Szczerość jest niezwykle ważną i potrzebną cechą w relacjach międzyludzkich. A jest nawet jeszcze istotniejsza, gdy pomyślimy o tej najważniejsze relacji – z samym sobą.

Zazwyczaj lubimy myśleć, że generalnie jesteśmy szczerzy ze sobą – w końcu po co mielibyśmy się okłamywać? Niestety w praktyce okazuje się, że istnieje całe mnóstwo powodów, aby jednak „ulepszać” nasze wyobrażenia o sobie.

Jedną z najpopularniejszych motywacji do zakłamywania siebie są społeczne przekonania o tym, jak to wszelkie niedoskonałości i słabości powinny być potępiane, odrzucane czy karane. Jeśli mamy głęboko zakodowaną negatywną reakcje, która wiąże się z bólem i cierpieniem to dość naturalne jest to, że bronimy się przed tym. Jeśli np. wierzymy, że pewna cecha charakteru (choćby lenistwo) zasługuje na potępienie i odrzucenie przez innych ludzi, to oczywiście nie chcemy widzieć siebie jako leniwych ludzi, ponieważ to oznaczałoby, że powinniśmy być potępieni i odrzuceni. Wierząc podświadomie w nieuchronność negatywnych konsekwencji posiadania takiej cechy, staramy się ukryć informacje o niej przed sobą i innymi lub chociaż staramy się umniejszyć ją, przekonując siebie i otoczenie do tego, że ona wcale nie przejawia się w tak dużym stopniu, jak mogłoby się to wydawać.

Łatwo zauważyć, że już na tym etapie, zamiast widzieć sprawy takiej, jakimi są – kombinujemy, lawirując wokół pewnych faktów tak, aby stworzyć bezpieczniejszy, bardziej pożądany obraz samych siebie. Tutaj działają bardzo proste, pierwotne wręcz reakcje naszej psychiki, która za wszelką cenę stara się ochronić przed bólem – nawet kosztem szczerości z samym sobą.

A takich motywacji do zakłamywania siebie może być znacznie więcej, gdzie one się wzajemnie przenikają i wzmacniają. Może tak bardzo ci zależy na czymś (np. na związku z konkretną osobą), że na siłę budujesz sztuczne wyobrażenia, które sprawiałaby, że to wszystko działałoby, chociaż tak naprawdę nie działa i nie będzie działać. Może nie chcesz przyjąć czegoś do wiadomości, ponieważ kłóci się z twoim system wartości czy poglądami, do których tak się przywiązałeś? Może próbujesz zagłuszyć wyrzuty sumienia bądź inne trudne emocje? Może nie potrafisz zbudować zdrowej samooceny, więc idziesz na całego w tworzenie sztucznej, „pozytywnej” osobowości? Może boisz się, że znienawidzisz siebie, gdy zobaczysz w pełni, kim się stałeś?

Mógłbym tak wymieniać godzinami :)

Każdy z nas, bez wyjątku, ma swoje powody, aby już teraz nie przyjąć do siebie pełni prawdy o sobie. Tego jest tak dużo, że w pewnym sensie można powiedzieć, że jednym z filarów rozwoju duchowego jest proces odkłamywania siebie. Praktycznie na każdym kroku jest coś zaburzonego, zmienionego, stłumionego czy zniekształconego w dowolny, inny sposób. W tym jesteśmy naprawdę dobrzy – w takim zniekształcaniu naszego postrzegania, aby nagiąć prawdę pod swoje własne potrzeby. A to jest ogromna pułapka, chyba tak naprawdę największa na całej naszej drodze. Możemy zajmować się naprawdę świetnymi i skutecznymi praktykami duchowymi, ale jeśli będą one budowane na zakłamaniu i nie pojawi się chęć czy gotowość, aby to zakłamanie odczarować we właściwym czasie – no to mamy przekichane. Tylu bardzo zaawansowanych mistrzów już się na tym przejechało – próbowali przemycić kilka nieogarniętych spraw, bagatelizowali znaczenie rzeczy jednak ważnych i bum – zamiast oświecenia, przykra śmierć w warunkach mało przyjemnej choroby. A to zawsze jest efekt tego, że naprawdę bardzo nie chciało się czegoś usłyszeć i był potrzebny mocniejszy wstrząs, połączony z małym „resetem”.

W otwieraniu się na szczerość bardzo ważne jest to, aby zmienić nasz osobisty system skojarzeń, szczególnie tych emocjonalnych, związanych z tą cechą. Zamiast kojarzyć ją z bolesnym i przykrym ponoszeniem konsekwencji, powinniśmy myśleć o niej jak o naszej drodze do prawdziwej wolności i ogromnego luzu. W praktyce brak szczerości oznacza mnóstwo wysiłku włożonego w kombinowanie i podtrzymywanie stworzonej fikcji, a to strasznie spina i męczy na dłuższą metę. Z kolei taka totalna, bezkompromisowa szczerość kojarzy mi się z dziecięcą radością i niewinnością istnienia. Ktoś ci mówi, że jesteś leniwy, a ty zauważając, że jest w tym racja, po prostu przyznajesz to z luzem i uśmiechem: „no tak, rzeczywiście bywam leniwy”. To, co daje tutaj komfort to wewnętrzne poczucie, że nie odrzucasz siebie z powodu tej wady, nawet zdając sobie sprawę z jej negatywnego wpływu na swoje życie. Okazujesz sobie miłość, zrozumienie i akceptację, a to właśnie takie wspierające uczucia są najlepszym środowiskiem do tworzenia się pozytywnych motywacji, które sprawią, że pewnym momencie sam z siebie, bez przymusu i cierpienia, zechcesz zmienić się na lepsze.

Komentarze są zamknięte.