Boskie bogactwo może przejawiać się w pełni tylko wtedy, gdy dzielone jest z innymi istotami, nie da się go zamknąć w klatce i tworzyć swojego własnego, zamkniętego i odizolowanego świata.
Jest to perspektywa kusząca, szczególnie dla osób z silnymi lękami przed światem i ludźmi, ale dopóki się nie otworzymy na ten świat i ludzi, dopóki nie poczujemy się wolni, niewinni i bezpieczni – będziemy odbijać się od limitu tego, co można doświadczyć w ramach Boskiego bogactwa.
Samemu można wiele, ale dopiero otwarcie się na innych otwiera nieskończenie wiele drzwi, możliwości, szans i okazji. Boskość realizuje się właśnie poprzez żywe istoty i bez nich, byłaby ona tylko jakąś tam energią, która sobie jest i tyle. A to właśnie te wszystkie żywe istoty o własnej woli i Boskiej świadomości, przekuwają tą energię w coś konkretnego – w działania, w pieniądze, relacje, sztukę i nieskończenie wiele różnych form.
Dlatego nie postrzegajmy innych jak potencjalnego zagrożenia, ale spójrzmy na nich sercem i zobaczmy ich Boski potencjał, szansę dla nas samych na doświadczenie czegoś wartościowego. Nasze serce będzie wiedzieć, w co i z kim warto się zaangażować. Wpierw jednak trzeba je oczyścić, otworzyć i nauczyć się mu ufać, ale to jest naturalny skutek pracy nad relacją z samym sobą :)
Na co nam Boskie bogactwo, jeśli nie mielibyśmy z kim go dzielić. Można kreować sobie pieniądze, kupować zabawki i dobrze się bawić, ale jak długo nim dotknie nas pustka i powierzchowność tego wszystkiego? Po co nam te wszystkie osiągnięcia, jeśli nie moglibyśmy ich dzielić z kimś bliskim?
Cudownie jest móc się dzielić dostatkiem z innymi. To wzbogaca mnie i wzbogaca tych, z którymi się dzielę. A im bardziej inni czują się wzbogaceni, tym chętnie dzielą się tym też z innymi, również ze mną. Wszyscy korzystają i wszystkim jest lepiej, przyjemniej, łatwiej. Świat staje się przyjemniejszym, bardziej przyjaznym miejscem.
Tylko, żeby móc dać innym, najpierw trzeba dać sobie, inaczej nie będzie dostatku, a świadomość nędzy. A dzielenie się swoim niedostatkiem, świata nie uprzyjemnia. Warto o tym pamiętać.
Z tego powodu dla mnie bez sensu jest koncept konkurowania z innymi i wyrywania sobie nawzajem czegoś, czego niby brakuje.
Przecież cokolwiek mi brakuje, mogę sam ze sobą tak sobie poukładać, aby ten brak przetransformować w dostatek. To nieważne co inni w tym czasie robią, co mają, a czego nie mają. Bóg zawsze znajdzie drogę, aby dać mi wszystko co najpotrzebniejsze, niezależnie od tego jak się przejawiają inni.
Kiedy przestaje się postrzegać cudze osiągnięcia i sukcesy jako zagrożenie dla siebie, to robi się przestrzeń na przepływ – w obie strony. Tam gdzie potencjalnie mogłaby odgrywać się konkurencja i walka – może realizować się nawet współpraca z jeszcze większą korzyścią i dla tych osób i dla świata. Historia z pewnością zna wiele przypadków np. genialnych naukowców, którzy zamiast konkurować, połączyli siły i razem stworzyli coś jeszcze genialniejszego niż każdy z nich stworzyłyby z osobna.
Bogactwo, które dzielimy z innymi, mnoży się, wzrasta, daje jeszcze bogatsze plony. Właśnie dlatego to wszystko jest tak proste i genialne :)
Komentarze są zamknięte.