Normalnie pewnie bym dzisiaj pisał o czymś zupełnie innym, ale nie sposób przejść bez słowa wobec tego, co się obecnie dzieje w związku z bezczelnie przepchniętą ustawą o aborcji. Myślę, że jest to dobry moment, aby poruszyć dosyć istotny, a nie dla wszystkich oczywisty temat.
Przeciwnicy aborcji często powołują się na to, że płód od samego początku to już niewinne życie, które trzeba chronić, a sama aborcja to nic innego jak morderstwo, które niczym się nie różni od zabicia kilkuletniego dziecka. Ja sam zgodzę się z tym, że od samego początku w płód wciela się dusza i aborcja rzeczywiście jest zabiciem tego życia. Tylko rzecz w tym, że tutaj chodzi o coś zupełnie innego!
Czy uśpienie psa, który jest tak chory, że jego życie byłoby tylko męką jest morderstwem czy zwyczajnym aktem łaski skracającym męki żywego stworzenia? To, czego niektórzy ludzie nie rozumieją i nie potrafią przetrawić to fakt, że nie każde pozbawienie życia jest psychopatycznym morderstwem. Nie można traktować kobiet decydujących się na aborcje jak chorych ludzi, którzy zabijają dla przyjemności, żeby tańczyć na grobie własnego dziecka.
Niestety typowo katolickie wartości w sposób niezwykle powierzchowny każą ludziom chronić życie wbrew logice i rozsądkowi. Oni to mityczne życie traktują uważają nawet ważniejsze od jego nosiciela – bo jak inaczej to nazwać, kiedy stary człowiek w ostatniej fazie raka, z rozwaloną połową wnętrzności i żadnymi szansami na przeżycie – nie dostanie zastrzyku, który skróciłby jego męki, bo to przecież zamach na świętość życia! W imię więc tej podniosłej idei, ten biedny człowiek będzie jeszcze całymi dniami bądź tygodniami umierał na raty, gdzie zabije go ból albo umrze z głodu nie będąc w stanie już nic jeść. Zwierzęta się usypia, żeby ich nie zamęczać, ale życie ludzkie jest zbyt cenne, żeby sobie pozwolić na to samo – to jeden z największych absurdów, z jakimi się spotkałem w tym społeczeństwie.
I teraz te same wartości wciskane są innym ludziom na siłę, gdzie zmusza się ich do niewyobrażalnego cierpienia w imię mitycznej świętości życia. Zdruzgotane życie i psychika matki. Chore i sadystyczne cierpienie tej małej istotki, która mimo ciężkich deformacji i braku szans na normalne życie – będzie musiała umrzeć „w sposób naturalny”, bo tylko taki jest dopuszczalny.
Przeciwnicy aborcji nazywają siebie obrońcami życia, ale w rzeczywistości są obrońcami bólu, cierpienia i bezsensownej wegetacji. Kompletnie nie rozumieją czym jest życie i po co ono jest. Dla kogo ono jest. Nie mają świadomości reinkarnacji i kompletnego bezsensu podtrzymywania czegoś, co spokojnie może się przejawić gdzie indziej i w innych warunkach. Nawet jednak odrzucając reinkarnację i nie wierząc w nią, nawet wtedy nie miałoby to żadnego sensu już z samego powodu cierpienia i patologii jaką to rodzi.
Ci sami ludzie są też obrońcami rodziny za wszelką cenę. Zachęcają czy wręcz zmuszają bite, gwałcone dzieci do kochania ich własnych rodziców, bo rodzina to przecież rzecz święta. Tak samo chcą zmuszać matki do rodzenia i kochania dzieci, których nie chcą i nie potrafią udźwignąć – z gwałtu, niepełnosprawnych, niechcianych. W takich okolicznościach nie tworzy się szczęśliwej rodziny, a patologie opartą na wzajemnej niechęci, nienawiści, frustracji, niepogodzeniu i wielu innych wyniszczających emocjach. Zmuszanie ludzi do ciągnięcia takiego cyrku nie jest niczym innym jak zwykłą torturą i znęcaniem się nad drugim człowiekiem.
Życie będzie zachowane, ale pozostaje pytanie – co to za życie?
Komentarze są zamknięte.