„Nieznajomość prawa nie zwalnia z jego przestrzegania” – ten zwrot słyszał chyba każdy. W rozwoju duchowym mamy do czynienia z czymś analogicznym – nieświadomość nie zwalnia z odpowiedzialności za swoje intencje.

Mało osób się nad tym zastanawia, mimo że na co dzień ponosi znacznie częściej i znacznie gorsze konsekwencje niż te z nieumyślnego złamania prawa :)

Ogrom ludzi nie potrafi się pogodzić z czymś, czego doświadczyli czy doświadczają. A to, że świat jest zły i spaczony. A to, że ktoś coś nam zrobił. A to, że komuś się dzieje krzywda, a nie powinna. A to, że czegoś nie mamy, albo coś nam nie wychodzi w życiu. Powodów jest całe mnóstwo, a im bardziej nie wiemy czemu tak jest, tym większe jest poczucie niesprawiedliwości i przekonanie, że dany stan rzeczy jest niewłaściwy i niesłuszny.

Każda emocja, myśl czy doświadczenie wypływają bezpośrednio z nas. Sami jesteśmy dla siebie źródłem dla tego, co doświadczamy, czujemy czy myślimy.

Niestety często te mechanizmy przyczynowe-skutkowe są dość złożone i pomieszane, a części tych mechanizmów tkwią po za świadomością – np. wyparte lub zakłamane przez emocje czy nieprzytomność. W efekcie mamy poczucie oderwania przyczyny od skutku – wydaje nam się, że to co nas spotkało bądź co doświadczamy, miało źródło poza nami! Nie widząc przyczyny w sobie, siłą rzeczy zawsze szukamy jej na zewnątrz i niestety często udaje się stworzyć jakieś powierzchowne wnioski i teorie, które uzasadnią zajście pewnych zjawisk.

I potem winny jest „ten głupi człowiek”, że się zdenerwowaliśmy. A wniosek taki, bo w łańcuchu przyczynowo-skutkowym najdalej gdzie dotarliśmy świadomością, to do momentu w którym ten „głupi człowiek” powiedział, że się do niczego nie nadajemy. Świadomie nie widzimy tego, że cała sytuacja nie zaczęła się w momencie wypowiedzenia tych słów, ale wcześniej. W rzeczywistości już mieliśmy w sobie podświadomą prowokację do takiego zachowania, a ten człowiek się tylko na nią złapał, bo sam miał nieczyste intencje. A ta prowokacja wzięła się z przeszłych doświadczeń, które stworzyły w nas określone wyobrażenia, itp. itd. Taki łańcuch przyczyn i skutków może być bardzo długi i mieć wiele odnóg. Niełatwo więc jest rozplątać to od ręki i wymaga to jednak pewnej pracy i czasu.

Najważniejsze jest jednak to, aby pamiętać, że nawet jeśli czegoś nie wiemy, nie czujemy i nie mamy kompletnie tego świadomości – to nie znaczy, że tego nie ma. Warto mieć na uwadze, że jeśli czegoś doświadczamy i powoduje w to nas jakieś emocje czy jest dla nas ważne w jakikolwiek sposób – to ma to źródło w czymś, co było w nas już wcześniej.

Często jest to bardzo niebezpośrednie – jeśli dostałeś w twarz od przypadkowego człowieka, to niekoniecznie musiałeś mieć intencje do konkretnie oberwania w taki sposób. To mogło być rozładowanie np. bardzo silnych energii nienawiści do świata i ludzi, które same w sobie prowokowały i nakręcały do jeszcze większej nienawiści.

Zawsze jest jakaś przyczyna w nas, nawet jeśli jest mocno niebezpośrednia i pokręcona. To, co wybieramy, nieustannie nas kształtuje, a także tworzy określoną jakość naszych doświadczeń.

Większość tego, co nas spotyka nie jest też sztywno ustalona z góry na bazie naszych intencji. Bywa, że czasami jesteśmy bardzo mocno ukierunkowani na konkretne kreacje i dzieje się dokładnie taki scenariusz, jaki sobie wymyślimy, ale na większość naszych doświadczeń trzeba spojrzeć inaczej. Mamy w sobie całe mnóstwo intencji, często też sprzecznych, więc nie da się ich wszystkich realizować jednocześnie i na sztywno, według schematu. Nasze intencje nie tworzą więc żadnego szczegółowego i dokładnego planu na życie, ale raczej określone pola możliwości – zarówno pozytywnych i negatywnych, w których mogą zadziać się konkretne zdarzenia, jeśli zajdą sprzyjające okoliczności.

To sprawia, że czasami jeszcze trudniej jest uświadomić sobie dlaczego coś nas spotkało. Okazuje się bowiem, że nie każde wydarzenie miało dokładną intencje ku temu – po prostu cały zbiór naszych intencji tworzył przestrzeń na to, aby to coś się zadziało. Mogę się potknąć i skręcić kostkę, ale nie musi za tym stać zaraz bezpośrednia intencja. Wystarczy nieidealny stosunek do ciała, kilka ogólnych sabotujących wzorców i sprzyjające okoliczności w formie nieostrożności i gorszego nastroju.

Z jakiegoś powodu jednak bardzo często spotykam się w ezoteryce w szukaniu nadmiernej przyczynowości absolutnie wszystkiego, co prowadzi do absurdów gdzie ktoś analizuje jakie miał intencje, że dostał kanapkę z ogórkiem, a nie pomidorkiem :D A jest to sporym problemem, ponieważ wprowadza zamieszanie i utrudnia skupienie się na właściwym zrozumienie przyczyn i skutków, tego co nas spotyka.

Nie można ani negować źródła naszych doświadczeń w nas samych, ani też iść w drugą skrajność i szukać wszelkiej przyczynowości we wszystkim, czego doświadczamy. Są w końcu rzeczy, które nie zależą od nas, bo są po prostu mało istotne i zależą od okoliczności. My sami kreujemy to, co REALNIE ważne i istotne dla nas samych, ale niekoniecznie sami kreujemy tego kształt, okoliczności, czas, itd. Z duchowego punktu widzenia istotne są pewne aspekty naszych doświadczeń, a nie cała otoczka – liczy się to jak się czujemy, jak coś na nas wpływa, jak się to ma do naszej świadomości, jaka jest tego jakość, gdzie to nas prowadzi i tego typu rzeczy.

Podsumowując – bądźmy świadomi, że w życiu wszystko jest właściwe i sprawiedliwe, ponieważ wypływa z naszej świadomości i intencji, ale jednocześnie podchodźmy mądrze do tego, co to w ogóle znaczy i jak działają te intencje :)

Komentarze są zamknięte.