Pracując nad sobą już nieco dłużej, warto mieć na uwadze to, że niezależnie od stażu i osiągniętych sukcesów, czasami warto wrócić do podstaw.
Nie da się przepracować w całości fundamentalnych tematów za jednym podejściem. Części tych fundamentów są często w nas bardzo głęboko zakopane, przykryte wieloma warstwami emocji, wzorców i obciążeń. Naturalne jest więc to, że człowiek, który już bardzo dużo w sobie uzdrowił, czasami musi się pochylić jeszcze nad bardzo, bardzo podstawowymi zagadnieniami.
To może wzbudzić zdziwienie u osób początkujących czy nie pracujących nad sobą. Pokutuje bowiem jakieś dziwne przekonanie, że jak ktoś już rozwinął się powyżej pewnego poziomu, to nie powinien mieć już pewnych problemów. Pojawiają się więc odczucia, że ktoś jest oszustem albo że ten cały rozwój duchowy nie działa. No bo jak to może być tak, że ktoś tyle lat pracuje nad sobą, a potem zajmuje się czymś tak strasznie fundamentalnym?
Całe zamieszanie wynika z tego, że każdy ma swoją własną ścieżkę, swoje własne warstwy obciążeń i konkretne umiejscowienie ich. Może być tak, że to co wy z łatwością załatwiliście w pierwszym roku pracy nad sobą, u kogoś innego leżało dużo głębiej, przykryte wieloma innymi rzeczami i dojrzało do uzdrowienia dopiero po 20 latach pracy nad sobą. To jest naturalne i normalne.
Z tego powodu też porównywanie się z innymi w postępach pracy nad sobą jest kompletnie bez sensu. Może być tak, że ktoś inny miał ten sam problem, ale on musiał przesunąć kilogram obciążeń, żeby się do tego dokopać i to uzdrowić, a u was akurat jest pół tony innych, ważniejszych spraw. Wszyscy mamy po prostu inną strukturę obciążeń, a więc też inną kolejność, inne priorytety, motywacje, intencje, itd.
Nigdy więc nie obciążajcie się żalem do siebie, że coś zajmuje wam więcej czasu niż innym – najwyraźniej akurat w tej kwestii macie dłuższą drogę. Zapewniam was, że w wielu innych tematach mieliście krótszą niż inni.
Nie ma też żadnego powodu do wstydu, jeśli po wielu latach rozbijemy się na podstawach. To jeszcze nie znaczy, że wszystko wcześniejsze było oszustwem czy iluzją. Rozwój duchowy to nie szkoła i tutaj nie ma podziału na klasy z rosnącym stopniem zaawansowania i trudności. Tutaj zaawansowane praktyki i wysoka świadomość mogą naturalnie mieszać z dotykaniem fundamentalnych emocji i układaniem podstawowych tematów.
Tylko ego może być „zbyt zaawansowane”, aby wracać do fundamentów. Pokorny umysł nigdy takiego problemu nie ma
Komentarze są zamknięte.