Co znajduje się w centrum twojego życia? Wokół czego toczy się twoje życie? Co zajmuje większość twojej uwagi na co dzień? Co zazwyczaj motywuje cię do robienia tego, co robisz? Za czym podąża twój umysł i czego dotyczą twoje emocje?

Daj sobie chwilę na zastanowienie się.

Teraz, mając już jakieś odpowiedzi na te pytania (nie muszą być bardzo dokładne i szczegółowe), odpowiedz sobie na kolejne pytania:

Ile jest w tym wszystkim miejsca dla ciebie? Czy to ty jesteś w centrum swojego życia czy coś innego? Jak wiele z tych rzeczy, które do ciebie przyszły, jest oderwanych od ciebie?

Bardzo często mamy tendencje do uciekania od siebie z zewnętrzne sprawy, problemy, emocje, sprawy, wyzwania i wszelkie inne doświadczenia, które pozwalają przekierować uwagę jak najdalej od własnego wnętrza. Niezwykle ważne jest to, aby zauważyć, że cokolwiek byśmy nie robili czy nie przeżywali, to zawsze zabieramy tam siebie. Jest to dosyć logiczne i oczywiste, że ty sam nie możesz nigdzie pójść bez siebie samego :) A skoro jesteśmy obecni w każdym, najdrobniejszym doświadczeniu, jakie nas dotyczy to warto by było tą obecność budować w sposób świadomy.

Zauważ, że jesteś. Jesteś, czujesz, myślisz, oddychasz w każdej sekundzie swojego istnienia. Zauważ, że oprócz tego strasznego problemu, tego wkurzające człowieka, trudnej sytuacji czy nieumytych garów, jesteś też tutaj i TY. Jesteś przez cały czas, bez przerwy. Możesz stłumić swoje emocje, ciało i umysł, udawać, że cię nie ma, ale w rzeczywistości i tak jesteś! Możesz jak struś schować głowę pod piasek, ale jedyne co to realnie zmienia, to tylko ograniczenie własnej percepcji. Stłumiony, odcięty czy nieprzytomny – wciąż jesteś, istniejesz, żyjesz. Nawet jeśli ci się to nie podoba, chcesz umrzeć i zniknąć – wciąż jesteś i istniejesz. Nawet gdy umrzesz, rodzisz się na nowo i znów żyjesz.

Nie uciekniesz przed sobą, możesz oczywiście próbować, ale ma to tyle sensu, co próba porzucenia własnego cienia. Ludzie próbowali już różnych metod – niszczenie ciała i/lub umysłu, narkotyki, choroby psychiczne, dostrajanie do pustki, obrzydzanie sobie życia. Wszystko bez skutku i jedynie z efektem narastającego cierpienia. Nie uciekniesz i nie zniszczysz siebie. Nie da się i już.

Brzmi strasznie? Straszne tak naprawdę jest nie to, że nie da się uciec, ale takie zakrzywienie postrzegania siebie, które sprawia, że w ogóle chcemy to robić. Tak naprawdę nie ma przed czym uciekać. Co nam grozi? Ogrom piękna i miłości, jaki się wylewa z naszej duszy?

Jakiego piękna? Jakiej miłości? Nie czujesz i nie widzisz tego? A jak miałeś tego doświadczyć, jeśli cały czas tylko uciekałeś i uciekałeś od siebie? To kiedy miałeś wydobyć z siebie ten cudowny potencjał, jeśli nie dałeś sobie szansy i przestrzeni na to, aby go poznać? jak miałeś doświadczyć cudowności swojej duszy, jeśli ledwie jesteś świadomy swojej fizycznej obecności, nawet gdy tylko myjesz gary? :D

Droga do poznania siebie zaczyna się od zauważenia, że jesteś. Nie jednorazowego aktu, ale ciągłego, świadomego bycia ze sobą i w sobie.

A czemu tak bardzo się przed tym bronimy? Ponieważ bycie ze sobą oznacza czucie i świadomość nie tylko swojej prawdziwej natury, ale też tych wszystkich nakładek mentalnych i emocjonalnych. To oznacza konfrontacje z tymi wszystkimi „jestem głupi i żałosny”, jakie zbudowaliśmy sobie sami i z pomocą innych w naszych głowach oraz sercach.

Nie powinniśmy się jednak tego bać. Przecież najgorsza sytuacja jest teraz, gdy to wszystko i tak działa w naszym życiu, a my z tym nic nie potrafimy zrobić. Czucie siebie i świadomy kontakt z tym wszystkim, bywa bolesny, ale jednocześnie wyzwalający – to dopiero ten proces pozwala wyjść nam po za te wszystkie schematy i ograniczenia.

Ucz się stawiać siebie w centrum swojego życia. Bądź w centrum swojego fizycznego, mentalnego czy uczuciowego przejawiania się. Bądź centrum wokół, którego krążą wszelkie twoje sprawy życiowe. Pamiętaj, że jesteś i naucz się delektować się tym uczuciem. A jest ono naprawdę niezwykle przyjemne, gdy już przestajemy walczyć ze sobą :)

Komentarze są zamknięte.