Społecznie pojmowana sprawiedliwość jest mocno ograniczonym, często emocjonalnym konceptem, który wpływa na nasze własne podejście do ludzi. Zanim jednak przejdziemy do tego o co tutaj chodzi, zacznijmy od kontrowersyjnego przykładu.
Załóżmy, że w twoich rękach jest bardzo, bardzo zły człowiek, który zrobił coś naprawdę okropnego tobie i innym ludziom (np. morderca i gwałciciel małych dzieci). Masz jednocześnie przy sobie magiczne urządzenie, które pozwala zrealizować ci jeden z dwóch scenariuszy:
1) Człowiek ten ponosi karę wedle twojego uznania – więzienie, tortury, śmierć – cokolwiek tam zechcesz. W jego świadomości nic się nie zmienia.
2) Magicznie podnosi się świadomość tego człowieka tak wysoko, że dociera do niego w pełni co zrobił i dlaczego. Oczyszczają i uzdrawiają się wszelkie jego problemy, które do tego doprowadziły, więc już nigdy więcej nie będzie zdolny do czynienia zła. Zamiast tego będzie teraz prowadzić wartościowe życie, ale nie poniesie też żadnej kary za przeszłe czyny ani nawet nie musiał włożyć wysiłku w zmianę własnej świadomości.
Którą opcje byś wybrał, mając na uwadze, że wcześniej wyrządził ci ogromną krzywdę?
Patrząc bez emocji, na chłodno – oczywistym wyborem powinna być druga opcja, jednak emocjonalnie większość ludzi nie potrafiłaby nie wybrać tej pierwszej. A wszystko z powodu przede wszystkim emocji. To właśnie silne emocje żalu, skrzywdzenia, złości czy nienawiści podsuwają nam przekonanie, że najlepsze co można zrobić to zemścić się, dowalić, „pokazać gnojowi, czym jest prawdziwy ból”. Rzecz tylko w tym, że ani to nie ukoi bólu ofiary, ani nie naprawi wyrządzanych krzywd, a często i nawet nie powstrzyma kata przed ponownym wyrządzeniem zła. Ba, nawet, gdy go stracić, to wcieli się ponownie i znów może czynić zło – na dłuższą metę jedyne co może powstrzymać taką osobę, to zmiany w jej własnej świadomości.
Jako społeczeństwo nie mamy często środków (a często niestety też dobrej woli i świadomości), aby sensownie resocjalizować tzw. „czarne owce”. Sami więc tutaj na większą skalę raczej zbyt wiele nie zdziałamy, ale wspominałem o tym, że te mechanizmy mają wpływ na nasze własne relacje. Otóż to, co obserwujemy w społeczeństwie w skali makro, przenosimy na grunt naszego małego, osobistego świata. Wiele osób ma silnie zakodowane wyobrażenia o słuszności tego ograniczonego systemu sprawiedliwości społecznej, przenosząc go na grunt relacji z bliskimi.
U wielu osób pokutują więc przekonania, że jak ktoś zrobi nam coś złego, to trzeba go jakoś ukarać, ustawić czy udowodnić mu jego winę. Zamiast myśleć o tym, co można najlepszego dla wszystkich stron zrobić w danej sytuacji, priorytetem stają się właśnie te mechanizmy sprawiedliwości. Nie może być przecież tak, że komuś płazem coś ujdzie, szczególnie jeśli mi samemu nie uszło w analogicznej sytuacji! I tu się robi właśnie cyrk w relacjach, kiedy ludzie wchodzą nie tylko w role swoich katów i ofiar, ale przy okazji równocześnie sędziów.
To nasze ego zawsze miesza w tym wszystkim, blokując proste i korzystne rozwiązania. Pomyśl sobie, gdybyś miał przy pomocy magicznego urządzenia z powyższego przykładu sprawić, że morderca dzieci, nie tylko uniknie kary, ale też osiągnie poziom świadomości, który przewyższa twój po 20 latach ciężkiej pracy – to czy twoje ego nie dostałoby zawału z wrażenia? :D A przecież jakby się nad tym zastanowić, to byłoby super korzystne rozwiązanie – toksyczna jednostka, która była zagrożeniem, nagle staje się tak oświecona, że jeszcze cię nawet czegoś mądrego o duchowości nauczy. I w dodatku realnie nic cię to nie kosztuje, no bo przecież nic na tym nie tracisz. Chociaż ego oczywiście przekonuje, że jest inaczej, no bo skoro morderca dzieci dostał tak wiele za darmo, a ty musisz sam wszystko osiągać, to niby tracisz, ale jednak tracisz :D
Dokładnie to samo dzieje się w naszych relacjach. Załóżmy, że twoja żona złości się o coś i wylewa jakieś frustracje na ciebie. Co robisz? Czy szukasz najlepszego rozwiązania, czyli np. komunikujesz jej wprost jak wpływa na ciebie to wszystko, jak to widzisz, co czujesz, itd. oferując jednocześnie rozmowę na spokojnie później lub zwyczajne przytulenie się? Czy może już myślisz o tym, jak jej udowodnić, że stworzyła problem, udowadniając jej winę i marząc głównie o tym, aby poczuła to, jak źle cię traktuje? Zastanów się jednak, czego realnie pragniesz? Żony, która czuje się winna i rozumie to, jak złą kobietą jest czy po prostu tego, żebyście oboje byli szczęśliwi i dobrze się czuli? Chcesz przyznania ci racji, kajania się i pokuty czy po prostu miłości i szczęścia dla was obojga? Co realnie jest wam potrzebne?
Aby nauczyć się zdrowo sobie radzić i funkcjonować w relacjach, również w tych trudnych i emocjonalnych momentach – musimy najpierw ustalić w sobie zdrowe priorytety i podejście do tego, o co nam właściwie chodzi. Musimy zrezygnować z toksycznej sprawiedliwości na rzecz praktycznego, nieco zdystansowanego podejścia, w którym liczy się przede wszystkim najwyższe dobro wszystkich uczestników, niezależnie od tego, kto co zrobił i dlaczego. To wymaga jednak budowania zdrowego dystansu wobec ego, bo to właśnie ono zawsze chce być NAJ – jego racja, jego emocje, jego krzywda, jego postrzeganie sytuacji – to wszystko musi być najważniejsze.
Polecam więc praktykę pokory, w której to spróbujecie uważnie, świadomie podejść do wszelkich problemów w relacjach z ludźmi. Zamiast poddawać się automatycznie emocjom i bawić w te wszystkie toksyczne gierki, spróbujcie sobie zadać pytania: Co realnie będzie tutaj dobre? Jakie rozwiązanie przyniesie miłość, dobro i szczęście dla mnie oraz reszty świata? Czemu służy to, co chcę tutaj zrobić/wybrać?
Spojrzenie z szerszej perspektywy niż czubek własnego nosa i umiejętność zrobienia czegoś dobrego nawet dla osoby, która wygenerowała problem w naszej przestrzeni to piękne cechy. I to my sami na tym ogromnie korzystamy, nie tylko inni, ponieważ takie funkcjonowanie znacznie upraszcza życie i rozwiązuje wiele spraw, które w innym przypadku zamieniłby się w bolesne, ciągnąc się za nami konflikty.
Oczywiście wszystko na spokojnie, najpierw trzeba zadbać o podstawy swojej samooceny i poszerzanie własnej świadomości, więc do takiego podejścia trzeba chociaż trochę dojrzeć. Warto jednak mieć na uwadze to, do czego warto dążyć i co warto próbować stopniowo wdrażać w życie możliwie jak najwcześniej :)
Komentarze są zamknięte.