Duchowiacy często zapominają, że istnieje istotna różnica między tym, co jest teoretyczne możliwe, a tym co jest praktycznie dostępne na tu i teraz. To, że coś działa w określony sposób w świecie oświeconych lub niemal oświeconych istot, nie znaczy jeszcze, że może się to przejawić w naszym obecnym położeniu, czy przy takiej, a nie innej świadomości i urzeczywistnieniu.

Stąd potem „mądre” rady, które są kompletnie nieadekwatne do naszych potrzeb i możliwości, np:
– „Po prostu wybierz miłość” – wobec kogoś, kto kompletnie nie rozumie konceptu miłości albo ma same negatywne wyobrażenia na jego temat.
– „Przebacz matce, bo nie będziesz szczęśliwy” – wobec osoby, której nigdy nie było wolno wyrażać złości wobec matki i która potrzebuje w pierwszej kolejności wyrazić swoje zduszone emocje wobec niej i posiedzieć jakiś czas w nienawiści, zanim zrobi się przestrzeń do wybaczania.
– „Nie wchodź w negatywne emocje, bo one ci zaniżają wibracje, dostrajaj się do miłości!” – wobec potłumionej osoby, która w pierwszej kolejności potrzebuje nauczyć się czuć, wyrażać i radzić sobie z negatywnymi emocjami, a nie od nich uciekać, jak to robiła całe życie.
– „Rozstań się z nim i wykreuj sobie kogoś lepszego” – w kierunku osoby, która jest w dobrym, choć mającym swoje problemy związku. Jeśli związek nie jest toksyczny i zbudowano w nim wartościową więź, warto raczej dać mu szansę i pracować nad jego jakością, zamiast bawić się w niedojrzałą „wolność od przywiązań” i jednocześnie liczyć na magiczną kreację cudownego ideału z poziomu nieprzepracowanych zaburzeń.

Takich przykładów można mnożyć i mnożyć. A jest tego całkiem sporo, ponieważ to jest najszybsza droga do postawienia siebie w roli „mistrza duchowego” – wystarczy po prostu naczytać się różnego rodzaju mądrości duchowych (a to jest osiągalne dla każdego, kto po prostu umie czytać), a potem można rzucać duchowymi frazesami na prawo i lewo. O prawdziwej mądrości jednak nie świadczy sama znajomość tych wszystkich haseł, ale ich głębsze zrozumienie i umiejętność stosowania ich adekwatnie do sytuacji. One są bowiem często uniwersalne, ale dopiero na tym Boskim, doskonałym poziomie, a im dalej nam do tej doskonałości, tym bardziej mogą zmieniać się reguły gry. Z tego powodu jednej osobie powiem: „przebacz matce”, ponieważ to jest to, czego ona potrzebuje na tu i teraz, ale innemu człowiekowi powiem coś zupełnie odwrotnego: „Nie musisz przebaczać matce, pozwól sobie poczuć złość i nienawiść, których nigdy nie było wolno ci czuć” – ponieważ to jest to, czego ten człowiek potrzebuje w danym momencie.

Największą krzywdę robią ci, którzy próbują wkładać wszystkich jak leci w te same ramy, ponieważ nie rozumiejąc złożoności tego, o czym mówią – nie potrafią się swobodnie w tym poruszać i dobierać swoje rady do prawdziwych potrzeb. A te potrafią być skrajnie odmienne w zależności od przypadku. Jeśli ktoś w swoim pogubieniu i cierpieniu jest zbyt daleko od miłości, aby potrafić z niej skorzystać – najpierw trzeba z tym człowiekiem zejść do jego labiryntu i pomóc mu znaleźć drogę wyjścia z tego całego pomieszania (co na ogół nazywamy terapią), zanim dojdziemy do punktu, kiedy te wszystkie piękne, proste i uniwersalne rady będą miały jakiekolwiek zastosowanie.

Podsumowując – nie bądźcie na siłę zbyt uduchowieni i nie forsujcie w swoim życiu i praktyce reguł gry, które są bardziej adekwatne do świata oświeconych mistrzów niż waszej zwyczajnej codzienności. W pierwszej kolejności wsłuchujcie się w siebie i swoje prawdziwe potrzeby, a nie to, czego uczą „forsujący swoje oświecenie mistrzowie” – ci bowiem, jeśli wobec siebie stosują podejście wkładania się na siłę w oświecone ramy, to oczywiście będą stosować tą samą strategię wobec innych, gdyż to jest jedyna droga, jaką znają.

W prawdziwym urzeczywistnieniu chodzi o to, że my stopniowo dojrzewamy do pewnych rzeczy i one się wtedy przejawiają samoistnie, w sposób naturalny, gdy jesteśmy na nie gotowi. Przeczytanie czy usłyszenie czegoś, a potem forsowanie tego we własnym wnętrzu nie ma nic wspólnego z dojrzałością i gotowością. Lepiej jest skupić się na robieniu gruntu (uzdrawianie emocji, poszerzanie świadomości, pogłębianie kontaktu ze sobą, itd.), zakładając, że jak już naprawdę będzie na coś miejsce, to się to po prostu samo przejawi. A skoro na tu i teraz tego miejsca nie ma, to zamiast bawić się w forsowanie, lepiej się przyjrzeć temu, czemu tego nie miejsca nie ma i właśnie z tym pracować.

Komentarze są zamknięte.