Oddech jest życiem – to hasło z pewnością wiele razy słyszeliście. Dużo rzadziej jednak mówi się o tym, że oddech oznacza również świadomość i czucie siebie.

Oddychając głęboko i spokojnie wzmacniamy kontakt ze swoim wnętrzem i ze wszystkim co się w nim znajduje. Niestety, jako że wiele osób niekoniecznie ma ochotę konfrontować z tym, co się tam nazbierało – powszechna jest tendencja do spłycania oddechu. Ograniczając oddech zmniejszamy przepływ energii w naszym ciele energetycznym, co sprawia, że różnego rodzaju blokady i obciążenia nie są tak silnie prowokowane i czujemy mniej bólu, ale kosztem tego, że mamy mniej energii życiowej. Łatwo wtedy popadać w jałowość życia, bezsens, pustkę, depresje i wszystko to, co jest zaprzeczeniem żywej, dynamicznej, radosnej energii życiowej.

Odzyskanie radości i entuzjazmu do życia oznacza konieczność nauczenia się oddychać na nowo. Z tym jest jednak problem, ponieważ pogłębianie oddechu odwraca procesy stłumienia i otępienia w które uciekliśmy, a wychodzenie z tego bywa mało przyjemne. Wpuszczając znów więcej energii przy głębszym oddychaniu, w pierwszej kolejności energia wypełnia wolne miejsca (przez chwilę może być więc bardzo przyjemnie), a potem próbuje się przebijać dalej, ale napotyka opór w postaci zablokowanych kanałów (to są wszelkie nieuzdrowione emocje i obciążenia). Efekt jest więc taki, że czujemy się gorzej niż wcześniej.

Jak więc podejść do tego mądrze, aby mieć sensowne efekty?

Przede wszystkim trzeba odnaleźć odpowiedni balans. Jeśli oddychamy zbyt płytko, pozostajemy stłumieni. Jeśli będziemy forsować zbyt mocno, możemy wywołać taki silny stan emocjonalny, że nas to przytłoczy i jedyne co osiągniemy to pogorszenie samopoczucia. Warto więc na spokojnie, stopniowo pogłębiać swój oddech, ale cały czas z szacunkiem do swoich możliwości i emocjonalnej gotowości do radzenia sobie z tym, co z nas wychodzi. Aby cały proces miał jakikolwiek sens, powinien być łączony z jakąś formą terapii, która pozwoli nam na bieżąco pracować z wychodzącymi obciążeniami i emocjami. Najlepiej będzie więc oddychać głębiej podczas praktyki medytacyjnej czy ćwiczeń/ zabiegów duchowo-terapeutycznych, nastawionych na pracę z obciążeniami.

Sam oddech jest według mnie kluczowy w wielu sytuacjach, więc warto zawsze o nim pamiętać, gdy pracujemy nad sobą. Niezależnie od tego, czy afirmujesz, medytujesz, uczestniczysz w zabiegu duchowym czy pracujesz ze swoimi emocjami przed lustrem – świadomy oddech potrafi zdziałać cuda, znacznie wspierając te procesy.

Na początek warto zacząć od prostych ćwiczeń relaksacyjnych podczas których wyciszasz umysł i koncentrujesz się jedynie ona obserwowaniu swojego oddechu. To jest istotne, aby wyćwiczyć sobie uważność skierowaną właśnie na proces oddychania i umieć obserwować siebie i swoje reakcje. To jest bardzo cenne, gdy już po samej obserwacji tego jak ci się oddycha i co się dzieje z twoim oddechem, jesteś w stanie od ręki określić swój stan emocjonalny.

Na początku praktyki oddechowe mogą być mało przyjemne – tak bywa w przypadkach, gdy masz bardzo dużo emocji i już odrobina dodatkowego wzmocnienia oddechu sprawia, że narasta wewnętrzne ciśnienie, a emocje się z ciebie dosłownie wylewają. Tutaj będzie potrzebna dość konkretna praca ze swoją emocjonalnością, ale łączenie od początku tego ze świadomym oddychaniem może bardzo ci pomóc w przejściu przez te procesy. Im więcej uwolnisz, tym więcej będzie przestrzeni dla swobodnego oddechu, a co za tym idzie – głębokie oddychanie będzie coraz bardziej oznaczać przyjemność (czy wręcz błogą rozkosz) i mnóstwo pozytywnych odczuć. Im mniej jest blokad i obciążeń, tym więcej jest miejsca dla wzmocnienia dla odmiany tych Boskich aspektów twojej duszy, a to jest już bardzo piękny i przyjemny proces.

Oddychanie daje więcej przyjemności niż wszystkie możliwe używki razem wzięte i to bez nieprzyjemnych skutków ubocznych. Niestety tutaj różnica jest taka, że używki przynoszą tą przyjemność od ręki, a oddychania trzeba się nauczyć przechodząc najpierw przez trudne emocje. Zdecydowanie korzystniej jednak jest wybrać drogę dłuższą i nieco trudniejszą, ale za to prowadzącą do czegoś pięknego, niż drogę łatwą, ale prowadzącą jedynie do pogłębiania nieszczęścia i rozpaczy.

Komentarze są zamknięte.