Nie jest to bardzo częsty wzorzec z tego powodu, że gdyby miała go większa część społeczeństwa to świat by się skończył i już nic by nie było po za cichymi westchnięciami „będzie dobrze, wszystko się jakoś samo ułoży”. :D
Ludzie dotknięci tego typu wzorcami to typowe lekkoduchy, ale często w sposób nieprzytomny i oderwany od rzeczywistości. W świecie duchowości i ezoteryki jest nieco lepszy grunt na rozwijanie tych wzorców, ponieważ mówienie o Boskiej lekkości, łatwości, spontaniczności i tego typu rzeczach traktowane jest jako pretekst do pogłębienia tych obciążeń.
Dziecko-marzyciel zainteresowany jest przede wszystkim przyjemnościami, rozrywkami, chwilowymi atrakcjami. Męczy i nudzi go mówienie czy nawet myślenie o obowiązkach, odpowiedzialności czy długoterminowych planach. Często bagatelizuje i ucieka od prawdziwych problemów, uczy się jak je omijać i lub żyć z nimi tworząc sobie piękną bajkę, która zmienia narracje wszystkiego na bardziej słodką i pozytywną. Taka osoba potrafi stwierdzić, że np. nie musi przejmować się szukaniem pracy, bo ta do niej zawsze sama przychodzi. A że z reguły są to oferty, gdzie szuka się chętnych frajerów za psie pieniądze (bo nikt szanujący się tego nie chce), to już inna sprawa.
W miarę możliwości swoją lekkość, łatwość i spontaniczność realizuje, ale kosztem pasożytowania na innych – jemu się nie chce, niech więc inni się tym zajmą i podają rozwiązania na złotej tacy. Urzeczywistnioną lekkością w życiu nazwie więc to, że inni wkładają wysiłek w jego cele, a on nie musi zbyt wiele i jakoś to działa. Brakuje w tym wszystkim jednak zdrowej wymiany, równowagi i zaangażowania ze strony marzyciela.
Osoba realnie urzeczywistniona realizuje swoje cele i przy wsparciu innych i sama, angażuje się w to, co robi, radzi sobie niezależnie od tego jak wiele sama musi ogarnąć, nie wisi na nikim. Chętnie przyjmuje całą dostępną pomoc i wsparcie, ale nie jest od tego całkowicie zależna. Jej postawa jest przyjmująca, ale nie roszczeniowa.
Dziecko-marzyciel nie chce słyszeć o tym, że coś musi albo czegoś nie może. Jeśli pojawia się jakiś czynnik, który wybija go z czarno-białego, prostego postrzegania świata i swoich spraw – odpycha to i traktuje jako coś złego, zbędnego. Marzyciele uwielbiają przebywać w sferze astralnej – świecie emocji i wyobrażeń, a praktycznie brzydzą się sferą mentalną. Gdy mają do czynienia z kimś bardziej rozsądnym, poukładanym, odpowiedzialnym – traktują taką osobę jak kogoś zbyt mentalnego czy sztywnego, kogoś kto psuje całą zabawę gadką o konsekwencjach, złożoności, trudnościach czy zasadach.
Niektórzy duchowiacy wchodzą w te wzorce z pełną premedytacją(choć brakiem świadomości konsekwencji), traktując to jako wolność od tej całej męczarni, wysiłku, odpowiedzialności. Wyłączają się w 80% ze świata w imię duchowej lekkości i stwierdzają „ja teraz medytuje, rozwijam się, ty na mnie pracuj”. Wykorzystują rodziców, partnerów, a czasem i nawet własne dzieci, by oni mogli doświadczać duchowej lekkości i łatwości, gdy wszyscy inni muszą pracować nie tylko na siebie, ale też na nich. Afirmują sobie lekkość, a potem cieszą się i traktują to jak osiągniecie, że np. rodzic postanowił wysyłać im co miesiąc 500 zł na mieszkanie. Jeśli ten rodzic dzieli się swoim nadmiarem z własnej woli to super, ale u marzyciela to nie ma znaczenia na czym to bazuje. Jeśli jego rodzic sam ma na życie niewiele więcej i ledwo wiąże koniec z końcem, to nie ma to znaczenia – marzyciel widzi tylko to, że „znowu do mnie samo przyszło” i jest zadowolony z takiego obrotu spraw.
Właśnie z tego powodu użyłem słowa „dziecko” w określeniu tych wzorców, ponieważ cechuje je typowy dla mniejszych dzieci brak empatii i ukierunkowanie na „moje-ja”. To jest normalne u dzieci, że najpierw uczą się rozpoznawać siebie i swoje potrzeby, a dopiero potem zauważają, że inni to też jakieś tam byty ze swoim ja i własnymi potrzebami. Jednak u osób z tymi wzorcami mamy do czynienia z zatrzymaniem na tym pierwszym etapie. Marzyciela nie obchodzi to, że kiedy on angażuje uwagę innych wokół swoich potrzeb, to wybija ich z realizowania ich własnych.
Jeśli macie takie osoby w swoim otoczeniu, rodzinie, czy o grozo – w związku – warto zacząć od budowania zdrowych granic tak, aby nie dawać wchodzić sobie na głowę i wykorzystywać się. Jeśli dla lekkoducha wszystko jest takie proste i łatwe, to z pewnością nadal będzie bez Waszego zaangażowania i poświęcenia
Komentarze są zamknięte.