Jeśli macie problemy z motywacją do pracy nad sobą, to warto się przyjrzeć Waszym celom i podejściu do nich, bo albo nie są wystarczająco atrakcyjne albo brakuje wiary w ich powodzenie.
Z pewnością nie można ograniczać się do samych ogólnych i bardzo długotrwałych celów jak np. poszerzanie świadomości, poprawa relacji ze sobą czy czucie się lepiej. To są fajne cele i warto je mieć, ale do utrzymywania motywacji i entuzjazmu, potrzebujemy też atrakcyjnych, krótkotrwałych celów, które dadzą nam jakieś sukcesy w sensownym czasie
Oczywiście te małe cele, można wpleść w te duże, a wręcz jest to wskazane. Wtedy to wszystko jest jak drabina do nieba, gdzie główne cele to dwie, długie belki drabiny, a małe cele to jej szczeble. Patrząc w ten sposób widzimy, że małe cele spajają te główne, dalekosiężne pozwalając nam na wspinaczkę w górę, natomiast te duże – nadają spójność i kierunek.
A co to mają być za cele? Cokolwiek, na co macie ochotę, co sprawi Wam przyjemność, da radość, zaspokoi Wasze potrzeby. Grunt tylko, żeby się nie gryzło z głównymi celami (jak chcemy poszerzać świadomość to pomysł, żeby się naćpać raczej nie będzie współgrać).
To wszystko można rozbijać na jeszcze mniejsze cele np. jeśli chcecie otworzyć się na związek, ale trochę przeszkód jest na drodze to tworzycie sobie dodatkowe cele typu – kontemplowanie miłości i harmonii, umawianie się na randki czy ogarnianie jakichś tam przeszkód.
Widzicie, postawienie sobie każdego celu, którego realizacja nie jest dostępna od tak, a wymaga jakiejkolwiek zmiany czy działania, to coś co może Was zbliżać do pełnej samorealizacji, oświecenia, jedności z Bogiem czy co tam chcecie ostatecznie osiągnąć. A dzieje się tak, ponieważ żyjąc i wchodząc w nowe przestrzenie, podejmując nowe cele i działania – siłą rzeczy konfrontujecie się z czymś, macie okazję do przejawienia czegoś nowego, a więc urzeczywistniacie jakąś cząstkę swojego Boskiego potencjału.
Realizacja każdego, najmniejszego nawet celu, który był dla Was w jakimś stopniu niedostępny czy ograniczony to w praktyce przekroczenie jakiejś części Waszych obciążeń i urzeczywistnienie czegoś nowego. A Boski potencjał, który mamy w sobie jest tak bogaty, złożony i wielowymiarowy, że nie poznacie go całego siedząc tylko w jaskini i medytując. On wymaga różnych sytuacji, bodźców i działań, żeby odkrywać i realizować jego poszczególne aspekty.
Obieranie więc kolejnych to celów i ich realizacja w praktyce, to potężne przyspieszenie w pracy nad sobą. A zacząć można od naprawdę małych rzeczy jak choćby to, żeby w końcu zacząć utrzymywać porządek w mieszkaniu :)
Ja sam zaczynając pracę nad sobą, miałem bardzo dużo naprawdę ciężkiej karmy, sporo traum z dzieciństwa, tragicznie niską samoocenę, poczucie totalnego bezsensu wszystkiego, sporo lęków i wiele innych nieprzyjemnych ograniczeń.
Pomogło mi to, że naprawdę uwierzyłem w to, że solidna praca nad sobą może zagwarantować mi prędzej czy później kreacje związku miłości. A że całe życie byłem sam, to byłem tak spragniony bliskości, dotyku, czułości, seksu, miłości i po prostu bycia z harmonijną kobietą, że aż mnie od tego rozrywało z rozpaczy.
Tak bardzo pragnąć, a jednocześnie tak bardzo wierząc, że to jest potencjalnie możliwe dla każdego – zawziąłem się i pracowałem naprawdę solidnie. Wtedy też przekonałem się, że emocje potrafią boleć bardziej niż ból fizyczny, ale nie odpuszczałem i parłem dalej (momentami aż za bardzo) i przebiłem się przez naprawdę trudne emocje i ograniczenia. Gdybym nie miał tego konkretnego celu, gdybym nie karmił siebie i swojej podświadomości wizjami sukcesu, to w życiu nie miałbym siły i motywacji, żeby przez to wszystko przejść. Nie wytrwał bym też aż 4 lat, a tyle czasu minęło od startu, aż do spotkania mojego kochanego ideału :) Jak na moje obciążenia i ograniczenia, to i tak bardzo szybko się udało :)
Widzicie, w tym wszystkim chodzi o to, żebyście mieli swoje własne cele, które są dla Was niezwykle atrakcyjne i motywujące, jednocześnie budując i podtrzymując pozytywny obraz sukcesu, nawet jeśli nie idzie i są nad Wami czarne chmury. Każdy cel, który nie jest kompletnie oderwany od rzeczywistości (np. bycie najbogatszym człowiekiem świata), zrealizuje się, jeśli będzie tym celem żyli, jeśli będziecie nieustannie w niego wierzyć i realizować go tak, jak możecie na dany moment (bez wymówek i uciekania).
Poczucie celu jest niezwykle ważne, bez tego to się nie ma motywacji żeby z łóżka wstać. Każdy dzień może być dla Was cudowny, ponieważ każdy może Was zbliżać do realizacji Waszych najpiękniejszych celów i marzeń – choćby o malusieńki kroczek.
Celowość nadaje też kierunek i popycha do przodu, a bez tego – zazwyczaj kręcimy się w miejscu, bo po co gdzieś specjalnie iść, jak można sobie spokojnie siedzieć na tyłku? :) Brak celowości wspiera więc tkwienie w ograniczeniach i sprawia, że nie chce się nam wyjść po za strefę komfortu, bo nie mamy niczego ciekawego w zamian, żeby się narażać na niemiłe odczucia.
Właśnie dlatego życzę Wam wielu ciekawych, pasjonujących i porywających celów oraz niezwykle udanej i owocnej ich realizacji :)
Komentarze są zamknięte.