Czym jest i skąd bierze się kłótnia w związku? Czy zawsze musi to oznaczać dramat emocjonalny?

Przyczyna każdej kłótni zawsze jest taka sama – jest to kwestia odmienności psychicznego lub emocjonalnego postrzegania danej sytuacji. W zależności zaś od dojrzałości emocjonalnej partnerów czy ich podświadomych oczekiwań, ta różnica może być wyrażana w formie dzikiej awantury lub spokojnej wymiany poglądów i uczuć.

Nawet w najlepiej dobranych, harmonijnych związkach będzie dochodzić do różnic w odczuciach i poglądach. Nie jesteśmy klonami, więc mając odmienne doświadczenia w przeszłości zostaliśmy nieco inaczej ukształtowani. Mamy inne wyobrażenia, oczekiwania, braki, zaślepienia, nagromadzone frustracje i wiele innych czynników, które wpływają na naszą ocenę rzeczywistości. To sprawia, że nawet bardzo podobne i harmonijne osoby mogą na pewne sytuacje zareagować zupełnie inaczej.

Problem pojawia się wtedy, gdy te różnice uderzają bezpośrednio w drugą osobę. I nie ma wtedy znaczenia, że patrząc z zewnątrz dana sytuacja jest błahostką – jeśli różnice te naciskają na czułe struny, może się dużo dziać. Załóżmy, że partner pewnego dnia rzuca w powietrze hasło: „ale brudno w tym domu, trzeba posprzątać”, zamierzając się właśnie za to zabrać. Tu jednak partnerka błędnie odczytuje jego intencje, (mając oczekiwania z domu rodzinnego, gdzie ojciec nigdy nie sprzątał) i sądzi, że ten tekst jest skierowany do niej jako informacja, że to właśnie ona ma wszystko sama ogarnąć. Przenosi więc na partnera frustrację z ojca i mówi „A może chociaż raz ty byś posprzątał?” No i się zaczyna. Partner, który z kolei w swoim domu rodzinnym był niesprawiedliwie traktowany, wpada w złość i również odpowiada z poziomu emocji. W ten sposób emocja goni emocje i tam gdzie doszło do zwykłego nieporozumienia, kreuje się dzika, wielogodzinna awantura pełna krzyków i łez.

Żeby nie poddawać się tak łatwo emocjom i wyjaśniać sobie sprawy, zanim się niepotrzebnie nakręcą, potrzeba jednego kluczowego czynnika – wzajemnego zaufania. Partnerzy muszą ufać sobie, a przynajmniej budować to zaufanie, że oboje stoją po tej samej stronie i niczego złego nie robią z pełną premedytacją! A jeśli się coś dzieje, to w wyniku nieporozumienia lub nieporadzenia sobie ze swoimi problemami, ale nie po to, aby perfidnie i celowo dowalić swojej drugiej połowie. Bez tego nie ma nawet o czym rozmawiać, bo jest tylko bezsensowna i wyniszczająca wojna.

To zaufanie sprawia, że nawet gdy partner zrobi coś, co nas zaboli czy uderza w nasz interes, to pierwsze od czego zaczynamy, to wyrażenie naszych odczuć i potrzeb. Żadne tam plucie jadem i atakowanie, a zwyczajna komunikacja, aby upewnić się, że partner ma świadomość jak jego działanie wpłynęło na drugą stronę i żeby dowiedzieć się, skąd to się w ogóle wzięło w pierwszej kolejności. Gdy już wszyscy sobie wyjaśnią swoje odczucia i motywacje, wtedy można szukać wspólnych rozwiązań, jeśli problem dalej istnieje. W przypadku nieporozumień, zwykła rozmowa i wyjaśnienie sobie coś się stało, zazwyczaj już rozwiązuje całą sytuację.

Co bardzo ważne – w sytuacjach konfliktowych zawsze starajmy się mówić o sobie i swojej perspektywie, bez niepotrzebnego oceniania drugiej osoby czy wmawiania jej co ona myśli i czuje. Oceniać można same działania, a nie osobę np. możemy powiedzieć, że zrobienie czegoś było głupie, ale nie mówmy, że to partner był głupi, robiąc tą rzecz. Niby rzecz niewielka, ale potrafi bardzo zmienić cały klimat rozmowy.

Jeśli mamy na to przestrzeń, zawsze warto też powiedzieć coś budującego i rozładowującego napięcie np. „bardzo mnie zabolało to co powiedziałeś i to było naprawdę głupie, więc jestem teraz bardzo zła, ale pamiętaj, że mimo wszystko i tak cię kocham”. To jest również bardzo cenna umiejętność, aby nauczyć się wyrażać dobre uczucia również w samym środku negatywnych emocji – jak najbardziej da się to zrobić i bardzo to pomaga w nabraniu zdrowego dystansu.

Życzę wam wszystkim jak najmniej kłótni, a jak najwięcej zdrowych wymian uczuć i poglądów w waszych relacjach :)

Komentarze są zamknięte.