Co ma większe znaczenie? Realnie osiągnięty efekty końcowy czy same starania, niezależnie od efektu?

Odpowiem nieco przewrotnie – to zależy :) Czasami liczą się same starania, czasami ważniejszy jest efekt. Wszystko zależy od konkretnego przypadku i okoliczności. Do czego jednak zmierzam? Otóż niestety w naszym społeczeństwie można zauważyć brak równowagi w tym zakresie i nadmierne zwracanie uwagi tylko na rezultat końcowy naszych działań. A to wpływa negatywnie na wiele sfer naszego życia, w tym również rozwój duchowy, gdy ktoś neguje wartość i sens swojej praktyki, tylko dlatego, że nie doczekał się jeszcze efektów zgodnych z jego oczekiwaniami.

Klasycznie uczymy się tych niezdrowych schematów najczęściej już jako dzieci w rodzinnym domu i w szkole. W domu, gdy zaburzony lub niedojrzały emocjonalnie rodzic podchodzi do wszystkiego zero-jedynkowo i powierzchownie. Na przykład dziecko zazwyczaj sprząta po sobie (stara się to robić), ale czasami się zapomina albo zwyczajnie mu się nie chce (a dorosłym się to nie zdarza?) i od czasu do czasu zaniedba sprawę. Rodzic zamiast podejść do tematu z szerszą perspektywą, gdzie docenia starania i fakt, że przez 90% czasu wszystko działa dobrze, a dopiero potem odnosi się do tych niedoskonałości – traktuje dziecko niesprawiedliwie mówiąc coś w stylu: „Czemu ZAWSZE trzeba sprzątać po Tobie? Czy ja muszę ZA KAŻDYM RAZEM zwracać ci uwagę?”. W takim wypadku starania i zdrowe zachowania dziecka zostają całkowicie zignorowane, potraktowane wręcz tak, jakby w ogóle nie istniały. Brak doskonałości czy niepełnego spełniania określonych oczekiwań jest uznawany za porażką kompletną i stawiany na równi z przypadkiem dziecka, które ma wszystko w tyłku i które nigdy palcem nie kiwnęło, aby posprzątać. W ten sposób ono uczy się, że same starania nie mają żadnej wartości i znaczenia – liczy się tylko osiągnięcie określonego efektu, a jedyne rezultaty jakie można osiągnąć w życiu to 100% sukcesu lub 100% porażki – nie ma stanów pośrednich.

W szkole bywa podobnie, gdy nauczyciele również często patrzą powierzchownie na ocenę jako wyznacznik starań i zaangażowania ucznia. Zdolny uczeń, która przyswaja w lot dostanie piątkę i zostanie uznany za kogoś, kto się dużo uczy, mimo że zapamiętał wszystko z lekcji i w domu nie musiał nawet otwierać książki. Z kolei drugi uczeń dostanie jedynkę i zostanie wyzwany, że mógłby się w końcu postarać, mimo że tak naprawdę siedział całą noc nad książkami – niestety ma problemy z nauką i koncentracją z powodu złych warunków w domu i problemów emocjonalnych, więc mu nie wychodzi mimo starań.

Tego typu schematy niestety wpędzają w nas silne przekonanie, że świat w głęboko gdzieś nasze starania, próby, uczucia, ograniczenia, możliwości, chęci i wszystkie inne czynniki, które wpływają na stan końcowy naszych działań. Liczy się tylko EFEKT i nic więcej. A to strasznie wypacza postrzeganie naszego rozwoju i tego co się dzieje na naszej własnej drodze.

Załóżmy, że ktoś wychowywał się w skrajnej biedzie, rodzinie wiecznie zadłużonej i mającej wszystkie możliwe negatywne wyobrażenia na temat pieniędzy i zarabiania. Jeśli ktoś włożył tytaniczną pracę w to, aby się wygrzebać z tej mentalności biedy i bezsilności, pospłacał swoje liczne długi i uzyskał prawdziwą stabilność finansową, choć na razie na poziomie niewiele większym od minimalnej krajowej – to osiągnął zajebisty sukces. Rzecz w tym, że w oczach wielu ludzi i być może jego samego, to będzie porażka, bo „co to za sukces zarabiać tak niewielkie pieniądze?”. Szczególnie, że zaraz obok mamy drugiego człowieka, który wrzuca zdjęcia drogiego samochodu i luksusowych wakacji. On jednak nie tyle dorobił się, co po prostu dostał mieszkanie po babci, z którego dostał sporo kasy (która za kilka lat zostanie przejedzona do końca), a samochód ma na kredyt, który ledwo spłaca. I mimo, że pierwszy człowiek przepracował i zrozumiał znacznie więcej, ma również dojrzalsze podejście do pieniędzy niż ten drugi (który nierozsądnie wydaje pieniądze, a jego „prosperita” jest oparta np. na kombinacjach i żerowaniu na innych), to powierzchownie często ocenimy tego drugiego jako bardziej urzeczywistnionego finansowo. To zaś nam pokazuje, że patrzenie na sam efekt końcowy bez znajomości CAŁEGO kontekstu może bardzo wypaczać realną wartość i sens tego, co widzimy.

Efekt końcowy jak sama nazwa wskazuje to efekt na samym końcu danej drogi. Nie można wrzucać do jednego worka człowieka, który nie robi nic i takiego, który przeszedł 80% drogi, tylko dlatego, że oboje na teraz nie przejawiają tego określonego osiągnięcia. Nie można mówić temu drugiemu, że jego droga jest nic nie warta, tylko dlatego, że nie dokończył swojego procesu i JESZCZE nie ma tego efektu końcowego.

Aby wytrwać w rozwoju i pozwolić właściwym procesom na zaistnienie, musicie nauczyć się doceniać siebie na DŁUGO przed osiąganiem swoich wyznaczonych celów. To jest naprawdę niezwykle ważne, aby zauważać i doceniać wszystkie swoje starania, nawet te zakończone porażkami, błędami i ślepymi zaułkami. Nie zduszajcie w zarodku swojej inicjatywy i chęci do działania. Dążcie do celu, działajcie, żyjcie bez względu na to, jakie efekty i w jakim czasie się pojawiają. Zamiast poddawania się, rezygnacji i frustracji, lepiej wprowadzać cierpliwość i ewentualną korektę działań tam, gdzie jest to potrzebne i możliwe na dany moment.

Jedyną alternatywą dla życia i działania jest nieżycie i niedziałanie, a to jest bardzo słaba i mało atrakcyjna opcja :) Dlatego bez względu na to jak wam idzie i z jakiego punktu zaczynacie – zawsze opłaca się po prostu żyć i działać, tak jak potraficie i chcecie. Może brzmi to nieco banalnie, ale tak po prostu jest :)

Komentarze są zamknięte.