Zamieszanie jakie teraz mamy zainspirowało mnie do opisania kolejnego tematu, który jest teraz bardziej widoczny niż zwykle. Chodzi konkretnie o zjawisko braku pokory wobec rzeczywistości, jakie potrafi się często odpalać rozwojowcom, a które jest efektem zachłyśnięcia się „duchowym” podejściem do życia.

Jest teraz dużo paniki, co jest dość zrozumiałe – nowy wirus, jakiego wcześniej nie było, media nakręcające emocje, fake newsy, niestabilni emocjonalnie ludzie, którzy nakręcają wszystkich wokół, itp. itd. Ogólnie dużo się dzieje. No i o ile mamy na szczęście też sporo rozsądnych, spokojnych ludzi, to niestety są też tacy, którzy wpisują się we wspomniany wzorzec braku pokory. To się jeszcze łączy często z typowo DDA’owym podchodzeniem do wszystkiego po skrajnościach czy upraszczaniem rzeczywistości. W efekcie takie osoby, zakładają, że skoro nie mamy panikować to znaczy, że należy iść całkowicie w drugi biegun – czyli mieć wszystko i wszystkich gdzieś.

Taki niepokorny rozwojowiec zakłada bowiem, że wszystko przecież opiera się na jego nastawieniu, intencjach i tego typu rzeczach, więc hulaj dusza, piekła nie ma :D Wystarczy się pozytywnie nastawić czy być ślepo przekonanym o swojej otwartości na same dobre rzeczy i to już wystarczy, aby wirusy się nas nie imały.

Tak, ogólnie szanse zarażenia się są przynajmniej na razie bardzo niskie, więc uważam że utrzymując właściwe nastawienie można spokojnie tego uniknąć, ale za tym musi iść też rozsądek i działania adekwatne do sytuacji. A powiedzmy sobie szczerze – jest naprawdę bardzo mało osób, które mają aż tak czyste intencje do siebie, żeby być całkowicie odpornymi na mniej ciekawe doświadczenia. Paranoją jest bać się pójść na spacer do lasu, ale drugą skrajnością jest totalnie nieprzejmowanie się niczym i życie jak gdyby nigdy nic – pakowanie się w tłumne miejsca bez większej potrzeby, korzystanie z publicznych siłowni czy inne formy prowadzące do kontaktu z powierzchniami mocno narażonymi na obecność wirusa.

Jasne, jest spora szansa, że absolutnie nic się nie wydarzy. I wiele osób idiotycznie uzna to jako dowód na to, że było to całkowicie ok. To tak jakby powiedzieć, że to było ok, że ktoś strzelał z prawdziwej broni w mieście pełnym ludzi, jeśli nikogo nie trafił i nikomu nie stała się krzywda :D Tutaj trzeba mieć jeszcze na uwadze, że może i wam konkretnie się nic nie stanie – można złapać wirusa i przeżyć go całkowicie bezobjawowo. Szkoda tylko, że przy okazji roznosi się go dalej, przyczyniając się do zwiększania skali zjawiska i niepotrzebnych, dodatkowych ofiar.

Zadziwia mnie też ignorancja osób, które twierdzą, że obecne środki są przesadzone tylko dlatego, że koniec końców i tak umrze znikomy ułamek społeczeństwa. A chodzi przecież o to, żeby rozłożyć jak najbardziej w czasie ilość chorych, żeby totalnie nie zakorkować służby zdrowia. Przy przepełnionych szpitalach umierają nie tylko chorzy na koronawirusa, ale także inne osoby w ciężkim stanie – tych ofiar się nie uwzględnia w statystykach. Także środki zapobiegawcze są głównie po to, aby tysiące ludzi nie musiało umierać w samotności i pozbawiona odpowiedniej opieki – czy to naprawdę trzeba nie wiadomo jakiej empatii, żeby to zauważyć, że jesteśmy częścią większego systemu i nasze działania wpływają też na innych?

Można oczywiście dyskutować o tym, co powinniśmy bardziej poświęcić – gospodarkę czy jakąś pulę żyć, ale jako że podjęto taki, a nie inny kierunek – możemy to wspólnie wspierać rozsądnym podejściem, aby jak najszybciej to skończyć, albo postawić na „duchowy” egoizm i mieć wszystko w pompce. Tak jak przy wyborach się zawsze mówi, że każdy głos ma znaczenie, tak tutaj można powiedzieć, że zachowanie każdego z nas ma jeszcze większy wpływ. Szczególnie, że niektórzy ludzie mający duży kontakt z innymi, mogą naprawdę zebrać spore żniwo zarażając innych.

Jako młody człowiek w silę wieku nie boję się w ogóle koronowirusa, szczególnie że nie mam w swoim bliskim otoczeniu nikogo, kto byłby jakoś narażony z tego powodu. Mam jednak poczucie, że nie chce tego niepotrzebnie roznosić po świecie, więc bez paranoi i na spokojnie, ale stosuję się do ogólnych zaleceń. Wiem, że im dłużej będzie to wszystko trwało, tym boleśniejsze będą skutki gospodarcze, które wszyscy odczujemy i tym więcej będzie niepotrzebnych ofiar. I nawet jeśli to będzie tylko 0,00001% społeczeństwa – to wciąż są ludzie, którzy mają swoje życia, potrzeby, rodziny, uczucia. Za tymi wszystkimi cyferkami i wykresami stoją autentyczne ludzkie życia. Miejmy więc trochę współczucia dla tych wszystkich biednych dusz i zastanówmy się czy warto wspierać to zjawisko z błahych powodów typu rozrywka czy wakacje.

A jeśli chodzi o tych wszystkich optymistycznie nastawionych do możliwości ochronnych swojego umysłu – czy jak się pozytywnie nastawicie to macie od ręki przepływ takich pieniędzy o jakich marzycie? Fajny związek na zawołanie? Kreacja idzie jak po maśle – bez przeszkód i żadnych oporów? Wszystko działa jak w zegarku zgodnie z waszymi potrzebami, oczekiwaniami i marzeniami?

Jeśli nie, to nie oszukujcie się, że wystarczy się tylko mentalnie przekonać do bezpieczeństwa i to już robi CAŁĄ robotę. Jasne, warto to robić i przekonywać się do tego zamiast panikować, ale chodzi tylko o to, aby nie traktować tego tak, jakbyście wpisali kod na nieśmiertelność w grze komputerowej :D

No i w tym wszystkim nie chodzi tylko o obecną sytuację. Warto mieć to uwadze to wszystko we wszystkich sferach życia i pamiętać o tym, że pewna pokora wobec otaczającej nas rzeczywistości zawsze jest potrzebna

Komentarze są zamknięte.