„Jeśli będzie mi za dobrze i wygodnie w życiu, to stracę motywacje do rozwoju” – zdarzają się osoby, które rozumują w ten sposób. Dla mnie to kompletne nieporozumienie, bo po pierwsze – po co się pracuje nad sobą, jak nie dla urzeczywistnienia lekkości, przyjemności, szczęścia i innych Boskich cech? Po drugie – jeśli tylko bat nad głową motywuje do wzrastania, to nie jest to szczera i głęboka motywacja, która byłaby w stanie wynieść na wyżyny duchowości.

Tak naprawdę im dalej las, tym większa przyjemność i błogość istnienia, a to właśnie ciekawość, chęć doświadczania i poznawania jeszcze głębiej, jeszcze bardziej tych Boskich przyjemności motywuje do sięgania po więcej.

Prawda jest taka, że nawet jak mamy pieniądze, sukcesy, wygody i luksusy w życiu to na dłuższą metę będziemy czuć znudzenie, zmęczenie czy pustkę jeśli będzie brakować w tym tego, kim jesteśmy naprawdę – naszej Boskiej natury. Prędzej czy później pojawi się apetyt na coś więcej.

Nie da się więc trwale zatracić w przyjemnościach i materialnych osiągnięciach – tak straszą najczęściej ci, którzy ich nie chcą bądź nie potrafią ich realizować w swoim życiu. A najszybsza droga do tego, aby w pełni poczuć, że pieniądze same w sobie szczęścia nie dają, to pozwolenie sobie na to, aby te pieniądze mieć i na własnej skórze doświadczyć co dalej, jak już one będą. Rezygnowanie z nich na siłę i nakręcanie spirali stłumionego pożądania w niczym nie pomaga, a w pewnym momencie nas pochłania i kończy się to ślepą pogonią na pieniądzem.

Uważam, że jeśli ktoś odmawia sobie czegoś, czego pragnie, (a co samo w sobie nie jest szkodliwe!) z powodu lęku przed zatracaniem się w tym – to znaczy, że nie ufa sobie i boi się tak naprawdę konfrontacji z własnymi potrzebami i pragnieniami. To gdzie tutaj miejsce na rozwój? W ucieczce od siebie i tego, czego się chce?

Osobiście nie boję się o moją duchowość, kiedy otwieram się na pieniądze, nastawiam się na realizacje różnych materialnych celów, itd. nawet jeśli mam przez jakiś czas poświęcić temu większą część mojej uwagi. A nie boję się, ponieważ duchowość jest dla mnie ważna i tego mi żadna rzecz nie przesłoni, więc czemu miałbym się ograniczać? Wystarczy, że ufam sobie i czuję, co naprawdę jest w tym wszystkim dla mnie najważniejsze – wiem, że nawet jak się niepotrzebnie zapędzę w niewłaściwym kierunku, to po prostu skoryguje mój kurs i tyle :)

Komentarze są zamknięte.