Odpowiedzialność. Niektórych przeraża to słowo. Mi osobiście kojarzy się z wolnością do decydowania o sobie.

Większości z nas odpowiedzialność obrzydzono już w dzieciństwie. Obecnie kładzie się coraz większy nacisk na świadome wychowywanie dzieci, ale dzisiejsi dorośli wychowywali się w większości w czasach, gdzie królowało bardzo prostolinijne myślenie jeśli chodzi o takie kwestie. Mało który rodzic potrafił mądrze nauczyć odpowiedzialności za siebie i niestety dużo było w tym błędów, braku tłumaczenie pewnych spraw, niesprawiedliwości, itp. W szkole zazwyczaj nie było lepiej, bo a to sfrustrowany nauczyciel, a to patologiczne całkowicie zjawisko „odpowiedzialności zbiorowej”.

Stąd wielu osobom odpowiedzialność kojarzy raczej z obowiązkami i negatywnymi konsekwencjami błędów bądź zaniedbań. Nawet jeśli idzie za tym jakiś prestiż czy nagrody, to tylko dlatego że stawka jest wysoka i istnieje ryzyko poważniejszych konsekwencji (czyli tzw „duża odpowiedzialność”). Nie ma więc w tym za dużo luzu i lekkości.

Mając takie nieprzyjemne skojarzenia zaczynamy mniej lub bardziej unikać tej odpowiedzialności, co jest naturalnym mechanizmem obronnym psychiki. Ludzie, świat, Bóg, ślepy los czy cokolwiek innego staje się nagle przyczyną naszych złych wyborów, doświadczeń czy emocji. My nie chcemy być ich źródłem, ponieważ kojarzy nam się to z karą, konsekwencjami, niesprawiedliwością, rozliczaniem, wstydem i wieloma innymi rzeczami, których doświadczyliśmy od ludzi, którzy sami nie mieli poukładane w temacie. W takim układzie nie chcemy być uznawani za przyczynę danych zjawisk. Boimy się tego i źle się z tym czujemy. W skrajnych przypadkach pojawia się silna autoagresja, a nawet choroby psychiczne, gdy emocje są niezwykle silne, a my się tak bardzo bronimy przed przyjęciem tego do siebie.

A to nie odpowiedzialność sama w sobie jest ciężarem i problemem, ale po prostu to, że nie nauczono nas zdrowej, właściwej odpowiedzialności. A ta zdrowa opiera się na akceptacji dla swoich błędów, przebaczeniu, wyrozumiałości, cierpliwości i życzliwości dla samego siebie. Można wziąć odpowiedzialność za nawet najgorsze i najokropniejsze błędy, a jednocześnie sobie za to nie dowalać.

To jest strasznie prymitywny mechanizm – „skoro zrobiłeś źle, to masz czuć się źle, żeby zrozumieć, zapamiętać i nigdy tego nie powtarzać”. Mądry człowiek tego nie potrzebuje. Wystarczy sama świadomość co zrobiło się źle i z czego to wynikało, żeby skorygować swoje działania. Dowalanie sobie nie uczyni tego świata lepszym miejscem w żaden sposób.

Dobrze jest zbudować pozytywne skojarzenia związane z odpowiedzialnością. Zachęcić podświadomość i pokazać jej, że to jest fajne. A jest, ponieważ branie odpowiedzialności za siebie pozwala nam na odzyskanie kontroli nad własnym życiem i kreowanie go w zgodzie ze sobą. Wspaniale jest zasiąść za sterami swojego życia i samodzielnie decydować o sobie. Dla mnie to jeden z fundamentów prawdziwej wolności :)

Komentarze są zamknięte.