Czym jest szczęście i jak go doświadczać? Niby kwestie banalne, a jednak tak wiele ludzi ma z tym problem.
Większość osób zakłada, że poczuje szczęści, gdy zaspokoi swoje braki, żądze i pragnienia. Jest w tym pewien sens, ale często też i spora pułapka. W ślepym pędzie ku zaspokojeniu często brakuje przyjrzenia się podstawowym kwestiom, takim jak choćby:
* Skąd się wzięły te braki/pragnienia?
* Czy potrzeba zaspokojenia ich jest na pewno zgodna ze mną?
* Czy na pewno zdaje sobie sprawę z tego jak wygląda punkt do którego dążę? A także co się wiąże z jego realizacją i jaką cenę muszę zapłacić za osiągnięcie celu?
* Czy to są naturalne potrzeby z serca czy sztucznie uwarunkowane napięcia?
W praktyce większość ludzi nie analizuje tak głęboko nawet tych dużych, wieloletnich dążeń. Po prostu coś w środku ich ciśnie na cel, więc idą za tym na zasadzie „teraz liczy się tylko to, aby to osiągnąć, a dopiero potem się zastanowię co dalej”. To zazwyczaj kończy się na dwa sposoby. Pierwszy to porażka i rezygnacja w pół drogi, o co dość łatwo, gdy robi się coś nie do końca zgodnego ze sobą – siłą rzeczy jest wtedy bardziej pod górkę niż normalnie. Drugi to osiągnięcie celu i rozczarowanie, gdy już opadnie pierwszy entuzjazm. Okazuje się bowiem, że nie ma pełnego szczęścia i satysfakcji. To się kończy zazwyczaj szukaniem sobie kolejnego celu na tym schemacie co wcześniej lub poddaniem się i popadaniem w stany depresyjne.
Ludzie byliby ogólnie duuuuużo szczęśliwsi, gdyby chociaż 10% wysiłku jaki wkładają w przekombinowywanie inwestowaliby w zdrową relację ze sobą :)
Szczęście jest tak naprawdę proste. Dla mnie osobiście to przede wszystkim możliwość bycia sobą i życia po swojemu z jednoczesną wolnością od tego, czego nie chcę. Rzecz w tym, żeby to rzeczywiście było takie proste, najpierw musimy dogadać się sami ze sobą! Żyjąc w totalnym bałaganie poplątanych wzorców i emocji, błędnych wyobrażeń i cudzych oczekiwań łatwo się pogubić. Człowiek, który ma śmietnik w głowie i w emocjach nie będzie szczęśliwy, ponieważ on sam nie wie czego chce i o co mu chodzi. Jak w takich warunkach ma się przejawić SPÓJNE życie ukierunkowane jednoznacznie na dobre, korzystne i pozytywne rzeczy?
Dopiero budując zdrową, intymną relację ze swoim wnętrzem jesteśmy w stanie jednoznacznie określić co jest w nas szczere, prawdziwe i dobre. A mając taki fundament nikt nam nie wciśnie swojej „recepty na szczęście”, która nie ma nic wspólnego z naszymi prawdziwymi potrzebami. Sami też nie będziemy wymyślać, ani kombinować – interesować nas będzie po prostu to, co realnie jest dobre i korzystne, a całą resztę będziemy mogli sobie po prostu odpuścić.

Komentarze są zamknięte.