To jak nasz świat wygląda i funkcjonuje jest wypadkową intencji wszystkich istot, które ten świat zamieszkują. To co wypływa z naszego wnętrza tworzy rzeczywistość wokół nas. Jakość tego, co tworzymy wokół siebie jest taka sama jak jakość energii, uczuć i myśli, którymi emanujemy.

Zastanawiam się więc w jaki sposób chcą zmienić czy naprawić świat ci, którzy swoje działania opierają na krzyku, nienawiści, pogardzie, hejcie, straszeniu, umniejszaniu, itp rzeczach?

Najwięcej tego widzę, gdy poruszane są kwestie polityczne, społeczne czy obyczajowe. Tu zwolennicy, tam przeciwnicy – krzyczą na siebie, wyzywają się, straszą konsekwencjami złych wyborów, obrzucają się łajnem i robią mnóstwo innych nieprzyjemności.

I co to kurczę jest? Naprawianie świata? I jak to niby działa? Że niby obrzucony syfem człowiek zamiast się bronić, atakować czy uciekać po prostu da sobie wepchnąć przemocą niezgodne z jego światopoglądem teorie? No z pewnością skuteczność jest niezwykle wysoka dla takich metod :D

Marzy mi się świat, w którym każdy sobie żyje po swojemu i nie wchrzania się w życie innych, nawet jak się mu coś nie podoba. Ja np. nie jem mięsa czy nie pije alkoholu, ale szczerze mówiąc co mnie obchodzi czy inni to robią? No może chętnie bym zmniejszył produkcję mięsa, która przyczynia się do cierpienia zwierząt i mocno obciąża naszą planetę, ale przecież przemocą i nienawiścią nic tutaj nie wskóram. Być może ludzie kiedyś bezpowrotnie zniszczą nasz ekosystem produkując przeogromne ilości śmieciowych produktów, których jedynym celem jest czyjś zarobek, ale co ja na to mogę? To kreacja całej ludzkości i to ludzkość jako całość musi się w jakimś tam większym stopniu zmienić, aby kreowało się coś innego.

Jedyne co pozostaje, to po prostu skupić się na sobie i budować w sobie i wokół siebie lepszą rzeczywistość. Urzeczywistniać Boskie cechy i przejawiać je na zewnątrz, aby wspierały ten świat. One mogą popchnąć mnie do jakichś konkretnych działań, ale to nigdy nie będzie wiązać się z niskimi energiami.

Ludzie, którzy próbują wywołać zmianę na zewnątrz poprzez krzyk, strach, agresje czy nienawiść najwyraźniej muszą nie wierzyć w moc miłości i wszelkich Boskich cech. Najwyraźniej uważają, że Boga trzeba zastąpić, bo działa niewystarczająco i jako alternatywę pokazują wizję świata opartą na przemocy, nieakceptacji i hejcie. Przemocą jeszcze nikt nigdy nie stworzył szczęścia, spełnienia i miłości.

Ja wolę napisać coś co zainspiruje, co skłoni do przemyśleń, coś co trafi osób otwartych na jakiekolwiek zmiany. A od kogo się odbije to się odbije. No wielkie mi halo – nie ma co się spinać i przywiązywać. Jeśli pisanie czegoś w internecie ma coś zmienić na tym świecie, to prędzej w taki sposób niż poprzez kłótnie czy wklejanie obrazków pełnych niskich energii.

Wiem, że świata nie zmienię na większą skalę i szczerze mówiąc nie wiem czemu miałbym to robić. Ten świat to nasza wspólna przestrzeń i nie widzę powodu dla którego jednostka miałaby narzucać innym swoją własną wizję rzeczywistości. Są rzeczy na tym świecie, które mi się nie podobają, z którymi nie chce mieć nic do czynienia, ale nie zmienia to faktu, że one mają prawo się tutaj przejawiać. Jeśli są dusze, które chcą pewnych rzeczy doświadczać to mają do tego pełne prawo. A ja nie muszę przecież się do tego pakować i być tego częścią. Oczywiście braki w świadomości i karma sprawia, że czasami siłą rzeczy coś mnie i tak dotknie i na mnie wpłynie. No, ale to czyja wina jak nie moja, że się przejawiałem w taki sposób, w takim miejscu i czasie, aby stać się czegoś częścią?

Prawda jest taka, że nikt nas tu siłą nie trzyma. To nasza ucieczka przed nami samymi nas ogranicza.

Wcieliłem się w Polsce i samo to niesie ze sobą szereg różnych konsekwencji, zarówno tych dobrych jak i tych mniej przyjemnych. No i co teraz – mam się szarpać z tym światem, że mi się politycy nie podobają, skoro lud takich, a nie innych wybiera? Zamiast na siłę próbować zmieniać to, co wybierają miliony innych obywateli – wolę po prostu zajmować się sobą i tworzyć wokół siebie taką rzeczywistość, jaka mi odpowiada. Zamiast się nakręcać, że się coś złego dzieje w kraju, wolę po prostu żyć tak, aby jak najbardziej omijało mnie to co niekorzystne, a przychodziło to co dobre i wspierające.

Ważne jest to, aby mieć świadomość jednej rzeczy – wolna wola drugiego człowieka jest nienaruszalna. A skoro mamy na tej planecie miliardy ludzi z wolną wolą, to naprawdę wielką naiwnością jest wiara w to, że zmienimy trwale świat na większą skalę.

I ja nie mówię, że nie warto się angażować czy cokolwiek robić dobrego dla tego świata – warto, ale tylko wtedy gdy to płynie naturalnie i spontanicznie z serca. Sam zresztą pisze te posty też po coś, ale właśnie bez przywiązywania się do efektów. Jeśli moje teksty absolutnie nic nie zmienią, to też jest ok. Przynajmniej sobie jakoś czas spędziłem :D

W każdym razie jeśli to wszystko ma jakoś działać i nie chcemy się szarpać z tym światem to jest tylko jedno rozwiązanie – otwierać się na akceptację dla rzeczywistości, takiej jaką jest i zajmować się po prostu sobą, pozwolić innym aby sobie byli jacy chcą być, nawet jeśli jest to coś strasznego, złego czy obrzydliwego.

Nie oznacza to też całkowitej bierności, bo otwierające się serce wie jak dbać o własne granice, ale też nie wybiega za daleko wchodząc w całkowicie niepotrzebne działania.

Komentarze są zamknięte.