Mówiąc o wzorcach odrzucenia, często myślimy o tym, jak o jakiejś klątwie, która sprawia, że inni nas odtrącają, gdy my pragniemy bliskości. Wierzymy w iluzję tego, że inicjatywa pozostaje na zewnątrz, kiedy tak naprawdę to my sami jesteśmy źródłem i inicjatorami całego odrzucenia.

Tutaj trzeba uwzględnić kilka rzeczy.

Po pierwsze – wszelkie odrzucenie ma zawsze źródło w odrzuceniu samego siebie na tym najgłębszym poziomie. Człowiek, który kocha siebie i ma dobrą relację ze sobą, nigdy nie czuje się odrzucony. Nawet, gdy technicznie do tego dochodzi – on, wie, że ten akt odrzucenia przez drugiego człowieka jest wyrazem tego, kim jest i co wybiera ten konkretny człowiek. Nie bierze tego do siebie, ponieważ mając odpowiednią dojrzałość i świadomość, nie szuka potwierdzenia własnej wartości w działaniach innych ludzi. Jego więc to odrzucenie nie boli, ponieważ wie, że ono mu niczego nie ujmuje, a mając świadomość dostatku miłości od samego siebie, Boga i innych ludzi, nie musi się upierać przy konkretnych jednostkach. Jeśli więc przestanę odrzucać siebie i przyjmę siebie w pełni poprzez własne serce – już nigdy nie poczuję się odrzucony, niezależnie od wyborów i działań innych ludzi. Warto o tym pamiętać.

Druga rzecz – gdzieś, w którymś momencie (w tym lub poprzednich życiach) zbudowaliśmy swoją tożsamość wokół wyobrażenia: „ja jestem, tym, którego się odrzuca, tym, który nie zasługuje, tym, którego nie chcą, itd.”). Tak wyszło w wyniku naszego pogubienia, umniejszania siebie, trudnych emocji i nieprzyjemnych doświadczeń. A gdy już zbudowała się taka tożsamość i zakorzeniła w trzonie naszej osobowości – ma ona ogromny wpływ na nasze przejawianie się. Możemy tego nie zauważać, ale mając takie wzorce, często sami odrzucamy świat poprzez nasze nastawienie, mowę ciała, ucieczkowe zachowania, urywanie dyskusji, unikanie ludzi, wycofywanie się i wiele innych. Do tego może dochodzić też cała warstwa żalu, pretensji i innych emocji do ludzi, co tylko buduje ogromny mur między nami, a resztą świata. Koniec końców, czujemy się niesamowicie skrzywdzeni, ponieważ ludzie nie chcą okazać nam miłość ABSOLUTNEJ, polegającej na niekończącym przebijaniu się przez nasze zasieki, uniki, sprzeczne sygnały i wiele innych przeszkód. A nawet jeśli znajdzie się ktoś dostatecznie wytrwały to tylko kwestia czasu, aż powinie mu się noga – straci na chwilę zapał, poczuje zmęczenie, czegoś akurat nie będzie mógł lub chciał dać. I wtedy taka osoba ze wzorcami odrzucenia może odetchnąć z ulgą, ponieważ już wie, że jest dokładnie tak, jak się tego spodziewała – wszystko od początku było jednym, wielkim oszustwem! Może jednym ruchem wywalić do kosza całe dobro, jakie dostała od tego człowieka i zatopić się w dobrze znanym poczuciu skrzywdzenia i cierpienia.

Trzecia rzecz warta uwagi – wiele osób ze wzorcami odrzucenia celowo odrzuca świat z wyprzedzeniem, aby uniknąć bólu rozczarowania. W końcu przyznanie przed sobą i innymi, że czegoś tak bardzo potrzebujesz, tylko po to, aby zostać brutalnie odtrącanym jest bardzo bolesne. Wydaje się więc łatwiej stłumić swoje potrzeby i przekonywać cały świat do tego, że my niczego nie potrzebujemy i sami sobie radzimy. Można nawet stworzyć mechanizmy odrzucania innych poprzez udowadnianie sobie, że oni nie mają nic wartościowego do zaoferowania nam, co ma służyć uciszeniu wewnętrznego głosu, który coś tam wciąż chce dostać od nich. Wygląda to w praktyce tak, że odczuwamy niechęć czy wręcz pogardę do innych, patrząc na nich w mocno umniejszający sposób. Nagle się okazuje, że żyjemy wśród samych głupków, toksycznych debili, chamów i wszelkiego rodzaju przedstawicieli wszystkiego, co najgorsze. To oczywiście działa poprzez wyolbrzymianie negatywnych cech (czy wręcz przypisywanie ich na siłę), z całkowitym ignorowaniem tego, co dobre i wartościowe w innych. Może to przynieść powierzchowną ulgę, gdy dla odmiany to my sobie wszystkich odrzucamy na prawo i lewo, ale jest to miecz obosieczny. Ostatecznie bowiem okazuje się, że my dalej realizujemy wzorce odrzucenia w najczystszej postaci. W końcu, jeśli okazuje się, że jesteś rzekomo jedynym mądrym wśród samych głupków – to ostatecznie znowu zostajesz sam. Oni mają siebie nawzajem i swoje „głupie” sprawy, a ty znów odstajesz jako ten „inny”. Samo to, że nadasz pozorną wartość swojej inności, w żaden sposób nie rekompensuje bólu niedopasowania, samotności i odrzucenia.

Także, jeśli chcemy naprawdę solidnie popracować naszymi wzorcami odrzucenia, warto przestać się nakręcać tym, co robią czy czego nie robią nam inni, a w zamian przekierować swoją uwagę na siebie, badając co w naszym wnętrzu nie działało prawidłowo do tej pory. Dobra wiadomość jest taka, że skoro to my sami generujemy odrzucenie, to tak samo możemy tworzyć dostatek miłości, bliskości i wszystkiego, co jest nam potrzebne :)

Komentarze są zamknięte.