Bańki informacyjne – zjawisko niestety coraz powszechniejsze, rzutujące na całe społeczeństwa, pojawiające się nawet w rozwoju duchowym.

Obecnie, szczególnie w dobie Internetu mamy dostęp do ogromnej ilości informacji. Jesteśmy wręcz zasypywani informacjami wszelkiego rodzaju i nie sposób śledzić, sprawdzać i weryfikować je wszystkie. Większość ludzi wpada więc w dość prosty mechanizm szybkiej selekcji przyjmując tylko to, co dla nich ważne i odrzucając resztę. A co zazwyczaj jest głównym kryterium selekcji? Nasze poglądy, wyobrażenia i oczekiwania. Wygodniej, szybciej i bardziej komfortowo dla umysłu jest bowiem przyjmować głównie te informacje, które potwierdzają to, co już uznajemy za prawdę, a odrzucać wszystko to, co „niepotrzebnie mąci”.

Mamy teraz czas silnej polaryzacji społeczeństwa. Polityka, kwestie społeczne, epidemia – wszystkie te tematy mają posiadają głównie dwa skrajne obozy. Jedni uważają tak, a drudzy dokładnie na odwrót. Niezależnie od tego po której stronie się jest – istnieje OGROM informacji potwierdzających własne wierzenia. Każdy może więc problemu całymi godzinami czytać o tym, co go interesuje betonując się jeszcze silniej w swoich poglądach, jednocześnie traktując wszelkie inne informacje jako bzdury. Antyszczepionkowiec więc chętnie łyknie artykuł o szkodliwości szczepionek z nawet najbardziej bzdurnego źródła i równie pewnie odrzuci sprawdzone badania naukowe, uznając je za spisek złych koncernów farmaceutycznych. Z kolei ślepy zwolennik szczepionek będzie zapatrzony w źródła naukowe jak w obrazek, nie dopuszczając do siebie faktu, że istnieją też sponsorowane, niewiele warte badania, a za to wszelkie teksty o szkodliwym działaniu szczepień będzie z automatu podpinać pod „foliarskie teorie”.

Ani jedna, ani druga osoba raczej nie odnajdzie prawdy, która tkwi pewnie gdzieś po środku.

Buddyści nie bez powodu dużo mówią o nauce nieprzywiązywania się. Jeśli chcemy odkrywać prawdę o sobie i otaczającym nas świecie, nie możemy nadmiernie przywiązywać się do naszych „prawd”. W rozwoju powinniśmy otwierać nasze umysły, a to oznacza elastyczność myślenia i umiejętność odbierania informacji z zewnątrz bez emocji i oczekiwań.

Jedną z największych pułapek ego jest przekonanie, że posiada się już całą wiedzę na dany temat.

Smuci mnie ogrom plujących jadem ludzi, którzy tak bardzo wierzą w swoją prawdę, że są gotowi zakrzyczeć tych, którzy wierzą w coś innego. Wśród rozwojowców to jest też niestety dość częste, ponieważ przekonani o swojej bardziej duchowej świadomości i spojrzeniu na świat, potrafią zachowywać się tak, jakby wiedzieli wszystko lepiej od każdego, kto się duchowością nie zajmuje. A tak nie jest. Samo interesowanie się duchowością czy nawet jej praktykowanie z automatu nie czyni nikogo mądrzejszym i bardziej światłym.

No, ale w końcu od czego są bańki informacyjne? W obecnych czasach to nie żaden problem żeby jeden rozwojowiec zgrupował się z całą resztą, która myśli podobnie, żeby wspólnie ugruntowywać się jeszcze bardziej w słuszności swojego podejścia. Wszelkie religie czy szkoły duchowe od zawsze działały w ten sam sposób. A umysł to uwielbia, ponieważ znacznie upraszcza mu to całą robotę i nie musi się przemęczać. Teraz dla ułatwienia mamy jeszcze algorytmy internetowe, które podrzucają nam więcej tego, czym się interesowaliśmy się do tej pory. W teorii ma to upraszczać życie i dopasowywać treści pod odbiorcę dla jego wygody, ale w praktyce tylko znacząco pogłębia to opisywany tutaj problem. Obawiam się, że w efekcie ludzie, niezależnie od poglądów będą się coraz bardziej radykalizować w swoich przekonaniach, a co za tym idzie – będą rosły konflikty czy wręcz wojny światopoglądowe. Jeśli wszyscy będziemy uważać, że znamy już tą mityczną prawdę, to wtedy nie pozostanie nic innego jak głaskać się po główkach z podobnie nam myślącymi i warczeć na całą resztę.

Pokora to piękna cecha (w tej zdrowej wersji) i warto o nią zadbać, aby świat był nieco przyjemniejszym miejscem :)

Komentarze są zamknięte.