Możemy osiągnąć wszystkie nasze cele życiowe, ale na końcu poczujemy pustkę i brak sensu, jeśli to wszystko będzie pozbawione miłości.

Dopóki dążymy do czegoś, to jesteśmy zajęci tym zajęci – to nas napędza i motywuje do życia, do wstawiania każdego dnia z łóżka. To jest ważny i potrzebny etap. Jak już z grubsza zaspokoimy swoje potrzeby, wtedy zaczyna się robić przestrzeń na myślenie „to co dalej?”.

W tym momencie część osób wpada w depresje, w uzależnienia czy szukanie mocnych wrażeń, żeby coś poczuć. Sam fakt, że mamy wszystko co sobie wymyśliliśmy, a mimo to wciąż w środku wciąż odczuwamy pewną pustkę – potrafi być dobijający. Myślimy sobie „Skoro to wszystko nie przyniosło mi spełnienia, to czemu co innego miałoby? Jaki jest sens robienia czegokolwiek?”.

Taki stan świadczy o poważnych brakach w doświadczaniu miłości w sobie. To dopiero miłość nadaje wszystkiemu koloru i smaku, to ona sprawia że życie ma sens, to ona nas otwiera na dzielenie naszych osiągnięć ze światem, z innymi istotami. Bez miłości izolujemy się na pewnym poziomie od innych ludzi i nawet jeśli mamy dużo relacji, to są one zbyt płytkie, aby czuć ten piękny, Boski przepływ.

A Boski przepływ nie znosi odcięcia – sama jego natura jest taka, że to nieustanna wymiana pomiędzy różnymi żyjącymi istotami. To jest niesamowicie piękny i złożony system gdzie nieustannie płynie całe Boskie bogactwo od, do i poprzez wszelkie Boskie stworzenia. To właśnie my, jako istoty posiadające Wyższe Ja, współtworzymy całe Boskie bogactwo, więc zamykając się na ludzi, zamykamy się na zdecydowaną większość Boskich darów.

Wspominana wcześniej miłość jest tutaj tak ważna, ponieważ ona jest tym spoiwem, który łączy te wszystkie istoty i otwiera na cały Boski przepływ pomiędzy nimi.

Bez miłości stawiamy siebie jako osobę po za Boskim systemem. Stajemy się odcięci od tego przepływu, pozbawieni tej Boskiej energii, która napędza chęci do życia, poczucie sensu, radość, która uskrzydla i wzmacnia nas. Bez miłości stajemy się pustą skorupą.

Miłość jest też środkiem do porozumiewania się z własnym wnętrzem. Wzbudzając uczucie miłości do siebie, sprawiamy że wszystko w nas otwiera się i rozkwita. To, co odcięte – integruje się. To, co stłumione – zaczynamy czuć.

Widzicie, żeby działało to wszystko o czym napisałem powyżej, kiedy otwieracie się na wszelkie Boskie istoty – w pierwszej kolejności musicie pamiętać o tym, że w tym wszystkim Wy jesteście tą najważniejszą, na którą trzeba się otworzyć najpierw. Cała reszta przyjdzie naturalnie.

Zaspokajacie swoje potrzeby, realizujcie swoje cele. Kiedy już one nie będą Was rozpraszać, zrobi się przestrzeń nie na to żeby wpadać w depresje i poczucie bezsensu dalszego życia, ale właśnie na to, żeby zacząć realizować te głębsze, prawdziwsze motywacje. Trzeba tylko pogłębiać kontakt ze swoim wnętrzem, aby to czuć i być świadomym prawdziwych potrzeb Waszego serca.

A serce każdego człowieka, bez wyjątku – u samych podstaw pragnie doświadczania czystej, niczym nie ograniczonej miłości.

Komentarze są zamknięte.