Podświadome wzorce nie dzielą się tylko na te dobre i złe. Jednoznacznie złe wzorce można stosunkowo łatwo sobie odpuścić, ponieważ gdy już dotrzemy do nich świadomością – zdajemy sobie sprawę, że ich utrzymywanie nam nie służy.

Schody zaczynają się w momencie, gdy mamy wzorce, które z jednej strony szkodzą, a z drugiej – wprowadzają coś realnie wartościowego dla nas.

Ostatnio dokopałem się do takich wzorców u siebie. Odkryłem w sobie intencje do tego, aby zbudować w sobie bardzo silną niezależność i bezwarunkowe przyjmowanie tego, co najlepsze. Główną potrzebą było wyrwanie się z ograniczających struktur, uwolnienie od toksycznych, karmicznych relacji i nie poleganie na ludziach, którzy by wciągali by mnie w swoje historie. Nie chciałem zaspokojenia swoich potrzeb poprzez to, że ktoś coś mi da, a ja będę zależny od tej osoby – chciałem stać się wolny i dawać sobie wszystko samemu.

Cóż, intencja z jednej strony dobra, ale z drugiej bazująca na silnych emocjach i brakach, więc dość szybko poszło to w niezdrową skrajność. Rzeczywiście dokonałem przez ten czas sporych postępów w budowaniu niezależności, wolności od cudzych gierek i tego typu rzeczy, ale płacąc też za to sporą cenę. Moja podświadomość chciała być tak niezależna, że w pewnym momencie prawie nic nie dostawałem od innych, a we mnie zakodowało się poczucie, że ja w tym świecie to muszę się sam o wszystko szarpać :D Oczywiście po drodze rozwaliło mi to mocno samoocenę i poczucie zasługiwania.

Przez wiele lat nie mogłem dokopać się do samego dna tych wzorców, do tego poczucia – czemu ja zawsze muszę wszystko samodzielnie osiągać. Trzymało to tak mocno, ponieważ bardzo duża część moich rozwojowych sukcesów opierała się na tej niezależności i samodzielności. To rzeczywiście zrobiło mi dużo dobrej roboty, ale jednocześnie przynosząc sporo wysiłku i cierpienia w innych obszarach. Fajnie było zbudować w sobie taką niezależność pod pewnymi względami, a korzyści z tego były tak duże, że nic dziwnego, że podświadomość tak mocno się przywiązała do tych wzorców. W końcu upatrywała w nich prawdziwego wybawienia, a to że po części je dostała – tylko wzmacniało przekonanie o słuszności tego wszystkiego.

Teraz, kiedy już wiem że potrafię być tak samodzielny i niezależny pod wieloma względami – pora się nauczyć, że mogę mieć jeszcze więcej, będąc częścią czegoś większego ode mnie. Bardzo mnie ekscytuje ta wizja, ponieważ kiedy zaczęło to wszystko do mnie docierać, uczucia temu towarzyszące były naprawdę piękne i błogie.

Fajnie jest przyjmować, dzielić się, być częścią całych grup ludzi i wspólnie coś współtworzyć. Myślę, że ta Boska pokora polega m.in. na przyjęciu do siebie faktu, że wszyscy jesteśmy tylko częściami cudownej, Boskiej maszyny. Jako całkowicie oddzielne jednostki sami z siebie niewiele możemy, ale jako część całego systemu – możemy wszystko.

Komentarze są zamknięte.