Zauważyłem, że wśród wielu rozwojowców panuje jakieś takie dziwne przekonanie, że myślenie jest nierozwojowe i szkodliwe. Może wynikać to z faktu, że istnieje też inna grupa, która z kolei nie potrafi czuć, więc wszystkiego doświadcza mentalnie. Tymczasem jedyna sensowna opcja to równowaga czucia i myślenia, a nie skupianie się tylko na jednym z tych aspektów.
Rozwój duchowy jest prosty i logiczny w swoich fundamentach. Nielogiczny może wydawać się tylko pozornie, gdy nie obejmujemy jeszcze świadomością całego obrazu. Docelowo jednak zauważamy, ze to wszystko ma sens i zwyczajnie trzyma się kupy. Myślenia mentalnego i logiki najbardziej boją się oszuści i nieprzytomni odlotowcy, którzy zbudowali swoje poglądy wokół naciąganych emocji i wyobrażeń.
Dużo się mówi w duchowości o kierowaniu się uczuciami, więc wiele osób chwyta się tego bez zastanowienia się nad tym jak powinno to działać. A dopóki ma się wielki bałagan w sobie i nie odróżnia się Boskich, wysokich uczuć od sztucznie nakręconych emocji, to łatwo się pogubić. Ktoś sobie narobił na coś nadziei, nakręcił się w entuzjazmie, stwierdził, że jest na Boskiej fali i leci do przodu, a tu zamiast sukcesu, wielka porażka. Czemu? Ponieważ nie zauważył, że to nie były intuicyjne uczucia, a zwykłe emocje (pozytywne, ale wciąż sztucznie uwarunkowane) zbudowane na fundamentach braku, niecierpliwości i zachłanności. A gdyby wcześniej włączyć do tego nieco myślenia, to może udałoby się jakoś zapanować nad tym bałaganem i uniknąć nieszczęścia.
Istnieje też wiele osób, które mają naprawdę dziwne, szkodliwe czy nieprzytomne poglądy na duchowość. Nic się tam kupy nie trzyma i patrząc logicznie, bardzo łatwo to wszystko podważyć, więc tacy ludzie reagują wręcz agresywnie na wszelkie wątpliwości. Wtedy załączają się techniki manipulacyjne „Ty za dużo myślisz, jesteś zbyt mentalny!” albo „Nie kombinuj tyle, tylko medytuj!” – wszystko byleby tylko nie skonfrontować danych założeń z sensem i logiką :) Tak działają sekty, religie i samozwańczy guru, którzy boją się rozpracowania. Niestety spotykałem się i z takim urabianiem ludzi, a jako, że osoby szukające pomocy w duchowych grupach mają często mają problemy z samooceną i asertywnością – bywa i tak, że ktoś całkiem inteligentny daje się zmanipulować komuś znacznie głupszemu, ale skutecznie oddziałującemu na emocje.
Oczywiście istnieje też sporo osób, która rzeczywiście jest zbyt mentalna i nawet tam, gdzie powinno się po prostu coś poczuć – oni próbują to ogarnąć umysłem. Tacy ludzie potrzebują zazwyczaj jednak nie zbesztania, że są zbyt umysłowi, ale logicznego wytłumaczenia dlaczego dlaczego warto czuć i jak można się za to zabrać. I o ile nie dana osoba nie ma zbyt ciasnego umysłu i nie jest uparta na swoje poglądy, to można jej to spokojnie wytłumaczyć, ponieważ jak wspominałem wcześniej – wszystko w duchowości ma sens i jest logiczne. Tu jednak istnieje ta sama pułapka co w poprzednim przypadku – ludzie odcięci od czucia, też mogą nas urabiać swoimi super mądrymi teoriami, które mogą brzmieć tak sensowne i logicznie. Rzecz w tym, że tak jak w emocjonalnym podejściu można sobie wmówić wszystko prowokując konkretne odczucia, tak mentalnie też można wszystko udowodnić przyjmując po prostu odpowiednie założenia lub manipulując faktami.
Z tego powodu jedynym rozwiązaniem, które zabezpiecza przed tym wszystkim, jest równomierne dbanie o sfery czucia i myślenia. One mogą się nawzajem wspierać, pilnować i uzupełniać. A po co się kastrować z jednego z tak cennych narzędzi, kiedy można mieć kilka jednocześnie? Nie odcinaj się od niczego w sobie. Bądź świadomy swojego ciała, myśl mentalnie, czuj swoje emocje, poszerzaj świadomość otwierając się na myślenie i czucie z wyższych poziomów, które stopniowo będą zastępować ograniczone możliwe astralu i mentalu. To jest tak samo jak z używaniem sztućców. Masz łyżkę, nóż i widelec. Jeśli uprzesz się, żeby zawsze używać tylko widelca, to i ile przy kotlecikach sobie poradzisz, to już zupa cię zniszczy :D Po co więc utrudniać sobie życie? :)
Komentarze są zamknięte.