„A co jeśli stracę pracę? A jak zabraknie mi pieniędzy? A jak on mnie zdradzi? A jak mi nie wyjdzie? A jeśli mnie oszukają? A jak będą się ze mnie śmiać? A jeśli nikt mnie nie pokocha i już zawsze będę sam?”

Chyba każdy z nas ma czasami wątpliwości czy obawy odnośnie różnych spraw i to jest dość naturalne zjawisko. Problem jest wtedy, kiedy większa część naszego życia jest podporządkowana ciągłym obawom, lękom i wyszukiwaniem potencjalnych problemów. Kosztuje to niesamowicie dużo wysiłku, wstrzymuje przed działaniem i wprowadza mnóstwo ograniczeń w funkcjonowaniu.

Warto pamiętać o tym, że takie „przewidywanie przyszłości” z poziomu lęków, wcale nie pomaga bardziej przygotować się na potencjalnie problemy. Teoretycznie zawsze może wydarzyć się wszystko i nic, a możliwych scenariuszy jest tak wiele, że nie da się wszystkiego zaplanować. Oczywiście nie chodzi też o to, aby w ogóle o niczym nie myśleć i niczym się nie przejmować. Jest jednak ogromna różnica między chłodną, spokojną analizą potencjalnych możliwości, a emocjonalnym nakręcaniem się w lękach i ograniczających myślach.

Co równie istotne, osoby zalęknione powinny starać się zmienić nastawienie do tego, co przynosi życie. Przepracowując swoją dziecięcą bezsilność wobec traum z przeszłości, warto budować świadomość tego, że w życiu nie chodzi o to, aby całkowicie unikać problemów (to i tak nie jest możliwe), ale raczej o to, aby uczyć się dobrze sobie z nimi radzić i transformować je w szansę na coś lepszego. Tutaj kluczowa jest zmiana życiowej postawy z kogoś, kto jest ofiarą zewnętrznych okoliczności na świadomego twórcę własnego życia. W końcu nawet jeśli czuliśmy się i przejawialiśmy jak typowa ofiara świata, ludzi i okrutnego losu, to nie znaczy, że mamy być skazani na to rolę aż po samą wieczność. W którymś momencie trzeba powiedzieć „stop” i zacząć tworzyć zupełnie nowe podejście do siebie i swojego życia :)

Po za tym, pozostaje również kwestia ufności do samego siebie. Skoro mam jakiś tam swój rozum i rozsądek, ogólnie chcę dla siebie dobrze i staram się tak działać, aby sobie krzywdy nie zrobić, to mogę założyć, że z grubsza robię, co mogę, aby spotykało mnie jak najmniej złego i jak najwięcej dobrego. Nie uniknę całkowicie wszystkich możliwych nieszczęść, więc jeśli ma mnie coś takiego spotkać, to mnie spotka. Jeśli mam umrzeć to umrę. Prowokacyjnie zapytam – no i co z tego? Świadomie robię wszystko, aby żyć, ale jeśli się okażę, że coś we mnie było tak grubo nie tak, że jednak przedwcześnie umrę, no to cóż… Czy jest sens zamartwiać się i myśleć o takiej możliwości, która przecież czysto teoretycznie jest realna w każdym momencie mojego życia? Każdego dnia może wydarzyć się coś, co zniszczy moje życie, ale może też nie wydarzyć nic specjalnego albo spotkać mnie mnóstwo dobra. Nie ma sensu próbować tego przywidywać. Przewidują ofiary, ponieważ to właśnie ofiara myśli w taki sposób, jakby ważne dla niej sprawy nie były zależne od jej świadomej woli. Świadomi twórcy własnego życia, nawet gdy odczuwają lęk i widzą negatywny potencjał, po prostu robią co w ich mocy, aby dostroić się do pozytywnych rozwiązań i wybrać najkorzystniejszy dla nich scenariusz.

Niezwykle ważne jest zauważenie, że jeśli jesteście na etapie lęku, że się coś wydarzy, to znaczy, że to się jeszcze nie wydarzyło. A skoro się jeszcze nie wydarzyło to piłka jest wciąż w grze i można tak kreować, aby realizowały się pozytywne scenariusze. Nie marnujcie więc czasu na czekanie w napięciu i po prostu świadomie kreujcie to, co jest wam miłe, korzystne i dobre dla was :)

Komentarze są zamknięte.