Zaborcza miłość, czyli „to mnie kochaj najbardziej na świecie”.

Ludzie, którzy mają problem z pokochaniem siebie i odkryciem prawdziwej miłości, prędzej czy później kombinują jak tu ugrać tą miłość jakoś inaczej. Zabawa w zaborczość jest jedną z wielu obieranych dróg, szczególnie lubianą przez osoby narcystyczne.

Nie będę jednak pisał o skrajnej zaborczości, bo ta – jak wiele innych skrajności jest dość oczywista i łatwa do zauważenia. Taka subtelniejsza zaborczość przejawia się u większości ludzi w różnym stopniu i natężeniu. Łatwo więc nie zwrócić na nią uwagi, ponieważ jest tak powszechna i zwyczajna w naszym otoczeniu.

– „Powiedz, że mnie kochasz” – może być zarówno niewinnym, przyjemnym tekstem jak i desperackim przypominaniem drugiej osobie „masz mnie kochać” czy elementem ciągłego testowania miłości. Prawdę pokaże nasza emocjonalna reakcja, gdy nie pojawi się odpowiedź lub będzie ona inna, niż to czego oczekiwaliśmy. Wtedy może pojawić się złość czy inny foch, będące narzędziami do dalszego grania i wymuszania określonej postawy.

Tutaj często ludziom się sporo miesza, bo związek w którym partner nie okazuje miłości w żaden sposób (choćby samymi uczuciami, które z niego wypływają) to nie jest szczęśliwy związek. Problem w tym, że to też nie może wyglądać tak, że my to okazywanie miłości mamy wymuszać, wyszarpywać, prosić się czy cokolwiek z tych rzeczy. Partner w zdrowym związku będzie okazywał miłość, ale po swojemu, wtedy kiedy ma na to ochotę i przestrzeń. A dużo osób stwierdza, że to okazywanie uczuć ma się pojawić dokładnie wtedy, kiedy akurat u nich się pojawi się taka potrzeba. Tak jakby druga strona w związku była jakąś maszyną, które momentalnie wywali całą swoją emocjonalność i psychikę, aby zrealizować czyjeś oczekiwania. Sorry, ludzie tak nie działają, a jak działają – to wysyłałbym na terapię :)

Prawdziwa miłość potrzebuje luzu i przestrzeni, aby mogła popłynąć. Nie da się jej wymusić, więc naciskając na drugą osobę, możemy ją jedynie jeszcze bardziej do siebie zniechęcić. A potem jest „wiedziałem/wiedziałam że taki/taka jesteś”, gdy swoją zaborczością doprowadzimy do totalnego rozdzielenia i rozpadu relacji.

Musimy dać przestrzeń drugiej osobie, aby mogła po swojemu to wszystko przejawić. Jeśli to nie działa, to nad związkiem można i warto pracować, jeśli jest na to potencjał i obopólna chęć. Jeśli nie ma, to po co się męczyć ze sobą?

Najdojrzalsze podejście to wspieranie partnera w tym, aby to właśnie siebie kochał najbardziej. Bardziej niż nas samych! Dla niektórych może to się wydawać straszne (szczególnie ofiar narcyzów), ale jeśli będzie to zdrowa i naturalna miłość do siebie, to będziemy doświadczać w tym związku znacznie lepszych rzeczy niż przy jakiejkolwiek innej opcji.

Osoba, która ma przestrzeń, aby zdrowo kochać siebie – zyskuje wspaniały dostatek uczuć, wsparcia, akceptacji i wielu innych cudowności, z którymi może się obficie dzielić z innymi. Nie tylko z nami, ale także innymi ludźmi, co może być kolejnym powodem do emocji :)

Cóż, możemy być naprawdę ważną i istotną częścią czyjegoś świata, ale nigdy nie powinnyśmy być czyimś pępuszkiem, wokół którego się wszystko kręci. Wszelkie takie ciągoty świadczą tylko o brakach w nas samych i powinny być ważną wskazówką, żeby zająć się sobą, a nie ciągać za uszy drugą osobę.

Komentarze są zamknięte.