W duchowości dobrze jest być jak kot chadzający swoimi własnymi ścieżkami. Istnieje ogrom ludzi oferujących swoje poglądy, przekonania i rady, ale nie sposób podążać za tym wszystkim jednocześnie, ponieważ sporo z nich wyklucza się wzajemnie. Można więc inspirować się cudzą drogą, ale ostatecznie zawsze musimy odnaleźć to swoją własną – unikalną i jedyną w swoim rodzaju.

Zawsze miałem w sobie coś z buntownika i choć nie zawsze było to dla mnie zdrowe czy korzystne, to zauważyłem też, że umiejętność wybrania inaczej niż większość czy przeciwstawiania się nawet duchowym autorytetom wiele razy mi służyła. Każdy ma jakieś swoje fiksacje, zaślepienia i ograniczenia – ja, ty, oni i tamci. Nie ma ludzi, którzy zawsze, we wszystkim mają rację od początku do końca. Ba, z czasem widzę coraz wyraźniej jak całe duchowe środowiska są przepełnione ludźmi, którzy używają duchowości do pielęgnowania i pogłębiania swoich obciążeń poprzez tłumaczenie sobie wszystkiego, tak aby było wygodnie czy zwyczajne ignorowanie pewnych zjawisk w sobie. Spotkałem się już z ogromem „pozytywnego myślenia”, powierzchownych uśmiechów, „dobrych” rad i tego typu rzeczy zbudowanych na nieprzytomności, zakłamywaniu siebie, odcięciu od własnych emocji czy innych wymysłów ego. Duchowe środowisko z jednej strony potrafi być niezwykle wyzwalające i uzdrawiające, a z drugiej dają niespotykaną nigdzie indzie swobodę dla ego, które może sobie wszystko wytłumaczyć i zmanipulować pod siebie. W końcu wszystko jest tu takie niejednoznaczne, subtelne, nieoczywiste, a to sprzyja bogactwu interpretacji i przejawianiu przeróżnych intencji.

Właśnie dlatego duchowe środowiska są miejscem pełnym skrajności, gdzie naprawdę cudowni, świadomi i pozytywni ludzie przewijają się obok osób głęboko zaburzonych, które potrafią nawet wejść w rolę guru, bo czemu nie? Każdy może to zrobić, a przecież właśnie osoby zaburzone będą miały najwięcej parcia na uwagę, sławę i bycie podziwianymi. To osoba silnie zaburzona nie będzie w stanie ocenić, że powinna zająć się sobą i swoją terapią, zamiast „pomagać” innym.

Nie wiem dlaczego tak miałem, czy to były dobre intencje wobec siebie czy może lękowa ostrożność, ale dość szybko stałem się dość sceptyczny do większości duchowych osób i ich przekonań. Doszedłem więc do wniosku, że ślepe podążanie za czyimikolwiek naukami byłoby duchowym samobójstwem, więc uznałem, że trzeba się otwierać na Wyższą Inteligencję (czymkolwiek by ona nie była) i głos własnej Intuicji. Temu byłem w stanie zaufać i poddać się, ponieważ tam nie było tych wszystkich zaburzeń i przekrzykujących się ego.

Po wielu latach mogę z całą pewnością stwierdzić, że to była najlepsza dla mnie droga. Przez zdecydowaną większość czasu przedmiotem moich duchowych zainteresowań byłem więc ja sam – nie chciało mi się czytać zbyt wielu ezoterycznych książek o oświeceniu i innych duchowych konceptach. Sięgnąłem po kilka pozycji, aby ogarnąć podstawy do swojej praktyki i jak już miałem konkretne, działające narzędzia to mi wystarczyło. Później, jeśli już sięgałem po nową książkę, to więcej wartości widziałem w literaturze psychologicznej, która chociaż dawała jakieś konkrety i pomagała zrozumieć pewne mechanizmy we mnie, zamiast sprzedawać mi abstrakcyjne bajki. Jeśli jakiś duchowy koncept był dla mnie ważny, tu znów odkrywałem wszystko poprzez medytację i zajmowanie się sobą i swoim życiem. To mi dawało dużą wolność od zbędnych naleciałości i cudzych uprzedzeń – mogłem się skupić na samym sednie.

Kto śledzi moja bloga, ten widzi, że mam dosyć sporo do powiedzenia na wiele różnych tematów. Niektórzy mogą pomyśleć, że się naczytałem setek książek, ale to nie jest książkowa wiedza. Rzadko czytam o duchowości, bo rzadko znajduje coś, co by mnie rzeczywiście zainteresowało. Szczerze mówiąc raczej wolę sobie w coś pograć na komputerze czy obejrzeć serial rozrywkowy niż sięgać po cudze filozofowanie o rozwoju, w międzyczasie medytując nad tym, co mnie rzeczywiście interesuje.

Koniec końców w tej całej duchowości chodzi o SAMOPOZNANIE, a nie cudzopoznanie. To my sami jesteśmy odpowiedzią na wszystkie pytania. Może ci się wydawać, że ktoś inny odkrył coś atrakcyjnego, ale to jest jego urzeczywistnienie (bądź jego fikcja) – możesz się tym zainspirować, ale szukać powinieneś sam w sobie i powinno to wypływać z ciebie. To jest bardzo ważne, aby stać się swoim własnym centrum, z którego się działa, czuje, podejmuje decyzje.

Gwarantuje ci też, że jeszcze nikt nie napisał książki, która byłaby o tobie. Znajdziesz z pewnością pozycje opisujące wzorce i mechanizmy, które w sobie masz, ale to będą tylko pewne wycinki. Jeśli chcesz mieć pełen obraz swojej własnej unikalności – musisz to samodzielnie zagłębić.

Można więc powiedzieć, że w duchowości jest tylko jedna słuszna droga – twoja własna.

Komentarze są zamknięte.