Dzisiaj powiemy sobie co nieco o głupocie i mądrości. Może zwróciliście na to uwagę, że często jest tak, że osoby głoszące różnego rodzaju głupoty potrafią być niezwykle głośne, pewne siebie i kurczowo trzymające się swoich racji. Z kolei osoby o szerokich horyzontach często wypowiadają się skromniej i z zauważalnie mniejszą pewnością siebie. Z czego to wynika?
Zacznijmy może od tego czym jest głupota. Jest to stan zawężonych i/lub zaburzonych zdolności poznawczych umysłu. Umysł głupi postrzega więc świat tunelowo, widząc jedynie niewielki wycinek całości, a często ten fragment jest po drodze zniekształcony. Wynika to z nieprawidłowego rozwoju mózgu (zła dieta, stres, używki, traumy, niekorzystne środowisko rozwoju, choroby, czynniki genetyczne, itp.), a także niskiego poziomu świadomości jako takiego.
Zjawisko głupoty generuje podwójny problem. Nie dość, że mamy już na samym starcie zawężony i zniekształcony obraz rzeczywistości, to jeszcze z dokładnie tych samych powodów, nie potrafimy uświadomić sobie, że taki problem w ogóle istnieje. Krótko mówiąc – człowiek głupi jest zbyt głupi, żeby zrozumieć swoją głupotę.
Skoro człowiek głupi w swojej głupocie nie potrafi zobaczyć niczego więcej ponad swoje własne zawężone poglądy, emocje czy wyobrażenia, to jest absolutnie przekonany o swojej racji, ponieważ w jego świecie nie ma miejsca na nic innego, niż to co on poznał. I nawet gdy ktoś o szerszych horyzontach spróbuje mu pokazać coś więcej, coś co wykracza poza sztywne ramy jego głupoty, to nie będzie to działać. On będzie próbował tą mądrość spłycić i przetłumaczyć na język jego ograniczonej logiki, kompletnie rujnując jej sens albo ją odrzuci jako nieprawdę, gdy w żaden sposób nie da się jej dopasować do jego rzeczywistości.
Wyobraźmy sobie, że na środku oceanu istnieje mała wysepka na której żyje niewielka społeczność, która spędziła na niej całe życie i nigdy nie widziała niczego, co byłoby poza nią. Ludzie żyjący tutaj czują się bardzo mądrzy, ponieważ doskonale znają wszelkie zjawiska jakie zachodzą na wyspie, więc mają poczucie, że wiedzą już wszystko o otaczającym ich świecie. Pewnego dnia jednak jeden z nich postanawia zbudować tratwę i wyruszyć w nieznane. Eksploruje świat odkrywając, że istnieją inną lądy, inni ludzie, całkowicie nieznane mu zjawiska, zwierzęta i rośliny. Im więcej tego odkrywa, tym głupszy się czuje, ponieważ rośnie jego świadomość tego, jak wielu rzeczy o świecie jeszcze nie wie. Po kilku latach wraca na wyspę i próbuje opowiedzieć swojemu ludowi o tym, co widział, lecz ten mu nie wierzy. Przywódca społeczności odzywa się: „Nie mogą istnieć żadne inne lądy, ponieważ oczywistym jest to, że otacza nas nieskończona woda. Kiedyś płynąłem przez kilka dni i nie było nic, poza wodą. Nie może istnieć coś takiego, jak rzeki, ponieważ woda się tak nie zachowuje – wystarczy się rozejrzeć na około. Nie mogą istnieć ogromne góry, ponieważ ziemia składa się głównie z sypkiego piasku, a on by nie utworzyłby takich formacji. Kłamiesz więc albo miałeś halucynacje”. Podróżnik próbuje jeszcze przekonać swojego rozmówcę, ale samemu do końca nie rozumiejąc, co dokładnie widział i na jakich zasadach to wszystko istnieje, nie ma takiej pewności jak on. Wycofuje się więc i zostawia dla siebie resztę rewelacji. Reszta ludzi stoi po stronie przywódcy, ponieważ jego argumenty znacznie lepiej do nich trafiają, niż abstrakcyjne historie podróżnika.
Ta historia zwraca uwagę na kilka spraw. Przede wszystkim zauważmy, że poszerzanie horyzontów oznacza umiejętność wyjścia poza znaną, zamkniętą perspektywę i odkrywanie zupełnie nowych obszarów. Im bardziej wchodzimy w ten proces, tym bardziej zauważamy niesamowity ogrom i złożoność wszystkiego, co istnieje. Im więcej wiemy, tym większą świadomość mamy tego, jak dużo jeszcze nie wiemy, więc paradoksalnie wraz ze wzrostem mądrości, czujemy się coraz głupsi wobec ogromu wszechświata. A mając coraz większą świadomość własnych ograniczeń poznawczych i niewiedzy, siłą rzeczy wypowiadamy się z mniejszą pewnością, agresywnością czy natarczywością. Z czasem, gdy stajemy się ekspertami w danej dziedzinie – wraca do nas poczucie pewności, ale ono nigdy nie jest tak ekstremalne jak u głupków, ponieważ zawiera ono już pokorę wobec własnych ograniczeń.
I teraz kolejny wniosek – eksperci z reguły stanowią niewielki procent danej społeczności. Niezależnie od tego o jakiej dziedzinie życia byśmy mówili, tylko garstka będzie świetnymi ekspertami, a reszta to głównie laicy. I niestety tutaj działa taka zasada, że do ludzi głupich bardziej dociera głupota (ponieważ rezonuje z tym, co znają) niż wiedza ekspercka, której często nie są w stanie nawet prawidłowo zrozumieć, dopóki sami nie poszerzą świadomości.
Szczególnie widoczne jest to właśnie w duchowości. Mistrzami, nauczycielami, uzdrowicielami, guru, itd ogłaszają się osoby, które w swojej ograniczonej świadomości nie widzą głupot jakie gadają i nie rozumieją, jak wielu rzeczy jeszcze nie rozumieją. I oni są w stanie porywać nawet tłumy, ponieważ bije od nich tak niesamowita pewność i przekonanie do wszystkiego, co głoszą, a jednocześnie ich spłycone interpretacje duchowych nauk idealnie trafiają do umysłów o nieco niższej jeszcze świadomości. Spotykałem mnóstwo ludzi, którzy żadnymi mistrzami się nie czują, a w swojej mądrości i empatii znacznie przewyższali niejednego samozwańczego guru. No, ale to właśnie tak działa – całkiem świadomy człowiek, powie skromnie że on jest tylko małym robaczkiem, który dopiero odkrywa tajemnice wszechświata, a z kolei inny gość, który przeczytał kilka artykułów i pobył na kilku warsztatach, ogłosi się niemal oświeconym mistrzem, bo coś zobaczył i coś poczuł, mimo, że to ledwie kropla w morzu świadomości.
Osobiście bardzo przestrzegam przed ludźmi, którzy stawiają się pozycji wszystkowiedzących, znają odpowiedź na każde pytanie i wszystko zawsze wiedzą lepiej od innych, bez cienia wątpliwości czy pokory wobec własnych ograniczeń. Oni w swojej głupocie nawet nie widzą tego, że to nie na tym polega prawdziwa mądrość :)
Komentarze są zamknięte.