W rozwoju duchowym, gdy urzeczywistniamy Boskie cechy takie jak miłość, szczęście, bezpieczeństwo czy cokolwiek innego – nigdy nie jest tak, że raz usiądziemy do tematu i mamy to zrobione na 100%. Nawet jakbyśmy orali dane zagadnienie przez rok i zrobili mnóstwo zabiegów w temacie.

Poszczególne aspekty świadomości, które w sobie rozwijamy – łączą się ze sobą. Nie poznamy pełni miłości, jeśli mamy blokady na mocy, mądrości, lekkości czy radości, a każda z tych cech ma swój wkład w to, czym miłość jest.

To wszystko wygląda bardziej tak, że gdy pracujemy nad jakimś tematem to w rzeczywistości podnosimy jego urzeczywistnienie np. z 40% do 50%, a dalej nie idzie, bo trzeba popracować nad innymi aspektami, które blokują dalszy postęp.

Z tego powodu, jak ktoś mówi, że on już siebie kocha, bo raz przeafirmował to – to nie zdaje sobie sprawy, że to były dopiero pierwsze kroki w tym kierunku i jedynie część całego procesu. Tak samo nie ma sensu pytanie o to, ile trzeba zabiegów czy czasu do przepracowania tematu – przy złożonych kwestiach obciążenia są rozłożone warstwowo, a każda warstwa musi dojrzeć do uzdrowienia.

I co najważniejsze – osoby, które upierają się przy pracy nad tylko jednym tematem np. pieniędzy, na dłuższą metę odbijają się od sufitu i mają bardzo ograniczone postępy. A okazuje że, np. praca z relacjami z mamą, poczuciem niewinności, otwarciem na lekkość i podejściem do ludzi, jest tym, co ogranicza rozwój tematu. Po prostu jest mocno nawalone w innych aspektach życia, które skutecznie uniemożliwiają rozwinięcie pełni potencjału w temacie prosperity.

Do siebie trzeba podejść całościowo i ruszać w pierwszej kolejności te kwestie, które najbardziej ciągną w dół całą resztę, a nie to do czego najbardziej się wyrywa ego :)

Komentarze są zamknięte.