Czasy szkolne u wielu osób zostawiły bolesne blizny w psychice, które rzutują często na dalsze życie. To jest trudny okres ze względu na to, że dopiero kształtowała się dojrzałość psychiczna i emocjonalna zarówno nas samych, jak i naszych rówieśników, z którymi mieliśmy do czynienia. To sprawiało, że niezależnie od tego jaka była ich czy nasza rola we wzajemnych relacjach – mogła ona wynikać z mocno ograniczonych możliwości radzenia sobie z problemami.
Część dzieci wchodziła w rolę ofiar i katów. Co ciekawe, obie role często miały wspólne przyczyny – przemoc fizyczną, emocjonalną czy psychiczną w domu rodzinnym – najczęściej ze strony rodziców lub rodzeństwa. Jeśli spojrzeć na to szerzej, to tak naprawdę wszyscy byli tutaj ofiarami i katami jednocześnie, ale różnie to przejawiali – jedne dzieci radziły sobie z emocjami poprzez kierowanie agresji na zewnątrz, a inne robiły do wewnątrz. Każde z nich było więc czyjąś ofiarą i katem dla kogoś (siebie lub innych).
Relacje kat-ofiara nie są przypadkowe. Dzieci mające podobne traumy są dla siebie jak lustro, w którym nie chcą się przeglądać. Agresywna ofiara nie chce zobaczyć siebie w przestraszonym i biernym dziecku, więc reaguje silną agresją na to, czego nie potrafi przyjąć w sobie. Nie bez powodu jest tyle historii, gdzie jedno dziecko potrafi totalnie uwziąć się na drugie i latami je gnębić – niektóre jednostki tak rezonują ze sobą na poziomie traum i emocji, że ciężko przejść obok siebie obojętnie.
Z kolei ze strony biernej ofiary, z reguły występują bardzo silne podświadome prowokacje, które wyrastają z autoagresji, nawet tej skrywanej i nieoczywistej. Frustracja z powodu niewyrażonych emocji gdzieś musi ujść. Jedni świadomie się okaleczają, inni podświadomie kreują sobie spotkanie z kimś, kto ich okaleczy fizycznie bądź psychicznie.
To jest tylko ogólny wzorzec, który jest fundamentem – wokół niego często narastają też inne intencje, dlatego z reguły te relacje potrafią być bardziej złożone. Chciałbym jednak podkreślić coś, co jest bardo nieoczywiste, ponieważ emocje często nie pozwalają tego przyznać żadnej ze stron – ofiara i kat są bardzo podobni do siebie na pewnych poziomach i zazwyczaj łączy ich znacznie więcej, niż którekolwiek z nich chciałoby przyznać. Gdyby tego nie było, to by nie wpływali na siebie nawzajem tak mocno i pozostaliby sobie obojętni.
Co ciekawe, w role ofiary potrafią wejść również osoby, u których w domu nic specjalnego się nie działo (choć tutaj też bywa różnie z oceną sytuacji – jak czegoś doświadczałeś od dziecka, to możesz wierzyć, że to jest normalne). Tutaj najczęściej odgrywają się karmiczne naleciałości – np. poczucie winy i chęć karania się, która towarzyszy nam od wielu wcieleń. To jednak odgrywałoby się już zazwyczaj w domu rodzinnym od samego początku, więc bardzo rzadkie i specyficzne są przypadki, gdzie ktoś miał naprawdę super dom, a jednocześnie totalnie przechlapane w szkole. Rodzice, których oceniamy pozytywnie mogli jednak wciąż mieć wiele braków, przelewając na dziecko swoje lęki, ograniczenia i negatywne oczekiwania – nawet jeśli mieli ogólnie dobrą relację z nim, to już wystarczy, żeby też namieszać.
Ci, którzy jednak mieli problemy jeszcze przed pójściem do szkoły, już w domu uczyli się jak sobie radzić, a raczej „nie radzić” z problemami. Jeśli ktoś miał agresywnego rodzica, któremu nie można było się sprzeciwić – wynosił tą bierność i niemoc dalej. Gdy pojawił się kolejny agresor w postaci chłopca ze starszej klasy, odgrywały się te wszystkie ugruntowane już wzorce niemocy i bezsilności. Dziecko, które czuło, że nie ma wyboru i nie może walczyć z własnym ojcem, tak samo nawet nie próbowało walczyć z innym dzieckiem, bo z góry zakładało, że nie ma takiej opcji.
To wszystko oczywiście rzutuje dalej na naszą dorosłość i umiejętność radzenia sobie z trudnymi sytuacjami i jeszcze trudniejszymi ludźmi. Aby wyjść z tego przeklętego koła, trzeba stopniowo dopuszczać do siebie te wszystkie stłumione emocje, uwalniając się od tej całej bezsilności, która była przez nie zasilana. Wszystko oczywiście w połączeniu z kompleksowym podejściem do odbudowywania zdrowej samooceny.
Komentarze są zamknięte.