Niektórym może wydawać się to kompletną abstrakcją, ale generalnie istniejemy po to, aby doświadczać miłości, szczęścia, dobra i wszelkich wspaniałości, jakie oferuje wszechświat.

Znosząc trudy dnia codziennego, mierząc się z bólem, strachem i ograniczeniami zapominamy o tym, że to nie są docelowe warunki naszej egzystencji. To są tylko skutki uboczne naszej niepełnej jeszcze świadomości oraz pogubienia czy odcięcia, które na tym powstało.

Niestety przyzwyczajamy się takiego funkcjonowania i w swojej głowie tworzymy silne przekonanie, że te wszystkie negatywne aspekty rzeczywistości są nieodłącznym elementem życia na tym świecie. Zamiast przekraczać te wszystkie ograniczenia, szukając drogi do bezwarunkowego szczęścia i spełnienia – adaptujemy się do cierpienia, szukając sposobów na to jak względnie wygodnie z nim żyć.

I to jest jeden z naszych największych problemów. Zamiast dążyć do świata wolnego od cierpienia, poruszamy się cały czas w jego zamkniętej strukturze, starając się przetrwać i dostosować do jego bezwzględnych reguł gry.

Dlaczego się tak dzieje?

Ponieważ tak bardzo uwierzyliśmy w nieuchronność cierpienia. Zakopaliśmy się po uszy w iluzji jego chorej dominacji nad całym światem. Zauważcie, że tak łatwo jest przyjąć, że można by żyć całe życie bez miłości, szczęścia czy spełnienia. Wiele osób w to wierzy. Jeśli zaś przedstawić odwrotną wizję – bez bólu, cierpienia, ciężkości i rozczarowań – najprawdopodobniej zostaniemy uznani za nieprzytomnych wariatów.

Czy to nie jest straszne, że tak łatwo nam przyjąć rzeczywistość pozbawioną dobra, a jednocześnie tak silnie bronimy się przed dopuszczeniem do siebie życia wolnego od wszelkich negatywów?

Naturalnym stanem wszechświata jest miłość. I choć wszechświat jest pełen życia i wolnej woli, która może obierać przeróżne kierunki rozwoju – w tej znacznie szerszej perspektywie wszystko zmierza z powrotem do miłości, która jest stanem równowagi. Tak jak wiszące nad ziemią obiekty nie są w stanie w nieskończoność opierać się sile grawitacji, tak samo wszelkie życie nie jest w stanie opierać się swojemu naturalnego stanowi, czyli miłości.

Wystarczy przyjrzeć się choćby rozwojowi ludzkości. Zaczynając od prostego, zwierzęcego przejawiania się, ludzie rozwinęli najpierw sferę złożonych emocji i wyobrażeń (płaszczyzna astralna), a za tym poszła sfera umysłowa (płaszczyzna mentalna). Obecnie ta ostatnia dominuje, więc żyjemy w świecie nauki, jeszcze nieco bezdusznej, ponieważ przed ludzkością wciąż kolejny etap ewolucji – sfera duchowa. Rozwój serca i kontaktu ze swoją duszą jest naturalnym, kolejnym krokiem dla świata i to już się dzieje! Oczywiście jesteśmy jeszcze w bardzo wczesnej fazie tego etapu, ale widać rozwój pewnej wrażliwości w niektórych częściach świata, a to będzie już tylko postępować. Nie będzie to równy proces, tak jak i teraz mamy społeczeństwa stosunkowo inteligentne, jak i takie no… znacznie mniej ogarnięte, ale generalnie będzie postępować przez kolejne setki, tysiące lat, zalewając świat coraz wyższą świadomością.

Pionierzy rozwoju, czyli ci, którzy nie czekają na ogół ludzkości i sięgają po więcej już teraz, mają oczywiście nieco utrudnione zadanie. W stosunku do dominujących zjawisk zewnętrznych czasami musimy iść nieco pod prąd, wkładając więcej energii niż byśmy musieli, gdyby cała reszta też szła w górę w szybszym tempie. To jednak nie jest powód, aby się obrażać ani też budować przekonania, że ten opór czy trudności są czymś stałym. Tak naprawdę te negatywne zjawiska mniej świadomiej części świata dotykają nas tylko na tyle, na ile sami jesteśmy jeszcze uwikłani w niższe energie. To jest więc mimo wszystko nasza własna odpowiedzialność i efekt naszych własnych wyborów z przeszłości i chwili obecnej.

Jeśli weźmiemy pod uwagę powyższe informacje o dążeniu świata do miłości, to możemy też zauważyć, że tak naprawdę życie przepełnione dobrem jest czymś bardziej naturalnym, oczywistym czy nawet łatwym do osiągnięcia niż życie w bólu i cierpieniu. Musimy tutaj jednak mieć na uwadze nieco większy horyzont czasowy i szerszą perspektywę. Łatwo jest to zanegować tkwiąc w samym środku bólu – trzeba jednak zauważyć, że ten ból nie jest całym naszym życiem. Istnieje znacznie więcej niż ta zawężona perspektywa, uwięziona w cierpieniu – musimy tylko dać sobie szansę zwrócić nasz wzrok w innym kierunku, aby odkrywać nowe drogi, nowe doświadczenia, nowe decyzje i możliwości.

Ból, cierpienie, ograniczenia, lęk – to są tylko pewne opcje, ale zawsze też pozostają w zasięgu inne, znacznie lepsze. Musimy tyko chcieć je zobaczyć i sięgnąć po nie :)

Komentarze są zamknięte.