Ludzie sami sobie lubią komplikować życie, więc w momencie gdy realizuje się relacja dwojga lub więcej osób – mamy komplikacje do kwadratu, a nawet i gorzej :)

Mechanizmy komplikowania sobie życia spotykają się z innymi mechanizmami komplikowania. A to prowadzi do większych bądź mniejszych zgrzytów.

A relacje z innymi mogą być naprawdę proste, nawet jeśli oni wciąż komplikują!

Osobiście wychodzę z założenia, że każdy człowiek ma swoją własną, osobistą przestrzeń i w ramach tej przestrzeni może sobie robić co chce – nawet rzeczy które kompletnie mi się nie podobają i które uważam za toksyczne, niesmaczne czy niezdrowe. Ja też mam swoją własną przestrzeń i też mogę w jej ramach robić to, co sam uważam za słuszne. Robię swoje i pozwalam innym wchodzić do mojej przestrzeni na zasadach, które mi odpowiadają i tylko z tym, co ze mną współgra albo przynajmniej jest dla mnie neutralne. Sam też nie pakuje się do cudzych przestrzeni i nie robię nic na siłę, co by się komuś nie podobało. Dla mnie to brzmi sensownie i uczciwie.

Żeby to działało, wymagana jest jednak rozwinięta asertywność, a także poczucie niewinności i bezpieczeństwa. Bez asertywności nasza osobista przestrzeń ma poważne luki w granicach i wtedy jest ona naruszana przez czynniki, które nam nie odpowiadają. Z kolei żebyśmy my sami nie naruszali przestrzeni takich osób, które mają problem z asertywnością – potrzebujemy empatii opartej na czystym sercu i Boskiej mądrości.

Z kolei poczucie niewinności i bezpieczeństwa jest potrzebne, aby czuć się naturalnie, swobodnie i komfortowo z byciem sobą, niezależnie od reakcji i oczekiwań innych.

Idealne relacje polegają na tym, że istnieją sobie te wszystkie istotki z własnymi przestrzeniami i one spotykają się i pozwalają na to, aby FRAGMENTY tych przestrzeni wzajemnie się przenikały w harmonijny, odpowiadający wszystkim sposób. Cała reszta to jest do wyrzucenia – wszelkie presje, oczekiwania, manipulacje, wchodzenie na poczucie winy, zastraszanie, wymuszanie, itp. itd.

W zdrowych relacjach daje od siebie tylko tyle, ile sam chce dać i przyjmuje tyle, ile chce dać mi druga strona. I albo to nam odpowiada, bo pasujemy do siebie wystarczająco dobrze i jest nam fajnie, albo sobie dajemy spokój, bo po co się szarpać i upierać przy czymkolwiek?

I to się tyczy jakichkolwiek relacji za wyjątkiem osób, za które jesteśmy siłą rzeczy odpowiedzialni czyli przede wszystkim niepełnoletnich dzieci (tu już wchodzą w grę nieco inne zasady, aczkolwiek to co opisuje powyżej też ma zastosowanie). Nieważne czy to małżonek, matka, siostra czy szef z pracy – żadna rola społeczna nie wiąże się tutaj ze specjalnymi przywilejami, choć jest to naturalne że dla niektórych osób mamy więcej wyrozumiałości i te granice bywają przesunięte. Ważne jest jednak to, że choć możemy te granice przesunąć – one zawsze muszą być!

Ostatnia rzecz o której chciałbym wspomnieć, a która jest konieczna do tworzenia prostych, zdrowych relacji – to komunikacja. Bez umiejętności szczerego, otwartego mówienia WPROST o sobie, swoich uczuciach, oczekiwaniach, potrzebach, obawach i wszystkich innym – nie ma mowy o zdrowej, prostej relacji. To właśnie braki w komunikacji najwięcej komplikują i tworzą niepotrzebne dramy między ludźmi.

Samo mówienie jednak nie wystarczy, bo do zdrowej komunikacji nie wystarczy umieć mówić, ale trzeba też słuchać w odpowiedni sposób tzn nie w taki żeby tylko szukać kontraargumentów w dyskusji i furtki na urobienie kogoś, ale tak żeby otworzyć serce na drugiego człowieka.

A to z kolei wymaga zdrowej dość zdrowej samooceny, żeby nie brać wszystkiego do siebie, żeby nie oczekiwać i wkręcać sobie odrzucenia, żeby się nie nakręcać w emocjach, które zaślepiają, itd.

Nie bójcie się więc stawiać swoich granic, uczcie się otwartej komunikacji i pamiętajcie, że empatia to nie tańczenie jak cudze ego zagra :)

Relacje z innymi mogą być naprawdę niesamowicie proste, lekkie przyjemne, ale wpierw sami musimy stać się osobami, które nie komplikują sobie życia :)

Komentarze są zamknięte.