Dobrze jest mieć różne cele w życiu – dążyć do czegoś, inwestować w coś. Niestety, u niektórych osób zamienia się to w niekończącą się gonitwę, odcinającą od siebie.

Łatwo jest żyć od celu do celu, bez zastanawiania się w międzyczasie nad sensem tego wszystkiego. Tu pojawia się mechanizm ucieczkowy umysłu, który mówi „teraz muszę zająć się dokończeniem/osiągnięciem tego – dopiero jak to się uda, będę myślał co dalej”. Problem w tym, że w trakcie lub po realizacji pojawiają się kolejne i kolejne cele, do których mamy to samo nastawienie. W efekcie całe życie coś robimy i cały czas odkładamy pewne rzeczy na później.

W ten sposób zamiast żyć w tu i teraz i po prostu cieszyć się tym – tkwimy w procesie ciągłego kształtowania tego życia. Kształtujemy i kształtujemy, aż tu nagle życie kończy się i dopiero na łożu śmierci zauważamy, że w tym nieustannym dążeniu nie było przestrzeni na zwyczajne delektowanie się dniem codziennym.

A to przecież właśnie o to chodzi – aby czerpać całymi garściami z każdego dnia i cieszyć się każdym oddechem, a nie żeby tylko ciągle coś zmieniać i osiągać! Łatwo zresztą zauważyć, że takie podejście jest wyrazem niezadowolenia z tego co mamy, a to nie jest zdrowa motywacja. Tak, jak wspominałem na początku – dobrze jest mieć ambicje i je realizować, ale trzeba uważać na to, aby nas za bardzo nie pochłonęły. W końcu życie jest dla nas, a nie my dla życia :)

Komentarze są zamknięte.