Jednym z najbardziej sabotujących życie wzorców jest coś, co nazwałbym „wzorcem obrażenia na cały świat”. Zazwyczaj przejawia się on u osób silnie straumatyzowanych w przeszłości lub takich, które nagromadziły sobie bardzo dużo obciążeń i silnie stłumiły siebie. Polega to na tym, że taki osoby czując przytłoczenie nadmiarem negatywnych doświadczeń czy emocji, w dużej mierze odcinają się od pewnych bolesnych obszarów w sobie (a więc źródeł problemu przy okazji) tracąc świadomość przyczyn swojego cierpienia. Uciekając od bólu w sobie, projektują go na zewnątrz, budując w sobie przekonanie, że to nie ich własne traumy, emocje czy nastawienie są problemem, ale ten okropny świat – źli ludzie, beznadziejna praca, toksyczny partner, itd.
Dłuższe funkcjonowanie w taki sposób rodzi cały szereg konsekwencji, a najważniejszą z nich jest całkowite wypaczenie naszego spojrzenia na świat. Osoby z takimi wzorcami stają się obrażone na cały świat lub jego konkretne aspekty, a ich emocje stają się przesiąknięte żalem, złością, nienawiścią, strachem, chęcią ucieczki, bezsilnością, niezadowoleniem i wieloma innymi.
Wzorce te cechują się dużą zawziętością i upartością w negatywnej wizji świata, co nie jest niczym dziwnym – w końcu wyjście poza takie postrzeganie rzeczywistości otwiera furtkę do wzięcia odpowiedzialności za siebie i przyjrzenia się swojemu wnętrzu, a to nie jest zbyt wygodna konfrontacja.
Ważne jest jednak zrozumienie, że upieranie się tym wszystkim jest pętlą, którą sami sobie zakładamy na szyje. Nie da się żyć dobrze i szczęśliwie, jeśli całe życie budujemy na założeniu, że przejawiamy się w skrajnie złym miejscu czy warunkach. Nie ma przestrzeni na to, aby doświadczać dobra, gdy my WIEMY, że świat jest zły. Podtrzymywana aktywnie pamięć własnych zranień z pozycji bezsilnej ofiary i nakręcanie się historiami innymi ludzi czy wiadomościami ze świata tylko dolewa oliwy do ognia.
To wszystko jest tak naprawdę niczym innym jak tworzeniem sobie fikcyjnych wrogów na których można przekierować cały swój ciężar emocjonalny, który w innym razie skierowalibyśmy do wewnątrz. na pewnym poziomie próbujemy w ten sposób chronić siebie, dlatego dla podświadomości jest to tak ważne, aby wciąż i wciąż nakręcać się w szukaniu problemów na zewnątrz, a nie w sobie. Ten wzorzec wykształca się zazwyczaj w dzieciństwie, gdyż dzieci nie są dostatecznie silne psychicznie i rozwinięte emocjonalnie, aby radzić sobie z natłokiem bardzo trudnych doświadczeń.
Rozwiązaniem pozostaje zauważenie, że jesteśmy już dorośli, dojrzalsi i silniejsi, aby podejść bardziej świadomie do tego, co się dzieje. Warto z miłością, szacunkiem do siebie i reszty świata spojrzeć na wszystko z szerszej perspektywy i przyjąć swoją część odpowiedzialności za wszystko, co się działo czy się dzieje. A poprzez wzięcie odpowiedzialności nie mam na myśli niczego niemiłego (w niektórych domach dzieci uczą się, że to oznacza tylko same przykrości), a raczej odzyskanie mocy sprawczej, która wypływa ze świadomości: „to ja sam kreuje moje życie, nie jestem tylko bezsilną ofiarą czynników zewnętrznych”.
Komentarze są zamknięte.