Dużo się zawsze mówi o byciu sobą, ale co tak naprawdę to znaczy?

Sprawę komplikuje fakt, że jako osoby nie urzeczywistnione w pełni utożsamiamy się w różnym stopniu z naszym ego i naszą prawdziwą, Boską naturą. Celem rozwoju jest uwalnianie się od ego i poznawanie, odkrywanie i przejawianie tej prawdziwej natury.

Z powodu ego robienie tego co czujemy i co myślimy nie oznacza automatycznie takiego prawdziwego bycia sobą, ponieważ to mogą być sztuczne, uwarunkowane emocje i wyobrażenia. Prawdziwe bycie sobą oznacza działanie z poziomu czystego serca i Boskiej świadomości – a do tego trzeba najpierw dojść w taki czy inny sposób.

Dzisiaj dla ułatwienia wypiszemy sobie przykładowe czynniki, które sprawiają, że WYDAJE SIĘ nam, że robimy coś swojego, a w gruncie rzeczy realizujemy tylko zapędy ego.

* porównywanie się z innymi, zazdrość – przenosi punkt ciężkości dla naszych działań z serca i intuicji na zewnątrz. Nie liczą się nasze prawdziwe uczucia, potencjał i Boskie prowadzenie, tylko to, kto co ma i jak to się ma do nas. Liczy się pokazywanie i udowadnianie czegoś, a nie to co realnie jest potrzebne i służy.

* naśladownictwo, szukanie cudzego szczęścia – zamiast odkrywać siebie i badać co konkretnie nas uszczęśliwia i dla nas jest dobre – próbujemy odtwarzać to co mają inni, ci którzy w naszych oczach osiągnęli szczęście i sukcesy. Opiera się to na złudnym poczuciu, że skoro kogoś coś tak uszczęśliwia, to mnie też będzie.

* presje, manipulacje, przymusy otoczenia – konkretne osoby lub całe grupy wmawiają nam co jest dla nas dobre, jacy jesteśmy, co możemy albo czego nie możemy. Utożsamiając się z cudzymi wyobrażeniami na nasz temat nie przejawiamy swojej prawdziwej natury.

* odrzucanie siebie, przekonanie o niskiej wartości tego kim się jest, próby dostosowania się do otoczenia – wierząc, że to co w nas prawdziwe nie jest dobre, ani wartościowe – nie chcemy tego realizować i szukamy sobie substytutów, tworząc różne sztuczne osobowości oraz nakładając ograniczenia na nasze naturalne przejawy.

* lęk przed odrzuceniem, poczucie że to jaki jestem, nie pasuje do ludzi i świata – tłamszenie swoich prawdziwych uczuć i potrzeb z powodu negatywnych oczekiwań – niezrozumienia, wyśmiania, braku akceptacji.

* realizacja mechanizmów ucieczkowych na przeróżne sposoby – uzależnienia, mnożenie emocji i doświadczeń, zakłamywanie się, itp. Mechanizmy te opierają się na tych straumatyzowanych, rozbitych częściach naszej osobowości, silnym bólu i cierpieniu zepchniętym w najciemniejsze czeluście podświadomości. Niechęć do konfrontacji z tym co odcięte popycha nas do wszystkiego tego, co pomaga podtrzymać stan stłumienia. Z czasem zaczynamy wierzyć, że właśnie tacy jesteśmy i musimy robić to, co robimy.

* realizowanie czegoś, co powszechnie uznawane jest za dobre, korzystne i mądre (i często rzeczywiście takie jest), ale nie z powodu naturalnych chęci, a poczucia odpowiedzialności, obowiązku, przekonania że „tak powinno się robić”. Częsta pułapka w rozwoju duchowym, przejawia się np. jako próby przebaczenia komuś na siłę (bo to jest mądre i powinno się tak robić), kiedy w ogóle się tego nie czuje, bo ma się jeszcze nie przerobione poczucie krzywdy i złości na tą osobę. Sam mechanizm często przejawia się tak, że próbujemy być lepsi i wspanialsi niż jest to zgodne z naszym realnym urzeczywistnieniem na dany moment.

Takich przykładów można by mnożyć i mnożyć. Wypisałem je po to, aby zobrazować jak wiele pracy wymaga takie prawdziwe „bycie sobą” – nie wystarczy bowiem po prostu robić to, na co nas samo najdzie, ale wpierw trzeba do tego dojrzeć duchowo uwalniając się od tych licznych uwarunkowań i sztucznych mechanizmów rządzących tym, jak się przejawiamy.

Można więc powiedzieć, że cały rozwój duchowy to taka droga do tego jak naprawdę być sobą i pełnie tego doświadczyć będziemy mogli zapewne dopiero na samym końcu tej ścieżki. Każdy jednak pojedynczy krok w tym kierunku może być wspaniałą przygodą i otwierającą serce ulgą, gdy coraz bardziej jesteśmy w sobie.

Komentarze są zamknięte.