W duchowości od zawsze było dużo pomieszania i emocji, gdy temat schodził na kwestie seksualne. Wiele „szkół” duchowych odrzucało seks jako coś złego, grzesznego albo w najlepszym razie – jako niepotrzebne rozproszenie na drodze do oświecenia.

I choć w seksie można się zatracić, to nie ma co też z tym przesadzać. Takie negatywne podejście najczęściej było efektem odrzucania tego materialnego świata, życia tutaj i ziemskich przyjemności – to taka spaczona duchowość w oderwaniu od istotnej części tego kim się jest i gdzie jest :)

Wiele dusz, oryginalnie pochodzących spoza świata materialnego – zeszło tutaj z ciekawości seksu i wplatało się w ziemskie koło karmy. I w tym wypadku często seks stał się głównym złym i powodem wszystkich nieszczęść. To doprowadziło do powstania silnych węzłów karmicznych u tych dusz – z jednej strony bardzo silne odrzucanie seksu, jako powodu utkwienia w tym świecie, a z drugiej – wciąż niezaspokojona do końca potrzeba doświadczania go, zamieniająca się w ciężką do opanowania zachłanność. W efekcie takie dusze doświadczają nieustannej sinusoidy seksualnej – wędrują od całkowitego celibatu aż po puszczenie wszelkich hamulców. Unikanie seksu prowadzi do rozrastania się frustracji i stłumionych potrzeb, co w końcu zamienia się zachłanność na seks i niezdrowe zaspokajanie tych potrzeb. To zaś prędzej czy później prowadzi do zmęczenia seksem i kaca moralnego, co znowu zamienia się w celibat. I tak w kółko.

Dusza utyka na tym zakręceniu, ponieważ nie potrafi pogodzić zachłanności na seks z silnym jego odrzuceniem i niechęcią. Czasami obie te skrajności przejawiają się jednocześnie na przestrzeni danego wcielenia, co prowadzi do sporego chaosu i pomieszania.

Rozwiązaniem jest jak zawsze droga środka. Seks może być zdrowy, fajny, przyjemny i duchowy. Warto więc sobie na niego pozwalać, ale jednocześnie dbając o jego jakość – czyli nie robić tego byle jak i z byle kim.

Warto mieć świadomość że podczas stosunku dochodzi do bardzo silnego mieszania się aur, obojga partnerów, więc zanim wskoczycie komuś do łóżka, warto sobie zadać pytanie – czy chcecie, aby przenikały Was energie właśnie tego człowieka. Częsta zmiana partnerów, choć niektórym może się kojarzyć pozytywnie z wolnością, w praktyce oznacza przyjmowanie wielu różnych, często też niskich energii i prowadzi do silnego pomieszania we własnym systemie energetycznym. Stoi to więc w opozycji do duchowej praktyki i dlatego też wielu nauczycieli duchowych seksu zakazywało swoim uczniom, ponieważ nie mieli zaufania do tego, że będą robić to mądrze – woleli więc ich całkowicie odciąć :)

To, ile przejmiemy od partnera podczas seksu zależy od wielu czynników – od podatności, od zachłanności podświadomości na określone energie (jak je wyczuje od kogoś, to dostraja się jak wygłodniałe zombie), a także wzajemnej dominacji. Mogę się mylić, ale mam wrażenie, że osoby pasywne w seksie i danej relacji, przyjmują dużo więcej niż te, które dominują. Szczególnie, jeśli dominator wykorzystuje seks, żeby się wyżyć, coś rozładować czy wręcz „zeszmacić” drugą stronę. Jest to taka forma wylania swoich emocji i problemów na drugiego człowieka.

Seks jako coś intensywnego i mieszającego energie – jest właśnie często wykorzystywany do różnych gierek ego. A to jakiś szantaż, a to wyżycie się na kimś. Czerpanie od kogoś energii, dowalenie komuś, przywiązanie do siebie. Motywów i intencji jest całe mnóstwo. To jest kolejny powód, aby unikać seksu z byle kim, kiedy jeszcze sami mamy namieszane w temacie. Zdecydowanie lepiej i bezpieczniej jest po prostu samodzielnie rozładować to napięcie niż pakować się w toksyczne układy.

Mogłoby się wydawać, że najczęściej narażone są kobiety na bycie wykorzystaną, na bycie stroną bardziej pasywną, niepewną, nie jest też tajemnicą że to panowie z reguły mają większe parcie na seks i lubią dominować. Wśród mężczyzn jednak też jest wiele osób delikatnych, podchodzących bardzo niepewnie i uczuciowo do seksu, a dających się zdominować przez kobiety z silnymi problemami emocjonalnymi. Tzw „kobiety kastrujące” są tak samo powszechnym zjawiskiem jak „mężczyzna gwałciciel”, ale różnica jest taka, że społecznie mężczyźni boją się przyznawać do bycia słabymi i wykorzystanym przez kobietę – naraża ich to bowiem społecznie na pogardę innych mężczyzn, a także postrzeganie jako słabych i nieatrakcyjnych przez kobiety. U mężczyzn jest więc statystycznie trudniej wyrazić, że coś z tym seksem było nie tak.

Kobiety wykorzystują mężczyzn, a mężczyźni wykorzystują kobiety. Jeśli uważacie, że tylko jedna płeć jest ofiarą drugiej, to są tylko emocje i zaślepienia. Tak naprawdę po obu stronach jest ogrom zarówno ofiar, jak i katów. A nasłuchałem się już mnóstwa żali mężczyzn na kobiety i kobiet na mężczyzn. A to ani kobiety, ani mężczyźni są źli, tylko jak już, to wasze intencje i nastawienia :)

Wyjście poza te wszystkie negatywne intencje, wzorce, oczekiwania i nastawienia to klucz do tego, aby seksu doświadczać normalnie, do tego do czego naprawdę służy. A prawdziwą rolą seksu jest po prostu zbliżenie się do drugiego człowieka, doświadczenie swojego rodzaju jedności, wspólna przyjemność i wymiana miłości na tym najbardziej intymnym poziomie. I z takim nastawieniem i właściwym partnerem/partnerką – seks staje się duchowym doświadczaniem, które nas wzbogaca. Jeśli znajdziemy kogoś, z kim mamy bardzo wysoką harmonię, to może to być wręcz praktyka duchowa (tantra pozdrawia), która mocno podnosi energię.

Nawet jeśli nie mamy obecnie stałego związku, to okazjonalny seks nie musi być zaraz czymś bardzo złym i niekorzystnym. Niech tylko to będzie osoba o w miarę sensownej harmonii z nami, ktoś przy kim czujemy się dobrze, miło i bezpiecznie. Niech będzie w tym jakaś bliskość i wzajemna otwartość. Nie może być tak, że chodzi tylko o nachapanie się seksu, bez patrzenia na cenę i konsekwencje. Warto też mieć na uwadze, że jeśli kreujemy sobie stały związek, to warto się wstrzymać od jakichkolwiek przelotnych relacji, aby nie rozpraszać uwagi i nie karmić podświadomości przekonaniami, że tylko na taki przelotny seks zasługuje.

Komentarze są zamknięte.