Osobiście mam bardzo pragmatyczne podejście do rozwoju duchowego tzn. za ważne i prawdziwe uznaję to, co sam czuję, czego sam doświadczam i co po prostu najzwyczajniej w świecie działa.

Nie szukam wymyślnych i kolorowych teorii duchowych w niezliczonych książkach, nie chce mi się wchodzić w dysputy filozoficzne dotyczące rzeczy abstrakcyjnych, niesprawdzalnych czy niepraktycznych. Nie widzę też powodu do udowadniania sobie nawzajem czy walki z innymi o jakąś tam prawdę czy inną rację. Najzdrowiej jest jak każdy ma swoją własną rację, zgodną z własnymi uczuciami i doświadczeniem.

W rozwoju duchowym interesuje mnie głównie to, co ma jakieś sensowne, praktyczne przełożenie na moje życie tu i teraz. Nie gonię więc też za oświeceniem, czymkolwiek by ono nie było, ale raczej nastawiam się że ono samo do mnie przyjdzie, kiedy do niego dojrzeje – czy to za kilka wcieleń czy za sto – nieważne, wszystko będzie w swoim czasie :)

Po dekadzie takiego podejścia do rozwoju widzę, że to jest podejście, które pozwala maksymalnie skupić się na tym co istotne bez niepotrzebnego rozpraszania i uciekania w rzeczy ciekawe, ale niepraktyczne.

Dobrze jest mieć konkretne cele, pozytywną wizję siebie i swojego życia – a mając to wszystko – po prostu to realizować. Sięgać głównie po takie teorie, praktyki czy inne środki, które przysłużą się realizacji tego, co chcemy osiągnąć. Sprawdzać na sobie co działa, a co nie, wyciągać wnioski, pozostawać elastycznym i robić swoje tak jak się potrafi na dany moment. Budować zaufanie przede wszystkim do siebie, swojej intuicji, swoich uczuć.

W rozwoju duchowym chodzi w końcu o SAMOpoznanie i rozwijanie SAMOświadomości siebie i swojej Boskości. A to osiągnięcie w pełni jedynie wtedy, gdy będzie to wszystko budować na własnych uczuciach, własnej świadomości i doświadczeniach. Przy zachłanności na różne ciekawe i kolorowe teorie możecie praktykować przede wszystkim CUDZOpoznanie :)

Od czasu do czasu mam takie sytuacje, że klienci mi o czymś mówią i zakładają z góry, że jak ja siedzę w tym rozwoju tak długo i tak głęboko, to z pewnością znam tego i tamtego guru albo jakąś praktykę. A ja często się śmieje, że pierwsze słyszę, bo tak naprawdę o naprawdę wielu teoriach, ludziach czy praktykach nie słyszałem.

A dlaczego tak jest? Ano dlatego, że ja szukałem zawsze tylko tyle, ile było mi potrzebne do pracy nad sobą i niewiele więcej. I oczywiście zawsze fajnie jest poznać coś nowego, poszerzyć horyzonty, ale też bez przesady. To siebie przede wszystkim chce poznawać, a nie dziesiątki narzędzi na robienie tego samego, tylko od innej strony :)

Intuicja nas zawsze poprowadzi do tych nowych, nieznanych jeszcze rzeczy, jeśli będzie taka potrzeba, więc nie ma potrzeby nie wiadomo jakiego szukania, czytania i odkrywania różnych teorii czy praktyk (nie licząc samych początków, kiedy dopiero wchodzimy w rozwój). Nie ma w tym oczywiście też nic złego, ale chodzi przede wszystkim o to, aby zachować umiar i pamiętać o tym, co w tym wszystkim jest najważniejsze – czyli my sami :)

No i jeszcze jedna kwestia – zauważyłem, że osoby cierpiące na nadmiar wiedzy duchowej, często są mocno mentalne w tym swoim rozwoju duchowym i więcej opierają na wiedzy niż własnym doświadczeniu czy czuciu. A to jest spora pułapka, ponieważ duże ilości mądrej wiedzy potrafią tworzyć dość sprawnie iluzje pewnego urzeczywistnienia, które jest jednak dość płytkie i niekoniecznie ma przełożenie na kwestie praktyczne (no, ale jak ktoś jest mocno mentalny i ma sporą wiedzę, to z pewnością sobie to wytłumaczy na milion ciekawych sposobów :P)

Podsumowując – stawiajcie na siebie, własne doświadczenie, uczucia i świadomość, a dobrze na tym wyjdziecie :) W żadnej książce nie znajdziecie odpowiedzi na najważniejsze pytania – np. jacy naprawdę jesteście, co naprawdę czujecie, jaki jest Wasz potencjał, jakie macie talenty, jakie są Wasze możliwości, itd :)

A najważniejsze pytania i odpowiedzi to te, które się tyczą bezpośrednio Was :)

Komentarze są zamknięte.