Gdy dzieje się coś złego to się często słyszy, że trzeba ratować np. małżeństwo, życie, karierę czy reputację. I te różne życiowe twory są często ważniejsze niż sam człowiek i jego dobro czy prawdziwe potrzeby.

Nawet to słynne „życie” jest często nadrzędną wartością do tego stopnia, że potrafi być ważniejsze od samego człowieka, którego to życie jest zagrożone. No bo jeśli mamy chorego na raka staruszka, w stanie już agonalnym, zniszczonym przez chorobę do tego stopnia że już jest nie do uratowania, to i tak w imię „świętości życia” nikt mu tej agonii nie skróci – dniami czy nawet tygodniami będzie umierał kawałek po kawałku. Sam stosunek do eutanazji pewnej części społeczeństwa pokazuje dobitnie, że walka o obronę „życia” jest ważniejsza niż jakieś tam prawo do godnej i mniej bolesnej śmierci.

I nie zrozumcie mnie źle – nie mówię, że życie nie ma wartości czy powinno się o nim lekkomyślnie decydować. Zwróćcie tylko uwagę na absurd tego, kiedy życie samo w sobie staje się ważniejsze niż dobro, szczęście i realne korzyści dla jego posiadacza.

Podobnie bywa z innymi sferami życia. Wystarczy, że para z problemami pójdzie do terapeuty, który uważa małżeństwo samo w sobie za świętość (np. z powodów religijnych) i już terapia nie będzie się kręcić wokół najwyższego dobra męża i żony, a wokół tego żeby na siłę ich przekonać do siebie nawzajem i pogodzić, nawet jeśli nie ma to prawa sensownie działać. Samo małżeństwo staje się ważniejsze niż szczęście osób je tworzących.

A czasem niestety nawet jak są dzieci, których dobro się również uwzględnia to małżeństwo nie ma dalszej racji bytu i już (toksyczne związki swoją drogą sieją większe spustoszenie w psychice dziecka niż rodzice po rozwodzie).

Zawsze trzeba myśleć o jak najlepszym interesie jednostek razem i z osobna jednocześnie, bez pomijania kogokolwiek, a już na pewno siebie!

Osoba, która tkwi w toksycznym związku ze względu na dobro „rodziny”, „małżeństwa” czy dziecka robi krzywdę sobie, partnerowi/partnerce i dziecku. Sobie, bo rezygnuje z siebie i wpędza się w spiralę nieszczęść i cierpienia. Dziecku, ponieważ zamiast stosunkowo krótkiego okresu rozwodu i związanych z tym emocji, funduje cała lata obserwowania jak rodzice się nienawidzą i obrywania rykoszetem (a w międzyczasie można było już zamknąć temat i zacząć budować coś nowego, lepszego dla dziecka). A nawet partnerowi robi to krzywdę na swój sposób, bo zamiast go postawić przed faktem dokonanym i niejako zmusić do ułożenia sobie życia na nowo, to tkwi dalej w swoich ograniczeniach i toksycznych wzorcach.

Życie bywa złożone i wymaga czasem trudnych decyzji, jeśli się wplączemy w różne rzeczy, ale jedno jest pewne – całkowite pomijanie własnego dobra i szczęścia NIGDY nie kończy się dobrze, nie tylko dla nas, ale często też dla wszystkich zainteresowanych stron.

Właśnie dlatego w każdej sytuacji, w każdym układzie zawsze najważniejsi muszą być ludzie. Nie małżeństwo, nie życie, nie reputacja, nie żadne inne konstrukty. To człowiek, każda jednostka z osobna, jej dobro i szczęście się liczy.

Tak, nawet szczęście naszego kata.Tylko to wymaga szerszego spojrzenia – bo dla naszego kata najczęściej największym dobrem nie będzie to co on deklaruje i świadomie chce, ale to co jest dobre dla wszystkich wokół czyli np. odebranie mu możliwości do bycia katem dla swoich ofiar np. poprzez wyrzucenie go ze swojego życia. W ten sposób nie będzie musiał pogrążać się w swoich toksycznych wzorcach (choć może wybrać jakieś inne w zamian, ale to już jego sprawa).

Najpiękniejsze jest to, że na tym Boskim poziomie moje Najwyższe Dobro jest zawsze tożsame z Najwyższym Dobrem innych ludzi. Tutaj nigdy nie ma konfliktu interesów! Ten występuje tylko na poziomie ego, emocji, zawężonej świadomości i mylnych wyobrażeń. Właśnie dlatego sięgając po swoje własne, prawdziwe, Boskie dobro (a nie wyobrażenia o nim z ego) zawsze otwieramy się na to co najlepsze dla nas i dla innych.

Z tego też powodu, że ja się zajmuje przede wszystkim moim własnym Dobrem nie jest żadnym egoizmem, a przysługą dla mnie i dla tych, którzy też na tym skorzystają. Świadomość tego daje niezbędne poczucie niewinności w tym, żeby rzeczywiście tak żyć i wybierać siebie na każdym kroku, co jest konieczne aby nasze życie stało się w końcu proste, lekkie, przyjemne i pozbawione większych dylematów moralnych.

Komentarze są zamknięte.