on jest. On się świetnie sprawia, żeby zaspokoić jakąś tam fanaberię, żeby przez chwilę poczuć się jak kowboj, rozładować jakieś napięcie po stresującym dniu czy po prostu dodatkowo doświadczyć czegoś ciekawego, fajnego. Nie załatwia to jednak naszych braków w miłości, zarabianiu, funkcjonowaniu wśród ludzi i innych podstawowych kwestiach.

Książki, gry czy filmy mogą też służyć jako źródło wartościowych bodźców, których może nam brakować z różnych powodów w zwyczajnym życiu. Dodatkowa dawka dopaminy, która towarzyszy nam podczas różnych osiągnięć w grze potrafi pomóc w wychodzeniu z depresji czy radzeniu sobie z nudą na emeryturze (trzeba tylko uważać, żeby nie popaść w drugą skrajność i nie uzależnić się, uciekając od życia). Obejrzenie ulubionego serialu może nas zrelaksować i pozwolić oderwać się na chwilę od trudności dnia codziennego, żeby naładować baterie. Ciekawy film z pozytywnym przekazem może skłonić nas do refleksji i wzmocnić w nas budujące myśli i uczucia. Historia, która dotyka trudnych dla ciebie tematów może pozwolić na to, abyś dał ujście zduszonym emocjom i skonfrontował się z czymś ważnym w sobie.

Mój wniosek jest więc taki, aby nie dawać sobie wmówić książki, gry czy filmy są nierozwojowe, bo tylko „prawdziwe” doświadczenia mają znaczenie. Wszystko jak zawsze zależy od tego, z jaką intencją podchodzimy do nich – jeśli robimy to ucieczkowo, popadamy w uzależnienia, zaniedbujemy ważne sprawy, to oczywiście jest to niezdrowe i niekorzystne. Jeśli sięgamy po „dzieła” przesiąknięte syfiastymi emocjami, które dostrajają nas do niskich energii (np. lęku, smutku, beznadziei) to też na tym nie wychodzimy zbyt dobrze (no chyba, że akurat jest nam potrzebna jakaś konfrontacja, to taki negatywny bodziec może w czymś pomóc, ale to jest rzecz raczej okazjonalna, a nie coś z czego bym korzystał na co dzień). Można jednak w zdrowy sposób, z umiarem i czystymi intencjami czerpać naprawdę dużo dobrego z tych fikcyjnych doświadczeń, szczególnie że pozwalają one również na specyficzne doświadczenia, które w żaden inny sposób nie byłyby dla nas dostępne.

Komentarze są zamknięte.