Niedawno pisałem o braniu na siebie innych ludzi i ratowaniu ich na siłę – dziś poruszymy sobie drugą skrajność czyli nadmierne skupienie tylko na sobie i swoich interesach.
W rozwoju duchowym i osobistym dużo mówi się o stawianiu siebie na pierwszym miejscu, zdrowym egoizmie, dbaniu o swoje potrzeby, nieprzejmowaniu się innymi, itp. I to wszystko jest ważne i potrzebne, ale żeby nie przybierało skrajnych i spaczonych form – wymaga nieustannego oczyszczania swojego serca i budowania relacji ze sobą właśnie na jego poziomie. Tylko nasze serce rozumie jak działa „mądra miłość” do siebie i innych, ono wie jak łączyć dbanie o swoje interesy z jednoczesną empatią dla innych istot.
Niestety zaburzenia w samoocenie i relacji ze swoim sercem prowadzą do błędnych i powierzchownych wniosków. W efekcie powstają takie niezdrowe zjawiska jak np. przekonanie, że w moim życiu wszystko powinno się kręcić wokół mojego nosa czy przekreślanie innych ludzi z problemami, bo „oni mają takiego intencje i to ich problem”.
Szczególnie w bliskich relacjach – przyjaźniach i związkach partnerskich wprowadzone zostają dziwne, nieludzkie zasady. Spotkałem się z czymś takim jak np. tworzenie „nieprzywiązywania się” na siłę w związku tzn. druga osoba w relacji jest trzymana na dystans i dostaje do zrozumienia, że jak jej wywala czy coś nie pasuje to łatwo można skończyć tą relację i otworzyć się na inną.
Tutaj dana osoba tak bardzo stawia swoje „dobro” na pierwszym miejscu, że traktuje drugiego człowieka praktycznie przedmiotowo, jakby co najmniej uczuciowa relacja miała być tylko zimnym biznesem, który się opłaca albo nie. W taki sposób to można zmieniać dostawcę prądu, a nie osobę z którą próbuje się tworzyć głęboką, uczuciową relację.
Jest różnica między toksycznym związkiem, a dobrym związkiem w którym są przejściowe problemy i trudności. Trzeba pewnej dojrzałości, aby potrafić kochać i przyjmować osobę, która aktualnie sobie z czymś nie radzi. W zdrowych związkach też pojawiają się pewne poświęcenia i kompromisy, jest to naturalne i oczywiste dopóki związek tworzą dwie niedoskonale przejawiające się i nieoświecone istoty.
Osoby żyjące w tej egoistycznej skrajności bywają przerażone na myśl np. o ślubie mimo że to zwykła formalność, która ułatwia życie (np. można sobie podatki wspólnie korzystniej rozliczyć). Z łatwością uciekają lub odcinają się jak się dzieje u drugiej osoby coś trudniejszego, bo oni przecież „nie będą na siebie brali cudzych problemów i złych intencji”.
Oczywiście wszystko ma swoje granice i my też je powinniśmy mieć. Nie można brać na siebie zbyt dużo, nie można się przeciążać i totalnie rezygnować z siebie. No, ale korona z głowy nam też nie spadnie, jak czasami się trochę poświęcimy, a najczęściej się okazuje że tak naprawdę najbardziej krzyczało z tego powodu tylko nasze ego, które nieustannie podpowiada „ja, moje, chcę”.
Wcześniej wspominane serce jest tutaj tak ważne, ponieważ ono wie jaka relacja jest wartościowa i gdzie dane działania przyniosą realne dobro, a nie pielęgnowanie obciążeń i pasożytnictwo.
To wszystko się opłaca, ponieważ póki jesteśmy niedoskonali i mamy swoje problemy to cudownie jest czuć, że możemy tworzyć bliskie relacje, w których jest się razem nie tylko na dobre, ale też na złe. I kiedy ta miłość jest tak szczera, głęboka i dojrzała to tak naprawdę nikt dla nikogo się nie poświęca – dla mnie to jest naturalne, aby być przy mojej partnerce, nawet gdy ona sobie nie radzi i w jakiś tam sposób obciąża moje życie swoimi problemami. Ona jest tak samo dla mnie, kiedy ja sobie nie radzę z czymś i obciążam jej życie :)
Kiedyś te nasze problemy potrafiły dość mocno wpływać na nas, ale mimo że gdzieś tam potrafiliśmy ranić się wzajemnie – wspólnie je przekraczaliśmy tak, jak potrafiliśmy. I po latach wzajemnego wspierania się i dbania o siebie nawzajem wytworzyło się niesamowicie głębokie zaufanie i bliskość na poziomie nieosiągalnym dla osób, które budują barierę „własnych interesów” i są gotowe do łatwego odrzucenia i odcięcia.
Dla mnie to jest niesamowita wartość w życiu i na pewno nie zamieniłbym tego na skakanie z kwiatka na kwiatek, za każdym razem kiedy by się okazało, że kwiatuszek ma jakieś większe problemy :)
To serce to naprawdę mądre jest
Komentarze są zamknięte.